Niedoszły konkurent Evo i Imprezy. Mazda 626 MPS mogła pozamiatać na rynku

Na przełomie wieku sprawa była bardzo prosta – albo przekonywało cię Mitsubishi Evo, albo stawałeś murem za silnikiem typu boxer i broniłeś Subaru Imprezy. Niewiele brakowało, by pojawiła się trzecia opcja: Mazda 626 MPS z dwoma turbinami i stałym napędem na cztery koła.

To chyba oczywiste, że na przełomie wieków nie mogło obejść się bez gigantycznych skrzydeł
To chyba oczywiste, że na przełomie wieków nie mogło obejść się bez gigantycznych skrzydeł
Źródło zdjęć: © mat. prasowe Mazda
Mateusz Lubczański

08.03.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:22

Salon samochodowy w Genewie, 2000 rok. Na stoisku Mazdy obok Tribute i Demio stało to: koncept modelu 626 MPS (Mazda Performance Series), który pokazywał na co stać japońskiego producenta. Pod maską 626 umieszczono silnik V6 (KL-ZE) z dwiema turbinami. Ale to nie był koniec modyfikacji.

Tak, nadwozie nie było specjalnie subtelne.
Tak, nadwozie nie było specjalnie subtelne.© mat. prasowe Mazdy

W komorze udało się zmieścić większą chłodnicę i intercooler, zmodyfikowano oprogramowanie sterujące jednostką, wymieniono wydech. Oficjalnie moc wynosiła 280 KM (co było przestrzegane w Japonii jako "dżentelmeńska umowa" wynikająca z bezpieczeństwa), ale nieoficjalnie silnik był o wiele mocniejszy. Generował ok. 390 Nm.

Moc trafiała na cztery koła poprzez manualną przekładnię, lecz producent nie ujawnił skąd wziął tę konstrukcję napędu. Sprint do setki wynosił ok. 5 sekund. Nieźle to mało powiedziane. Oczywiście powiększono też hamulce, zwiększono rozstaw kół, a same amortyzatory można było regulować.

Niestety, Mazda 626 MPS pojawiła się za późno. Za 2 lata na rynku miała pojawić się nowa generacja "szóstki", a samo przyjęcie auta, choć ciepłe, nie przekonało zarządu, by wprowadzić wersję MPS na rynek. Dopiero kolejna generacja okazała się godna czegoś mocniejszego – dokładnie 260-konnej wersji znanej też jako Mazdaspeed.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)