Stawka za przegląd samochodu może wzrosnąć. Wiemy, jakiej ceny chcą diagności
Właściciele stacji kontroli pojazdów chcą podwyżki stawek za przeglądy, a ministerstwo zmian nie wyklucza. Wiadomo już, ile mielibyśmy płacić. Doskonale wiadomo też, dlaczego.
Przedsiębiorcy mówią "dość"
Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów zbiera deklaracje właścicieli stacji diagnostycznych dotyczące podwyższenia opłat za obowiązkowe badania techniczne. Po zakończonym cyklu regionalnych szkoleń PISKP ma już 477 takich podpisów. Teraz organizacja rozpoczęła akcję poprzez swoją stronę internetową. Gdy dobiegnie końca, PISKP zwróci się do rządu. Wiadomo już, jakie będą postulaty organizacji.
- Stawką podstawową za badanie techniczne samochodu osobowego, która pokrywałaby zmiany gospodarcze, jakie zaszły w ciągu ostatnich 17 lat, byłoby 150 zł netto. Trzeba wiedzieć, że gdy wysokość obowiązujących do dziś opłat została ustalona, za minimalne wynagrodzenie brutto można było przeprowadzić osiem badań. Dziś można ich wykonać 28 - mówi Autokult.pl Marcin Barankiewicz, prezes zarządu Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów.
Gdyby postulaty PISKP-u zostały zrealizowane, właściciel auta osobowego przy okazji badania odchudziłby swój portfel o 184,5 zł. Zmiana jest znacząca, ale i argumenty przedsiębiorców są mocne. Cennik badań technicznych jest ustalony rozporządzeniem, a to nie zmieniło się od 2004 r. Od 17 lat zmotoryzowani płacą 98 zł brutto (cena zawiera podatek VAT) oraz 1 zł opłaty ewidencyjnej.
- Sytuacja przedsiębiorców prowadzących stacje kontroli pojazdów jest bardzo trudna. By zatrudnić diagnostę o odpowiednich kwalifikacjach, opłacić podatki, media i czynsz, a także dbać o jakość używanych urządzeń, trzeba wydać znacznie więcej niż przed laty. Z tego powodu już niebawem należy spodziewać się fali bankructw firm, które nie prowadzą innej działalności niż kontrola pojazdów - dodaje Marcin Barankiewicz.
Idą zmiany
Inicjatywa PISKP-u nie jest skazana na porażkę i powstała w idealnym momencie. Stoimy na progu zmian w systemie badań technicznych pojazdów. Od października 2020 r. rząd pracuje nad nowelizacją przepisów w tym zakresie. Zgodnie z planem mają one wejść w życie już 1 stycznia 2022 r. Pośpiech jest wskazany, bo to regulacja, która ma dostosować polskie prawo do unijnych rozporządzeń. Co potem?
"(…) Prace legislacyjne nad aktami wykonawczymi z zakresu badań technicznych pojazdów, w tym regulującymi wysokość opłat za badania techniczne pojazdów, będą mogły zostać podjęte po prawidłowym wdrożeniu wyżej wymienionej dyrektywy (2014/45/UE - przyp. red.) do polskiego porządku prawnego” - w odpowiedzi na jedną z interpelacji napisało w czerwcu Ministerstwo Infrastruktury.
Same zapowiadane już wcześniej zmiany nie sprostają oczekiwaniom właścicieli stacji kontroli pojazdów. Co prawda procedowany projekt ustawy przewiduje, że osoby, które spóźnią się z przeglądem o więcej niż 30 dni, zapłacą 150 proc. stawki podstawowej, ale w projekcie zapisano, że dodatkowe pieniądze będą stanowić przychód Transportowego Dozoru Technicznego, a nie konkretnej stacji diagnostycznej. Prawdopodobne jest, że kiedy politycy uporają się z nowelizacją ustawy, wezmą się za zmianę brzmienia rozporządzenia w sprawie opłat za badania okresowe.
- Najlepszym rozwiązaniem byłoby uzależnienie opłat za badania techniczne od wskaźnika inflacji lub od minimalnego wynagrodzenia. Wówczas sytuacja byłaby zależna od kondycji gospodarczej, a przedsiębiorcy naszej branży nie musieliby martwić się o rentowność w dłuższej perspektywie - kwituje prezes zarządu PISKP. W takim przypadku opłaty na stacjach kontroli pojazdów zmieniałyby się co roku. Jest tak na przykład z karami za brak obowiązkowej polisy OC.
Według danych Centralnej Ewidencji Pojazdów w 2020 r. w Polsce funkcjonowało 3197 stacji kontroli pojazdów. Przeprowadzono w nich 18,9 mln badań technicznych. To, ile będziemy płacić za badania w przyszłości, okaże się zapewne w ciągu najbliższych miesięcy.