Kupił lamborghini na parkingu w Niemczech. Zdziwił się w urzędzie
Wielu z was pewnie zaskoczy, że nie zapaliła mu się czerwona lampka. W niemieckim Essen pewien mężczyzna kupił nocą na parkingu luksusowe lamborghini. Potem przyszła niemiła niespodzianka.
18.04.2023 | aktual.: 18.04.2023 20:04
Zacznijmy od początku. Mieszkaniec Dolnej Saksonii odpowiedział na ogłoszenie zamieszczone na portalu internetowym dotyczącym sprzedaży lamborghini. Skontaktował się z braćmi, którzy udawali, że pośredniczą w sprzedaży samochodu właściciela mieszkającego w Hiszpanii. Najpierw spotkali się w salonie gier w Wiesbaden i umówili się na przekazanie auta kilka dni później.
Zobacz także
Transakcja została przeprowadzona około godz. 1:00 w nocy, na parkingu przed barem z przekąskami w Essen. Sprzedawcy, jako dowód własności pokazali jedynie awers dowodu osobistego. Dane w umowie nieznacznie się różniły. Nieświadomy i podekscytowany nowym autem mężczyzna oddał swój samochód wart 60 tys. euro i dopłacił 70 tys. euro w gotówce.
Kiedy chciał w urzędzie zarejestrować nowo zakupiony pojazd na własne nazwisko, okazało się, że został on przywłaszczony. Prawowity właściciel z Hiszpanii udostępnił swój luksusowy samochód agencji, która wynajmowała go innym osobom za opłatą. Po okresie najmu pojazd jednak zniknął i trafił na listę poszukiwanych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cała sprawa trafiła przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Właściciel auta pozwał mieszkańca Dolnej Saksonii i zażądał zwrotu samochodu. Sąd Krajowy w Osnabrück oddalił powództwo, jakoby pozwany nabył ruchomość "w dobrej wierze", ponieważ nie wiedział, że sprzedawca wymieniony w umowie kupna nie był w rzeczywistości właścicielem.
Inne spojrzenie na tę sprawę miał natomiast Wyższy Sąd Krajowy, orzekający w drugiej instancji, oceniając zachowanie kupującego jako rażące niedbalstwo. Pomimo przedłożenia oryginałów dowodów rejestracyjnych, całokształt okoliczności był na tyle uderzający, że pozwany musiał nabrać podejrzeń. Szczególna ostrożność była wymagana również dlatego, że był to luksusowy pojazd, który został zarejestrowany w Niemczech dopiero kilka dni wcześniej. W konsekwencji sąd nakazał mieszkańcowi Dolnej Saksonii oddać zakupiony pojazd. Pieniędzy, którego na niego wydał jednak nie odzyska.