Strach przed chińskimi autami "przesadzony", przekonuje dyrektor generalny BMW
Napięcie pomiędzy Unią Europejską a Chinami w kontekście elektryków z Państwa Środka wcale nie maleje. Największe tuzy przemysłu na Starym Kontynencie przestrzegają jednak przed podniesieniem ceł. Mają w tym oczywiście swój interes.
25.03.2024 | aktual.: 25.03.2024 19:39
Rozwój chińskiego przemysłu motoryzacyjnego polaryzuje nie tylko opinię publiczną, ale również całą branżę, w szczególności tę europejską. Marki z Państwa Środka coraz śmielej poczynają sobie na Starym Kontynencie i realizują swoje długoterminowe plany. Na ich końcu zaś jest natomiast stanie się kluczowymi elementami rynku europejskiego.
Producenci aut z Chin mogą oczywiście liczyć na ogromne wsparcie państwa, dzięki czemu mogą oferować konkurencyjne propozycje w stosunku ceny do jakości. Narzucona wojna cenowa to coś, czego wiele koncernów się bało. W pewnym momencie zaś do akcji wkroczyła Unia Europejska.
Zobacz także
Śledztwo, którego wyniki Komisja Europejska przedstawiła w marcu 2024 r., wskazało, że dotacje przyznawane przez chiński rząd producentom samochodów elektrycznych można uznać za nieuczciwe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Branża motoryzacyjna znalazła się w centrum politycznej walki o wpływy na linii UE-Chiny. Bardzo możliwe, że Unia będzie chciała podwyższyć cła na chińskie samochody elektryczne do poziomu 10 proc., co miałoby wyrównać wpływ wspomnianych dofinansowań. O tym, że nie jest to słuszne rozwiązanie, powiedział w rozmowie dla "Automotive News Europe" dyrektor generalny BMW, Oliver Zipse.
Cła na chińskie auta? Politycy są na tak, koncerny boją się zemsty
Oczywiście takie słowa ze strony dyrektora generalnego bawarskiej marki mają swoje poparcie w ewentualnych konsekwencjach dla europejskich koncernów. Chiny jasno dały do zrozumienia, że w razie podniesienia ceł lub nałożenia kar na producentów z Państwa Środka, odpłacą Unii pięknym za nadobne.
To dla BMW byłby ogromny cios. Chiny bowiem są obecnie dla Niemców największym rynkiem zbytu. W 2023 r. sprzedali oni dokładnie 824 832 egzemplarze swoich samochodów, co stanowiło 32 proc. ich całkowitej globalnej sprzedaży.
Oczywiście sprzedaż to tylko jedna kwestia. Drugą, równie poważną, są fabryki, które z pewnością mogłyby mocno ucierpieć na zemście chińskiego rządu. Nic więc dziwnego, że słowom Olivera Zipse wtórują inni CEO największych europejskich koncernów, m.in. Ola Kallenius (Mercedes), Oliver Blume (Grupa Volkswagena) czy Luca de Meo (Renault).