Unia chce zmian w przeglądach. Diagności sprawdzaliby ADAS, choć jeszcze nie mają czym

W 2023 r. władze Unii Europejskiej poddadzą rewizji przepisy kształtujące system obowiązkowego badania stanu pojazdów. Propozycja przewiduje, że podczas przeglądów będzie sprawdzało się elektroniczne systemy zwiększające bezpieczeństwo. Tyle że na razie to niemożliwe.

Kamery i czujniki za przednią szybą niebawem będą standardem
Kamery i czujniki za przednią szybą niebawem będą standardem
Źródło zdjęć: © Tomasz Budzik
Tomasz Budzik

25.03.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:09

Nowe systemy, nowe obowiązki

W ciągu kilku ostatnich lat producenci samochodów intensywnie pracują na polu aktywnych systemów bezpieczeństwa i konkurują ze sobą, oferując coraz więcej takich systemów w coraz niższej cenie. W przypadku aut kompaktowych czy nieco większych klienci oczekują już, że w podstawowych konfiguracjach modeli otrzymają takie dodatki jak system zabezpieczający przed kolizją czołową, asystent martwego pola lusterek, aktywny tempomat czy system utrzymywania pojazdu w założonym pasie ruchu. Takie rozwiązania, nazywane wspólnie ADAS, są coraz częstsze w nowych i mających kilka lat pojazdów, a fakt, że od 2022 roku staną się one obowiązkowe w każdym nowo prezentowanym modelu i generacji, jeszcze mocniej wpłynie na ich popularność.

Od początku oczywiste było, że władze UE takiej ilości elektroniki w pojazdach nie będą na dłuższą metę ignorować. Jak informuje ETSC, Parlament Europejski rekomenduje Komisji Europejskiej zajęcie się stworzeniem przepisów, które w przyszłości wprowadzą nowe elementy do obowiązkowych badań technicznych samochodów. Chodzi o sprawdzanie systemu eCall, który po zderzeniu automatycznie wzywa służby ratunkowe, kontrolę systemu zapobiegania zderzeniom czołowym czy inteligentnego asystenta prędkości (ISA). W ostatnim z tych przypadków miałoby chodzić o sprawdzenie, czy system nie został "rozbrojony" przez użytkownika pojazdu.

Brzmi poważnie i takie są też zamiary władz UE. Nie oznacza to jednak, że wkrótce zobaczymy nowe przepisy. Jak się okazuje, droga do zmian jest jeszcze daleka. - W strukturach europejskich prowadzone są już działania, które mają doprowadzić do stworzenia metodyki takich badań, ale na razie jeszcze jej nie ma - mówi Autokult.pl Marcin Barankiewicz, prezes zarządu Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów.

Nowe obowiązki wymagałyby wyposażenia SKP w nowy sprzęt
Nowe obowiązki wymagałyby wyposażenia SKP w nowy sprzęt© mat. pras. Texa

- Nie ma też urządzeń, które pozwalałyby na kontrolę kalibracji czujników i kamer systemu ADAS w warunkach przeglądu pojazdu, a więc w ograniczonym czasie i charakterystycznych dla stacji kontroli pojazdów warunkach lokalowych. Wreszcie nie ma przepisów, które zmusiłyby producentów samochodów do udzielania dostępu do danych diagnostycznych takich systemów, a bez tego nic nie da się zrobić. Na obecną chwilę wyobrażam sobie tylko odczyt danych komputera pokładowego o ewentualnych błędach związanych z tymi systemami - dodaje Marcin Barankiewicz.

Kruchość elektroniki

Popularyzacja elektronicznych systemów poprawy bezpieczeństwa (ADAS) ma doprowadzić do spadku liczby poważnych wypadków i śmiertelności na drogach. Nic nie ma jednak za darmo, a wydatek nie ograniczy się do kwoty, o którą droższe są wyjeżdżające z salonów samochody wyposażone w takie rozwiązania. Płacić trzeba podczas całego czasu użytkowania aut a systemami z rodziny ADAS, ponieważ są one bardzo precyzyjne, a co za tym idzie dość delikatne.

W 2020 r. napisał do nas czytelnik, który w niemal nowych samochodzie (20 tys. km) borykał się z ciągłymi problemami z działaniem adaptacyjnego tempomatu. Jak się okazuje, przyczyn takiego stanu rzeczy może być wiele - od niesprawności czujników, przez zamontowanie tablicy rejestracyjnej w nieodpowiedniej ramce, po "przygody", które mogło mieć auto. Adaptacyjny tempomat czy system zapobiegania kolizjom czołowym działają dzięki sieci sensorów i radarów. Wystarczy zmiana w geometrii zawieszenia, spowodowana na przykład jazdą po dziurawych drogach, by z czasem system się rozregulował.

Kalibracja niektórych systemów wymaga nie tylko przyrządów, ale też dużego zasobu wolnego miejsca, którego na stacjach kontroli pojazdów po prostu nie ma
Kalibracja niektórych systemów wymaga nie tylko przyrządów, ale też dużego zasobu wolnego miejsca, którego na stacjach kontroli pojazdów po prostu nie ma© mat. pras. Texa

Podobnie może być z zarysowaniami czy pęknięciami przedniej szyby w okolicy lusterka wstecznego. To właśnie tam zwykle umiejscowione są najważniejsze dla takich systemów czujniki czy kamera układu. Jeśli obraz nie jest bliski doskonałości, do systemu będą trafiały niewłaściwe dane, a to doprowadzi do odchylenia w działaniu ADAS-u. A ile może kosztować doprowadzenie systemów do ładu? Dziś są to niemałe pieniądze.

Kalibracja czujników systemu ADAS to koszt kilkuset złotych za jeden system (np. monitorowania martwego pola lusterek). Obecność takich układów zwiększa również koszt regulacji zawieszenia. Po korekcie jego geometrii konieczne jest również skalibrowanie systemu. Każda stłuczka, nawet jeśli nie doszło do poważnych uszkodzeń, oznacza więc dodatkowe koszty. Podobnie może być po wjechaniu z dużą prędkością w dużą dziurę w nawierzchni czy po potrąceniu zwierzęcia. Więcej trzeba zapłacić również w przypadku wymiany przedniej szyby. Różnice pomiędzy autem wyposażonym w systemy ADAS i takim, które ich nie ma, może wynosić nawet 100 proc.

Unia Europejska od 2022 r. nakaże montowanie systemów ADAS w każdym nowym samochodzie. Oczywiście ze względów bezpieczeństwa. Poprawy na tym polu nie należy się jednak spodziewać, jeśli kierowcy nie będą dbać o prawidłowe działanie tych układów. W takiej sytuacji elektroniczny asystent mógłby się stać zagrożeniem, bo przyzwyczajony do polegania na takich rozwiązaniach kierowca z łatwością zawierzy swój los elektronice, nie wiedząc, że ta może zawieść. Wprowadzenie kontroli działania ADAS-u będzie koniecznością. Oby dla zmotoryzowanych oznaczało to jak najmniejsze wydatki.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)