Lotus Evija ma 2000 KM i ładuje się w 9 minut. Przynajmniej teoretycznie
Lotus zaprezentował pierwszy nowy model od przejęcia firmy przez chiński konglomerat Geely. Zgodnie z oczekiwaniami Lotus Evija podnosi poprzeczkę dla supersamochodów elektrycznych – i nie chodzi wcale o gigantyczną moc na poziomie 2000 KM.
Taką moc osiągnięto dzięki zainstalowaniu czterech silników elektrycznych, po jednym na każde koło. Producent mówi, że sprint do stu kilometrów na godzinę zajmuje mniej niż 3 sekundy. To nie robi już wrażenia. Ale fakt, że po kolejnych 3 sekundach auto gna już 200 km/h, brzmi całkiem nieźle. 300 km/h Evija osiąga w około 9 sekund. A to jeszcze nie jest koniec możliwości auta…
Za takie możliwości odpowiada też bateria litowo jonowa. Pozwala na przejechanie maksymalnie 400 km, a jej naładowanie – przynajmniej w teorii – zajmuje 9 minut. Jest jednak haczyk. Takie szybkie uzupełnianie energii wymaga ładowarki o mocy 800 kW, a takiej infrastruktury jeszcze nie ma.
Najmocniejsze ładowarki o mocy 350 kW pozwalają na doładowanie w ok. 12 minut do 80 proc. Pędząc z gazem w podłodze takie ładowanie będzie potrzebne co 7 minut. Dla porównania, Veyron Grand Sport w takich warunkach opróżnia bak w 12 minut.
To Lotus, więc inżynierowie starali się obniżyć masę do minimum. Evija waży 1680 kg. Nieźle, biorąc pod uwagę baterię. Wykonany z włókna węglowego monokok ma 129 kg.
Supersamochód ma między innymi laserowe reflektory opracowane przez firmę Osram, kamery zastępujące lusterka, a by polepszyć aerodynamikę, pozbyto się klamek. Otwieranie drzwi następuje poprzez naciśnięcie przycisku na kluczyku. Dodatkowo tylny spoiler jest aktywny, a dzięki czterem silnikom, przekazywanie mocy na asfalt w zależności od potrzeb jest superdokładne.
Lotus przewiduje stworzenie 130 egzemplarzy, z czego każdy z nich będzie kosztował 2,11 mln dolarów. Pierwsze auta opuszczą fabrykę na początku 2020 roku.