Idą zmiany w przepisach. Łatwiej będzie "odzyskać" dowód rejestracyjny

Znowelizowane Prawo o ruchu drogowym od 4 października pozwoli na łatwiejsze "odzyskanie" dowodu rejestracyjnego po jego zatrzymaniu. Zniknie prawny absurd, ale w niektórych przypadkach ucierpieć może bezpieczeństwo.

Ułatwienie dla posiadaczy starszych pojazdów może nam odbić się czkawką
Ułatwienie dla posiadaczy starszych pojazdów może nam odbić się czkawką
Źródło zdjęć: © Policja
Tomasz Budzik

06.09.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:22

Koniec z odsyłaniem kierowców

Oczekiwana przez wielu zmotoryzowanych nowelizacja Prawa o ruchu drogowym zwana "pakietem deregulacyjnym dla kierowców" została opublikowana w Dzienniku Ustaw 3 września 2020 r. Choć wiele zapisów noweli wejdzie w życie po trzech miesiącach od tej daty lub później, to już po miesiącu, a więc 4 października 2020 r., zajdzie ważna zmiana w kwestii odzyskiwania dowodu rejestracyjnego.

Zgodnie z przepisami funkcjonariusz policji, straży granicznej czy służby celno-skarbowej może zatrzymać dowód rejestracyjny lub pozwolenie czasowe, jeśli podczas kontroli stwierdzi, że pojazd zagraża bezpieczeństwu, porządkowi ruchu lub środowisku. Obecnie przepisy na terenie kraju nie wymagają wożenia przy sobie dowodu rejestracyjnego, o ile pojazd jest zarejestrowany w Polsce. W praktyce więc zatrzymanie dowodu rejestracyjnego ma w takim przypadku charakter wirtualny. Funkcjonariusz dokonuje odpowiedniego wpisu w bazie danych Centralnej Ewidencji Pojazdów i wydaje kierowcy dokument z informacją na temat powziętego kroku.

Zmotoryzowany, chcący znów legalnie jeździć pojazdem, któremu zatrzymano dowód rejestracyjny, musi usunąć zauważone przez funkcjonariusza niedomaganie i pojawić się w stacji kontroli pojazdów. Tam diagnosta przeprowadza badanie techniczne zakwestionowanego elementu i jeśli nie budzi on już zastrzeżeń, wydaje odpowiedni dokument. Tu zaczyna się absurd. Obecnie, by usunąć wpis dotyczący zatrzymania dowodu rejestracyjnego, trzeba udać się do jednostki organu, który zatrzymał dokument lub do urzędu, w którym go wydano.

Szybciej, ale czy bezpiecznie?

Od 4 października 2020 r. ścieżka postępowania po zatrzymaniu dowodu rejestracyjnego będzie krótsza. Kierowca, którego to spotka, po usunięciu niedomagania pojazdu będzie musiał pojawić się tylko u diagnosty. Ten sprawdzi, czy problem już nie występuje. Jeśli wynik badania będzie pozytywny, diagnosta, który musi mieć dostęp do Centralnej Ewidencji Pojazdów, samodzielnie zdejmie pojazd z "czarnej listy", usuwając wpis o zatrzymaniu dowodu rejestracyjnego.

Takie rozwiązanie jest oczywiście korzystne dla zmotoryzowanych. Dzięki nowelizacji od 4 października odzyskanie zatrzymanego dowodu rejestracyjnego nie będzie wymagało dodatkowej wizyty na posterunku policji czy w starostwie. Problem polega jednak na tym, że system kontroli pojazdów w Polsce jest, subtelnie mówiąc, daleki od doskonałości. Zdarza się, że kierowcy "załatwiają" sobie pieczątkę, a to oznacza, że na drogi mogą trafiać pojazdy, które nie powinny się na niej znaleźć.

Doskonałym przykładem może być tu zdarzenie z Torunia. Na początku 2020 r. tamtejsza drogówka zatrzymała kierowcę opla astry. Podczas kontroli funkcjonariusze zauważyli, że auto ma przyciemnione boczne szyby pierwszej pary drzwi. Zgodnie z przepisami takie rozwiązanie można stosować jedynie w szybach tylnych drzwi, by nie ograniczało to widoczności kierowcy. Zatrzymano dowód rejestracyjny opla. Właściciel auta nie wymienił szyb, lecz przekupił diagnostę, który poświadczył, że samochód jest już wyposażony zgodnie z prawem.

Policjant był dociekliwy, a kierowca wpadł w tarapaty
Policjant był dociekliwy, a kierowca wpadł w tarapaty© Policja

By usunąć wpis o zatrzymaniu dowodu rejestracyjnego, mężczyzna pojawił się na posterunku policji. Funkcjonariusz nie uwierzył jednak słowu kierowcy i dokumentowi ze stacji kontroli pojazdów. Osobiście sprawdził auto i okazało się, że szyby nie zostały wymienione. 38-latek usłyszał od policjantów zarzut podżegania diagnosty do fałszerstwa oraz przedłożenia policji sfałszowanego dokumentu, co podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat. Wszczęto również postępowanie w sprawie pracownika stacji kontroli pojazdów.

Nie jestem przeciwnikiem zmiany, która nastąpi 4 października 2020 r. W gruncie rzeczy to bardzo rozsądny ruch. Kłopot w tym, że Polska nie zmieniła przepisów dotyczących sprawowania nadzoru nad działalnością stacji kontroli pojazdów, do czego już od dawna zobowiązuje nas unijna dyrektywa. W efekcie utrzymywany jest system, który zdaniem Najwyższej Izby Kontroli tak naprawdę prowadzi do braku nadzoru nad poczynaniami diagnostów. Póki tak jest, efekty wprowadzenia zmian w przepisach mogą być nie tylko pozytywne.

Źródło artykułu:WP Autokult
prawo i przepisyprzepisyzmiany w przepisach
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)