Verva Street Racing - ryk silników i zapach spalin w sercu Warszawy!

"Takiej imprezy w Warszawie, ba, nawet w całej Polsce, jeszcze nie było!" - to zdanie wędrowało po wczorajszej trasie Verva Street Racing niczym mantra. Od niego rozpoczęła się wielka zabawa, na nim też się zakończyła. Mieliśmy dorównać ulicznym zawodom w Monte Carlo, przynajmniej takie było założenie. Jak wyszło w praktyce? Troszkę gorzej...

Verva Street Racing - ryk silników i zapach spalin w sercu Warszawy!
Piotr Mazanek

22.08.2010 | aktual.: 30.03.2023 13:29

"Takiej imprezy w Warszawie, ba, nawet w całej Polsce, jeszcze nie było!" - to zdanie wędrowało po wczorajszej trasie Verva Street Racing niczym mantra. Od niego rozpoczęła się wielka zabawa, na nim też się zakończyła. Mieliśmy dorównać ulicznym zawodom w Monte Carlo, przynajmniej takie było założenie. Jak wyszło w praktyce? Troszkę gorzej...

Na miejsce dotarłem w okolicach godziny jedenastej. Niestety wejście na teren imprezy nie należało do łatwych zadań. Po pierwsze jako takich wejść dla publiczność nie było zbyt wiele, a do tych istniejących ustawiały się gigantyczne kolejki. Obok stacji metra "Świętokrzyska" odbywało się od 10:00 Pit Party. Na odcinku długości około 0,5 km ustawiły się wszystkie samochody, motory itp. biorące udział w pokazach. Nie zabrakło również pięknych pań, które rozdawały przechodniom upominki. Problem w tym, że wejście na Pit Party miały tylko osoby z biletem na trybuny za który trzeba było zapłacić 150 zł (sic!) oraz prasówka.

Obraz

Rzuciłem okiem na rozstawiające się samochody i hostessy, zrobiłem kilka zdjęć. Postanowiłem przejść parkiem Saskim na plac Piłsudskiego, gdzie była główna scena oraz Start&Finish. Gdy wkroczyłem na plac o 11:30 zobaczyłem tysiące ludzi ustawiających się za metalowymi barierkami, rozkładających kocyki na trawie i odwiedzających okoliczne pawilony (gastronomia, stacje telewizyjne, gadżety). Poszedłem przyjrzeć się z bliska torowi. Co kilka metrów ustawiono klocki z pomalowanych opon samochodowych, publiczność od toru oddzielały dwa pasy metalowych barierek (między nimi służby bezpieczeństwa), tor zabezpieczały również betonowe bloki. Generalnie zabezpieczeń było mnóstwo i dobrze, bo na szczęście nic się nikomu nie stało.

Obraz

Wokół mnie było zadziwiająco dużo całych rodzin. Najbardziej podekscytowani byli mali chłopcy, którzy ciągli swoich ojców za ubrania pytając "a kiedy będą szybkie samochody?". Dla lwiej części widzów była to pierwsza w życiu okazja by na żywo zobaczyć najszybsze auta świata. Niestety, na pierwsze z nich musieliśmy czekać do godziny 13. Planowano rozpoczęcie imprezy o 12, jednak wtedy ograniczono się do puszczania muzyki. O 13 na scenę wkroczyli prowadzący i zaczęło się. Najpierw oczywiście zachwalanie organizacji i krótkie przedstawienie programu, a chwilę potem objazdowa runda 14 kabrioletów. W środku masa gwiazd - szefostwo Orlenu, Piotrek Małachowski i Krzysztof Hołowczyc. Ten ostatni robił zresztą za etatowego komentatora na Verva Street Racing. Za bezcenne muszę uznać miny dzieci, które ustawiły się w okół mnie. Tatusiowie podnosili ich, by mogli zobaczyć sportowe auta i wielkie gwiazdy. Podniecenie było czuć w powietrzu ;-)

Po rundzie pokazowej na arenę wkroczyły samochody marki Porsche. Najpierw kwalifikacje do wyścigu, które trwały około 10 minut. Stałem bardzo blisko toru i byłem pod niesamowitym wrażeniem. Pod jeszcze większym były moje uszy, które ledwo wytrzymywały skądinąd cudowny ryk silników ze sportowych Porsche. Nie obyło się bez lekkich awarii, ale generalnie wszystko przebiegło dość sprawnie. Chwilę po zakończeniu kwalifikacji reporter złapał kierowców na krótkie wywiady. Każdy z nich powtarzał, że stołeczny tor jest wymagający, dość trudny i nie ma zbyt wielu miejsc, w których można się porządnie rozpędzić.

