Gran Turismo 6 [test]
Gran Turismo to flagowa gra wyścigowa na konsolę PlayStation. Jaka jest jej najnowsza część z numerem 6 w nazwie, przeznaczona na odchodzącą na emeryturę PS3?
23.12.2013 | aktual.: 08.10.2022 09:53
Słowo wstępu
Gran Turismo 6 powstało raptem 3 lata po premierze poprzedniej części. Dla porównania: premiery pełnoprawnych części czwartej i piątej dzieliło ponad 5 lat. To tłumaczy, dlaczego ci, którzy pamiętają GT5, grając w GT6, poczują się jak w domu. Na pierwszy rzut oka w wielu miejscach jest to bowiem poprzednia część poddana faceliftingowi.
W grze dostępnych jest ponad 1200 samochodów i 37 torów, które tworzą łącznie 100 różnych konfiguracji pętli. Próżno szukać takiego bogactwa w innych tytułach. Mimo mnogości aut w stawce brakuje m.in. konstrukcji Porsche. Można co prawda zasiąść za kierownicą kilku RUF-ów, czyli stuningowanych Porsche, ale to nie to samo co możliwość poprowadzenia aut fabrycznych. W dodatku w samych wersjach modelu 911 można by przebierać całe dnie…
Tory, o których warto wspomnieć, to pełna pętla Nürburgringu, świetna Laguna Seca czy dostępny dopiero w tej części Gran Turismo tor znajdujący się w Ascari Race Resort. Fani wyścigów długodystansowych na pewno ucieszą się z obecności Circuit de la Sarthe. Mimo ograniczenia liczby aut na starcie do 16, i tak można poczuć klimat Le Mans, prowadząc Audi R18 lub inną maszynę do zwycięstwa w tym miejscu.
W grze pojawia się również Goodwood Hillclimb oraz ziemski satelita, po którego powierzchni można jeździć księżycowym łazikiem, odtwarzając trasy pokonywane przez uczestników misji Apollo 15.
Pełne zestawienie aut oraz torów znajdziecie na stronie producenta gry.
Rozgrywka
Dość o tym, co można przeczytać w opisie gry. Jak prezentuje się sama rozgrywka? Grafika, modele aut oraz odwzorowanie torów są świetne, ale GT6 nie zapiera już tchu w piersiach, jak trzy lata temu robiło to GT5 (i wcześniej GT5 Prologue). Od PlayStation 3 nie można jednak wymagać już nic więcej. Na pochwałę zasługuje natomiast zoptymalizowanie większości aut pod kątem tej konsoli – nie ma już wielu bardzo marnie wyglądających samochodów, jakie można było spotkać w GT5.
Gran Turismo 6 wita głównym menu, dającym dostęp do szybkiej gry, rozgrywki online oraz kariery, czyli trzech głównych trybów gry. O trybie kariery już niedługo przeczytacie w recenzji gry w siostrzanym serwisie. Ja chciałbym się skupić na odpowiedzi na podstawowe pytanie dotyczące Gran Turismo 6: czy jest to realistyczny symulator jazdy samochodem?
Symulator?
Kiedyś szef Polyphony Digital Kazunori Yamauchi powiedział, że stworzyli system pozwalający wprowadzić dane samochodu i że błyskawicznie będzie można ocenić, jak auto prowadzi się w wirtualnej rzeczywistości. Co za tym idzie - będzie można poznać odpowiedź na pytanie, czy dobrze będzie jeździło również jako prawdziwy samochód na prawdziwych drogach. Coś w tym jest, bo trudno znaleźć w GT6 dwa samochody, które prowadziłyby się identycznie. Ale czy prowadzą się tak jak prawdziwe? Każdy z nich zachowuje się inaczej i stara się naśladować swój rzeczywisty odpowiednik. To naprawdę czuć. A jeśli dołożyć do tego możliwość tuningu i regulacji ustawień skrzyni biegów czy zawieszenia, robi się naprawdę ciekawie.
Od początku: samochody przednionapędowe wpadają w podsterowność, a tylnonapędowymi nietrudno zarzucić tyłem. Wszystko jest więc w porządku? Tak, ale tylko takie wymagania w stosunku do gry pretendującej do bycia symulatorem jazdy samochodem byłyby wręcz śmieszne. Tu musi być czuć wpływ nie tylko rodzaju napędu, ale też masy, jej rozkładu, charakterystyki rozwijania mocy, aerodynamiki, długości przełożeń, doboru ogumienia czy nawet wilgotności toru. Czy tak jest w rzeczywistości?
Symulator!
W Gran Turismo 6 na pochwałę zasługuje praca zawieszeń oraz ogumienia samochodów. Jest lepiej niż w poprzedni części; jest tak, jak powinno być od początku. Podczas gwałtownego hamowania niektóre auta ze standardowym zawieszeniem głęboko nurkują, dociążając przednią oś. Podczas pokonywania zakrętów przeciążenie nie tylko widać na wskaźniku, ale też czuć przechył nadwozia i to, że koła powoli tracą przyczepność i odrywają się od nawierzchni, zupełnie jakby za chwilę chciały wykrzyczeć: „Stary, tym razem naprawdę przesadzasz”.
