Jazda na suwak, kary za wycinanie DPF. Przepisy, których nie udało się wprowadzić w 2018 roku
W ciągu ostatnich 12 miesięcy udało się poszerzyć uprawnienia kierowców posiadających kat. B oraz podnieść ceny benzyny o opłatę emisyjną. Nie udało się znacznie więcej, nawet w przypadku teoretycznie prostych zapisów dot. korytarzy życia.
Kierowcy nie mają łatwego życia. Choć w 2018 roku posłowie poszerzyli ich uprawnienia o możliwość prowadzenia trójkołowców (przepisy weszły w życie kilka dni temu), tak w kwestii przepisów drogowych – o wiele bardziej palących - jeszcze sporo jest do zmiany. Choć o wielu zagadnieniach było głośno w mediach, nie ma co liczyć na ich szybkie wejście w życie.
Zacznijmy od głośnej kwestii usuwania filtrów DPF. Pierwsze doniesienia o penalizacji takiego postępowania pojawiły się jeszcze w 2017 roku, niemal w tym samym czasie gdy centra miast zaczęły odnotowywać wysokie stężenie szkodliwych cząstek stałych w powietrzu. Policja stara się namierzyć co bardziej szkodzące pojazdy, jednak ich dymomierze są w stanie odnotować jedynie cząsteczki sadzy, a nie trujące związki. Innymi słowy, nawet z wyciętym filtrem PDF można umknąć sprawiedliwości.
Dlatego też partia Nowoczesna zaproponowała karę 5 tys. zł nie tylko dla właściciela przerobionego pojazdu, ale również dla osoby, która podejmuje się takiego procederu. Szczytna idea została storpedowana w Sejmie i odrzucona podczas pierwszego czytania.
Ale nawet projektów partii rządzącej nie udaje się wprowadzić w życie. Na początku grudnia ogromny sprzeciw diagnostów wzbudzała nowelizacja, która przekazywałaby kontrolę nad Stacjami Kontroli Pojazdów do Transportowego Dozoru Technicznego, a badania odbywające się po terminie miałyby być droższe. Co więcej, kierowcy musieliby zapłacić tzw. opłatę jakościową w wysokości 3,5 zł, która miała służyć zwiększeniu jakości badania oraz stworzenie nowego systemu kontroli pojazdów. Jarosław Kaczyński zauważył, że "ustawa rzeczywiście budzi wiele wątpliwości" i wycofał ją z porządku dziennego. Innymi słowy, trafiła do zamrażarki i może wrócić do Sejmu w dogodnym momencie.
Trudno też poradzić sobie z rzeczami – teoretycznie – prostymi. Ministerstwo Infrastruktury planowało, że do końca 2018 roku w życie wejdą przepisy wymuszające jazdę na suwak. Takie zasady są standardem w pozostałych krajach Wspólnoty, a resort wziął się za tworzenie zapisów prawnych jeszcze w 2016 roku (kiedy to Ministerstwo zajmowało się też budownictwem). W połowie 2018 roku informowałem, że "prace nad kompleksowymi zmianami przepisów (…) są nadal prowadzone”. Tak więc pod koniec 2018 roku musimy opierać się na nieformalnym oznaczeniu D-56.
Planowane w 2018 roku zmiany w przepisach miały również objąć zasady tworzenia korytarzy życia dla służb ratunkowych oraz ewentualne kary dla niezorganizowanych kierowców. Podobnie jak w przypadku jazdy na zamek, tworzenie przejazdu dla karetek jest standardem w krajach Unii. Niestety, pomimo deklaracji Ministerstwa Infrastruktury, do końca 2018 roku nie poznaliśmy nawet zarysu nowych regulacji.
Ostatnim – ale równie ważnym – zadaniem, na którym administracja poległa na całej linii, jest CEPiK 2.0. Uruchomienie systemu, który miał zmienić zasady dla młodych kierowców, było kilkukrotnie przekładane, a cały proces ciągnie się od kilku lat. Na chwilę obecną wiadomo, że jedyne, co możemy zrobić, to czekać na sygnał z ministerstwa. CEPiK 2.0 miał wprowadzić okres próbny dla młodych kierowców, obowiązkowe szkolenia w ośrodkach doskonalenia jazdy oraz przy okazji – zlikwidować możliwość redukcji punktów karnych. Może uda się to w 2019 roku?