Ferrari P80/C oficjalnie. Torowy potwór na indywidualne zamówienie
Włosi pochwalili się wyjątkowym autem. To jedyny egzemplarz na świecie. Drugiego takiego nie będzie. Powstał na indywidualne zamówienie ważnego klienta. Prace trwały aż 4 lata, lecz warto było czekać. P80/C zachwyca w każdym calu.
26.03.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:29
O jego wyjątkowości najlepiej świadczy sam czas tworzenia. Żadne, jednostkowe Ferrari w historii nie powstawało tak długo. To torowa maszyna, stworzona by dawać maksimum radości z jazdy i zadziwiać osiągami. Co więcej, uwzględniono tu wszystkie życzenia klienta, dzięki czemu powstał samochód szyty na miarę.
Najwięcej uwagi poświęcono aerodynamice. P80/C posiada torową homologację, lecz nie musi spełniać wymogów żadnej wyścigowej serii, dzięki czemu inżynierowie mieli niemalże dowolną rękę w kształtowaniu nadwozia. Udało im się wytworzyć idealny kompromis pomiędzy oporami powietrza, a dociskiem. Przy okazji powstał pojazd, który naprawdę nieźle wygląda. Inspirację stanowiły tu takie modele jak 330 P3/P4 oraz Dino 206 S.
Decyzją klienta oraz Ferrari jako bazę do budowy postanowiono wykorzystać wyścigowe 488 GT3. W stosunku do oryginału zmieniono jednak wnętrze, zwiększono rozstaw osi oraz zastosowano zupełnie nowe panele z włókna węglowego, składające się na kształt doskonałej aerodynamicznie karoserii. Kokpit został przesunięty do przodu, co sprawia, że auto prezentuje się potężniej i bardziej agresywnie.
Spora w tym zasługa pokaźnego, tylnego skrzydła oraz dyfuzora, którego nie powstydziłyby się bolidy Formuły 1. Jakby tego było mało, P80/C może zmieniać swój charakter. Ferrari postawiło na dwie konfiguracje: pokazową i wyścigową. Wszystko dzięki wymiennym elementom aerodynamicznym czy felgom o różnej masie i rozmiarze.
Każdy element tego samochodu został podporządkowany życzeniom klienta. Fotel, kokpit, rozmieszczenie przycisków, a nawet kształt boczków drzwi dopasowano pod konkretnego kierowcę. To prawdziwe dzieło sztuki na kołach i jak wiele wytworów artystów, owiane jest delikatną aurą tajemnicy.
Nie znamy bowiem dokładnych osiągów tego pojazdu. Nie wiemy też, ile jest wart. Pozostaje jedynie podejrzewać, że pod maską drzemie 3,9-litrowy silnik V8 sprzężony z dwusprzęgłową przekładnią - taki sam zestaw jak w dawcy, czyli 488 GT3. Niezależnie od tego, ile właściciel zapłacił za to cudo, zrobił świetny interes. Drugiego takiego pojazdu nie ma, a to oznacza, że jego wartość raczej będzie tylko wzrastać.