Zupełnie inaczej jeździ się samochodami z różnymi napędami. Czuć też, czy auto ma odpowiedni rozkład masy, a charakterystykę pracy skrzyni biegów czy zawieszenia zawsze można dopasować do własnych upodobań. Drift amerykańskim pony carem to prościzna, ale próba powtórzenia tego tylnonapędowym samochodem z centralnie montowanym silnikiem jest już nie lada sztuką. Potężne maszyny na limicie naprawdę potrafią zachować się nerwowo i takie auta, podobnie jak w rzeczywistości, po prostu nie wybaczają wtedy błędów kierowcy. Albo potrafisz je opanować, albo przesiądź się do słabszego i spokojniejszego samochodu, który dasz radę wykorzystać na 100%, bo jest spora szansa, że w takiej konfiguracji będziesz po prostu szybszy.
W GT6 nie zabrakło możliwości tuningu. Tę opcję podzielono na cztery główne kategorie: opony, zawieszenie, moc i nadwozie. W ramach pierwszej można wybierać spośród opon komfortowych (twardych, średnich, miękkich), sportowych (twardych, średnich, miękkich), wyścigowych (twardych, średnich, miękkich), szutrowych oraz zimowych wyposażonych w kolce. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że rajdy (oraz próby driftu) nie grają dużej roli w całej grze. Nacisk położono na wyścigi.
Jakość i stan opon są często bagatelizowane przez kierowców w realnym świecie. To błąd, ponieważ to właśnie gumy są bezpośrednim łącznikiem samochodu z nawierzchnią – ich wybór jest więc bardzo ważny. Jak ważny i jak bardzo opony mogą zmienić charakter samochodu podczas wyczynowej jazdy, pokazuje właśnie Gran Turismo 6. Na przejażdżkę po jednym z moich ulubionych torów, którego konfigurację znam na pamięć, zabrałem tylnonapędowy samochód z mocnym silnikiem umieszczonym z przodu. Mimo że nie jestem nieomylnym Stigiem, który potrafi kręcić identyczne czasy kolejnych kółek, różnice pomiędzy oponami są na tyle wyraźne, że bez problemu udało mi się udowodnić wyższość każdej kolejnej gumy, biorąc pod uwagę jedno szybkie kółko. Zdziwiły mnie jedynie tak małe różnice pomiędzy kolejnymi rodzajami opon wyścigowych, ale mogę chyba zrzucić to na karb tego, że nie jestem profesjonalnym graczem. Jako poglądowe, poniższe wyniki powinny jednak wystarczyć.
Na oponach komfortowych, szczególnie twardych, auto było bardzo nerwowe i nadsterowne. Każda próba dodania gazu na skręconych kołach skutkowała ucieczką tyłu w bok, co wymagało szybkiej i precyzyjnej kontry. Opłacało się jechać spokojnie i nie prowokować poślizgów. Opony sportowe z kolei znacząco zmieniły charakter samochodu– stał się bardziej neutralny i skory do driftowania, jedynie gdy chciałem się pobawić i efektownie pokonać łuk. Opony wyścigowe, czyli slicki, po raz kolejny diametralnie zmieniły oblicze samochodu. Aż trudno uwierzyć, ile mogą zdziałać „tylko” opony. Slicki przeznaczone do maksymalnie szybkiej i precyzyjnej jazdy torowej mają jednak niską tolerancję na błędy kierowcy. Gdy zbagatelizuje się ucieczkę tyłu i nie zareaguje odpowiednio wcześnie, można zapomnieć o efektownej jeździe bokiem. Zamiast tego gracza czekać będzie spotkanie z trawnikiem, pułapką żwirową lub w najgorszym razie bandą.
Przy tym wszystkim warto pamiętać, że opony miękkie będą bardziej przyczepne, ale nie nadają się na dłuższe dystanse, ponieważ szybciej ulegają zużyciu (w moim odczuciu jest to niewspółmierne do korzyści, jaką oferują, skracając czas okrążenia). Pokazuje to grafika widniejąca na ekranie. Dlatego jeśli chodzi o ściganie się, a nie jazdę dla zabawy i wykręcania najlepszych czasów okrążeń, prawdziwa zabawa w GT6 zaczyna się dopiero podczas dłuższych wyścigów. Trzeba przemyśleć strategię doboru opon, biorąc pod uwagę dystans, ustawienia auta, nasz styl jazdy oraz możliwość zmiany pogody. Taktyką, w tym idealnym wybraniem momentu na pit-stop, naprawdę można wygrać wyścig, w którym na początku jedzie się w okolicach 10. miejsca teoretycznie bez szans na podium.
