Poradniki i mechanikaZapłacisz, choć sprzedałeś auto. Kara do 1000 zł

Zapłacisz, choć sprzedałeś auto. Kara do 1000 zł

Kara za niezgłoszenie nabycia pojazdu wynosi od 200 do 1000 zł
Kara za niezgłoszenie nabycia pojazdu wynosi od 200 do 1000 zł
Źródło zdjęć: © fot. Pixabay
Marcin Łobodziński
25.10.2021 08:43, aktualizacja: 11.10.2023 01:34

Kara za niezgłoszenie nabycia pojazdu wynosi od 200 do 1000 zł, ale nie każdy zdaje sobie sprawę z faktu, że dokładnie ta sama kara czeka osobę sprzedającą. Choć przepis jest tak skonstruowany, że nawet urzędy nie mają pewności. Wyjaśnił to sąd.

Zasada jest prosta – kupujesz auto, to masz 30 dni na zgłoszenie tego faktu we właściwym wydziale komunikacji. Przekroczenie tego terminu, nawet o 1 dzień, daje staroście możliwość nałożenia kary administracyjnej. Mówi o tym art. 140mb pkt. 2 ustawy Prawo o ruchu drogowym:

"Kto, będąc właścicielem pojazdu zarejestrowanego na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, wbrew przepisowi art. 78 ust. 2 pkt 1 nie zawiadamia starosty o nabyciu lub zbyciu pojazdu – podlega karze pieniężnej w wysokości od 200 do 1000 zł".

Z art. 78 ust. 2 pkt 1 tej samej ustawy wynika, że "właściciel pojazdu zarejestrowanego jest obowiązany zawiadomić w terminie nieprzekraczającym 30 dni starostę o nabyciu lub zbyciu pojazdu".

Ten sam obowiązek dla sprzedającego, ale…

Nie każdy pamięta, by fakt zbycia pojazdu, czyli jego sprzedaży, zgłosić staroście. Dzięki temu przestaje się widnieć w CEPiK-u jako właściciel, nawet jeśli kupujący nie zgłosił nabycia i nie przerejestrował auta. Takie zgłoszenie pozwala uniknąć kłopotów, m.in. w razie zdjęcia z fotoradaru czy popełnienia przestępstwa ze sprzedanym autem.

Jednak, czytając oba powyższe przepisy literalnie, obowiązku takiego sprzedający nie ma. W dniu podpisania umowy przestaje być bowiem właścicielem pojazdu, a w art. 78, jak i art. 140mb jest wyraźnie napisane, że zarówno obowiązek, jak i kara pieniężna dotyczy właściciela. Jednak w przypadku takiego rozumienia przepis ten nie miałby sensu i zastosowania dla sprzedającego, który powinien być w nim określony zbywcą, a nie właścicielem.

Organy się kłócą, sąd wyjaśnia

Wątpliwości rozwiał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu (III SA/Po 964/20 - Wyrok WSA w Poznaniu), który zajął się sprawą kary za niezgłoszenie zbycia pojazdu nałożonej na sprzedającego.

Starosta nałożył karę na osobę, która nie zgłosiła sprzedaży auta. Sprzedający odwołał się do starosty, argumentując to brakiem środków na zapłacenie kary, a Samorządowe Kolegium Odwoławcze uchyliło zaskarżoną decyzję w całości i umorzyło postępowanie.

Ciekawa w całej sprawie była argumentacja SKO. Wskazywała na fakt obowiązku zgłoszenia nabycia lub zbycia pojazdu ciążącym na właścicielu. Po sprzedaży pojazdu przestaje się być właścicielem, zatem nie można nałożyć kary pieniężnej na osobę niebędącą właścicielem. SKO uznał, że "nałożenie przedmiotowej kary było bezzasadne i błędne".

Sprawa się jednak nie zakończyła, bo wkroczył do niej prokurator rejonowy, który wniósł skargę na decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Zarzucił zaskarżonej decyzji rażące naruszenie prawa materialnego i wniósł o stwierdzenie jej nieważności. Prokurator argumentował to w sposób następujący:

"To, że na skutek sprzedaży pojazdu zostaje przeniesione prawo własności na nowego właściciela, nie oznacza, że na dotychczasowym właścicielu pojazdu nie ciąży obowiązek zawiadomienia organu o zbyciu tylko przez to, że utracił własność poprzez sprzedaż".

Zgodził się z tym Wojewódzki Sąd Administracyjny, który stwierdził:

"Zdaniem Sądu nie ma znaczenia, że dana osoba nie jest już właścicielem pojazdu w momencie dokonywania zawiadomienia, gdyż art. 140 mb pkt 2 p.r.d. odnosi się do zbywcy pojazdu, a zatem osoby, która nie jest już właścicielem pojazdu w chwili wykonywania obowiązku. […] Inna interpretacja omawianego przepisu prowadziłaby do sytuacji, że ta jego część, odnosząca się do zbywcy byłaby "martwa", gdyż żaden podmiot nie posiadałby obowiązku zawiadomienia o zbyciu pojazdu, a to byłoby sprzeczne z ratio legis tej regulacji".

Powyższa sprawa pokazuje, że ustawodawcy, tworząc przepisy, często przez użycie niewłaściwych wyrazów dają pole do popisu dla prawników, a ci chwytają się wszystkiego, by wybronić swoich klientów. W tym przypadku prawników nie było, ale przez taką, a nie inną konstrukcję zapisu w ustawie, nawet organy państwowe nie były zgodne.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (55)