Kolejne atrakcje posypały się lawinowo. Najpierw oczy publiczności uradowały występy kaskaderskie kilku motocyklistów, co wywołało salwę braw. Następnie uliczna bitwa - samochodu i motocyklu BMW. Motocykl rozpędza się do setki w nieco ponad 2 sekundy, samochód w około 4. Organizatorzy dali więc fory dla auta puszczając je na tor 3 sekundy przed motorem. Na dwóch okrążaniach zniwelowanie tej przewagi okazało się niemożliwe. Wszyscy się jednak mocno emocjonowaliśmy i kibicowaliśmy motorowi, który wyjechał później. Chwilę później mogliśmy podziwiać auta biorące udział w Dakarze oraz motory KTM (Marek Dąbrowski i Kuba Przygoński zmietli konkurencję). Następnie pierwszy w Polsce wyścig bolidów F3. Wśród trzech bolidów znalazł się prowadzony przez naszego rodaka, Kubę Germaziaka. Ten młody kierowca był zresztą twarzą imprezy - jego nazwiskiem opatrywano wszystkie gadżety związane z imprezą, organizatorzy często o nim wspominali podczas całego dnia.

Verva Street Racing

Potem finał Porsche Cup i kolejne pokazy, na torze znalazły się takie auta jak Ferrari Scuderia, Nissan GTR, Mercedes SLS AMG i Ford Shelby GT 500. Emocje rosły z każdą minutą, każdy czekał na zbliżające się pokazy bolidów F1. Wprawdzie podniecenie było wręcz wyczuwalne, jednak wiele osób rezygnowało z pobytu przy samych barierkach. Sam też tego uświadczyłem z prostego powodu - uszy mi nie wytrzymywały. Kocham ryk silnika, ale połączony ryk z 10 maszyn, które przejeżdżają na wyciągnięcie ręki to jednak trochę "za dużo" dla nieprzyzwyczajonych bębenków ;-)

Obraz

Tuż przed wielkim finałem w postaci wyścigów F1 na tor wkroczyły gokarty. Zaczął się "Wyścig gwiazd", w którym udział wzięli Daria Widawska, Michał Figurski, Marina Łuczenko, Przemek Saleta, Matylda i Mateusz Damięccy, Sonia i Maja Bohosiewicz, Ania Bosak, Tomasz Iwan, Małgorzata Kożuchowska, Hirek Wrona, Alan Andersz, Krzysztof Banaszyk, Paweł Deląg i Ola Szwed. Z rywalizacji wyszedł zwycięsko bodaj najmłodszy uczestnik, czyli Alan Andersz. Na szarym końcu, jako wielki gwóźdź imprezy w końcu zobaczyliśmy bolidy F1. Szkoda, że tylko przez osiem okrążeń. Chciałbym Wam jakoś przekazać ten dźwięk przejeżdżających bolidów, ale to chyba niemożliwe. Głośność i jednocześnie piękno tego dźwięku jest tak unikatowe, że nie da się go opisać. Impreza zakończyła się ponownym pokazem najlepszych samochodów biorących udział w Verva Street Racing.

Obraz

Pokuszę się o małe zestawienie plusów i minusów wyścigów w sercu Warszawy...

Minusy:

  • organizacja wejść dla widzów
  • brak kontroli kładek nad torem, gdzie robił się kilkunastominutowy zator
  • stosunkowo drogie bilety na trybuny
  • mocno ograniczona widoczność na tor dla osób bez biletów
  • rozciągnięcie w czasie, które w upale było bardzo uciążliwe

Plusy:

  • pierwszy taki wyścig w Polsce
  • mnóstwo atrakcji pobocznych (gastronomia, rozdawane gadżety, możliwość zdobycia autografu i zrobienia sobie zdjęcia przy autach)
  • występy F3 i F1, które przyciągnęły najwięcej widzów
  • promowanie motoryzacji w stolicy
  • być może to pierwszy krok do organizacji wielkich imprez motoryzacyjnych w Polsce
  • niesamowite wrażenia wzrokowe i słuchowe dla każdego

PS Do dzisiaj nie słyszę na jedno ucho ;-)

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)