Będą ostrzejsze kontrole spalin. Ministerstwo Środowiska potwierdza
Rząd jest zdecydowany, by walczyć z samochodami zanieczyszczającymi powietrze - informuje resort środowiska. Mają być one wyłapywane podczas bardziej restrykcyjnych kontroli technicznych. To może być hekatomba diesli.
07.02.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:54
Badaniami w "ropniaka"
Rząd zamierza wprowadzić rozszerzony zakres kontroli emisji spalin. Badany ma być każdy samochód podlegający obowiązkowym przeglądom technicznym, a normy mają być zaostrzone - czytamy w odpowiedzi Ministerstwa Środowiska na dotyczącą zjawiska smogu interpelację poselską złożoną przez Barbarę Chrobak i Jarosława Sachajkę z Kukiz'15.
Zgodnie z deklaracjami zawartymi w odpowiedzi resortu, wprowadzone zostanie nowe kryterium oceny zadymienia dla pojazdów posiadających silniki o poziomie emisji Euro 5 i Euro 6, a więc dla zarejestrowanych od stycznia 2011 r. Zgodnie z obowiązującymi dziś przepisami współczynnik zadymienia spalin w autach zarejestrowanych po raz pierwszy po 30.06.2008 r. może wynosić do 1,5 m-1. Po zmianach ma być to nie więcej niż 0,2 m-1, więc zmiana będzie gigantyczna. Dla porównania, samochody po raz pierwszy zarejestrowane przed 30.06.2008 r. mogą charakteryzować się współczynnikiem zadymienia wynoszącym 2,5 m-1 dla aut wolnossących i 3,0 m-1 dla pojazdów z silnikami wyposażonymi w turbinę.
By badania były wiarygodne, wprowadzone zostaną również wymagania dotyczące urządzeń diagnostycznych, którymi posługują się pracownicy stacji kontroli pojazdów. Ustanowiony ma być również nadzór nad urządzeniami. Co więcej, wyniki otrzymane podczas badań każdego samochodu mają być archiwizowane. Wynik znajdzie się nie tylko w bazie danych stacji kontroli pojazdów, ale też w wydawanym przez diagnostę zaświadczeniu. Co może dziwić, na razie nie mówi się o umieszczaniu wyników w Centralnej Ewidencji Pojazdów. Stacje kontroli pojazdów mają raportować na temat otrzymanych wyników, co wymusi na nich obligatoryjne przeprowadzanie analizy spalin podczas badań technicznych.
Cel - filtr cząstek stałych
Po co, według deklaracji Ministerstwa Środowiska, rząd chce zaostrzyć normę zadymienia spalin dla nowszych diesli? Ma to być sposób na walkę z powszechnym w Polsce procederem wycinania filtrów cząstek stałych (DPF). Urządzenie, które posiadają praktycznie wszystkie samochody z silnikiem Diesla homologowane według normy Euro 5, czyli od 2011 r., mają za zadanie wyłapywać ze spalin cząstki sadzy. Są one szkodliwe dla wdychających je ludzi. Filtr cząstek stałych w toku użytkowania samochodu zaczyna być kłopotliwy i wymaga sporych nakładów finansowych. Dlatego też wielu naszych rodaków po prostu zleca jego wycięcie. W efekcie samochód "na papierze" jest stosunkowo przyjazny środowisku, a tak naprawdę emituje znacznie więcej szkodliwych substancji.
Jak widać, rząd wychodzi z założenia, że jeśli wprowadzi drakońską normę zadymienia dla aut, które powinny mieć filtr cząstek stałych, usunie z dróg auta z wyciętymi DPF-ami. W praktyce oka tego sita mogą okazać się zbyt gęste. - Kłopoty z zadymieniem miewają nawet trzyletnie samochody, które trudno podejrzewać o brak filtra cząstek stałych. Jeśli werdykt miałby się opierać jedynie na wskazaniu dymomierza, to obawiam się, że oprócz tych aut, w których rzeczywiście wycięto DPF, badania mogą nie przechodzić kompletnie wyposażone auta. Czasem wiele zależy nawet od paliwa - mówi nam pragnący zachować anonimowość pracownik stacji kontroli pojazdów.
Jeśli kierowca nie mógłby otrzymać pieczątki przeglądu bez zaliczenia testu zadymienia spalin, wielu kierowców, którzy wycięli DPF-y musiałoby wstawiać je na nowo. Taka operacja to koszt kilku tysięcy złotych.
Pozostaje jeszcze sposób wprowadzenia zapowiedzianych regulacji do polskich przepisów. Próba znowelizowania prawa o przeglądach w grudniu 2018 r. zakończyła się fiaskiem z powodu oporu właścicieli stacji kontroli pojazdów, którzy nie chcieli ponosić dodatkowych kosztów związanych z projektowaną opłatą jakościową. Niewykluczone, że zmiany w systemie kontroli pojazdów będą wprowadzane nowym, procedowanym od początku projektem nowelizacji Prawa o ruchu drogowym. W takim przypadku przyjdzie nam jeszcze na nie poczekać.