Trudno opisywać efekty każdej kolejnej zmiany poczynionej w samochodzie, dlatego jedynie wspomnę, że w zakresie zawieszenia można decydować się na gotowe zestawy lub wybrać konfigurowalny. Następne menu daje możliwość wymiany skrzyni biegów, sprzęgła, wału napędowego czy mechanizmu różnicowego. Kolejna kategoria (Moc) pozwala na tuning silnika, układu dolotowego, układu wydechowego, instalację turbosprężarki lub kompresora czy instalację butli z podtlenkiem azotu. Dzięki kolejnej kategorii można z kolei znacząco obniżyć masę auta. Każda zmiana wpływa na Punkty Osiągów samochodu, a część z nich jest nieodwracalna.
W grze można również kupować dodatki stylistyczne: pakiety aerodynamiczne, felgi czy tylne skrzydła. Można również zmieniać kolory aut oraz zabierać je do mechanika w celu umycia, wymiany oleju czy przywrócenia sztywności nadwozia, jeśli samochód ma już spory przebieg i jest po przejściach.
Nie symulator?
Łyżką, a raczej łyżkami dziegciu w beczce miodu są pewne niedociągnięcia. Mam wrażenie, że Polyphony Digital tak bardzo skupiło się na opracowywaniu fizyki w grze oraz pięknej grafiki, że zapomniało o bardzo ważnej sprawie – dźwięku silników. Co prawda auta brzmią charakterystycznie, ale ma to mało wspólnego z rzeczywistymi odgłosami potężnych silników wygrywających czasem przepiękne melodie. Dźwięki motorów są płytkie, nie mają głębi, a to szczególnie boli przy włoskich lub amerykańskich V8. Najładniej silniki brzmią przy rozruchu w garażu. Na torze nikną wśród pisku opon czy niekiedy nawet szumu powietrza opływającego karoserię. Są zbyt ciche i zbyt mało soczyste.
Kolejny minus Gran Turismo 6 to model uszkodzeń, a raczej jego brak. W ogóle nie ma mowy o uszkodzeniach mechanicznych, a zewnętrzne są jedynie symboliczne. Co prawda w tej grze liczy się czysta jazda i nikt z premedytacją nie będzie wjeżdżał w przeciwników czy bandy, ale niekiedy błąd na dohamowaniu mógłby wykluczyć z wyścigu. Tu po spotkaniu ze ścianą można, jakby nigdy nic, pojechać dalej z kilku(nasto)sekundową stratą. Na pochwałę zasługuje za to wyczuwalna i idealnie dobrana zmiana przyczepności na tarkach przy zakręcie oraz trawie i piachu poza torem. W GT6 nie warto oszukiwać, bo zwykle wyjazd poza tor, nawet jeśli skraca drogę, odbije się na czasie i/lub pozycji.
Ostatnia sprawa to AI wirtualnych kierowców. Mimo że się poprawiło, bo nie zawsze jadą grzecznie w rzędzie i dojeżdżają na tych samych pozycjach, z których wystartowali, to wiele jest jeszcze do dopracowania. Przeciwnicy w większości nie korzystają w pełni ze swoich samochodów, ale nie popełniają też rażących błędów. Zdarzają się im delikatne uślizgi, ale wyraźnie są pozbawieni charakteru i zaciętości, która pozwala czasem wygrać, nawet gdy jedzie się słabszym autem. W efekcie nietrudno jest zwyciężyć w wyścigu, jadąc samochodem z maksymalną dopuszczalną liczbą Punktów Osiągów (PO). Aby nie pozbawiać się możliwości równorzędnej rywalizacji z wirtualnymi przeciwnikami, często trzeba wybierać samochody słabsze pod tym względem o nawet blisko 100 PO. Dopóki jednak można żonglować samochodami i ich ustawieniami, każdy dobierze optymalny dla siebie poziom, aby ściganie naprawdę sprawiało przyjemność i nie kończyło się w połowie wyścigu, gdy zawodnik jadący na drugiej pozycji traci do prowadzonego przez gracza samochodu 20 s…
Trzeba jednak przyznać, że znacznie lepiej przeciwnicy zaczynają zachowywać się w ostatnim etapie kariery (Super). Naprawdę nie odpuszczają i przez to czasem potrafią wyjechać poza tor czy wpaść w poślizg.
Podsumowanie
Czy Gran Turismo 6 jest grą godną polecenia? Zdecydowanie tak, ale część elementów nadal wymaga dopracowania. Gra zapewnia miłośnikom motoryzacji taki ogrom wrażeń i tak wiele różnych możliwości rozgrywki i podziwiania aut (także organizowania im sesji zdjęciowych), że jestem pewien, że w napędzie mojej konsoli zagości jeszcze na długo.
Jednak warto pamiętać, że nic nie zastąpi prawdziwej jazdy samochodem, szczególnie jeśli ma się okazję poszaleć na zamkniętym obiekcie, na którym można badać granice możliwości posiadanych czterech kółek. Gran Turismo 6 dla użytkowników PlayStation 3 daje tego namiastkę i przede wszystkim oferuje możliwość wirtualnego posiadania horrendalnie drogich supersamochodów i maszyn wyścigowych, których sporej części pewnie nawet nigdy nie będzie okazji podziwiać na żywo.