Nasze ulubione pickupy [przegląd redakcji #31]

Nasze ulubione pickupy [przegląd redakcji #31]

HSV Maloo R8 LSA
HSV Maloo R8 LSA
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | HSV
04.11.2022 10:35, aktualizacja: 05.11.2022 16:44

Z perspektywy przeciętnego Europejczyka nadwozia typu pickup nie mają większego sensu. Mimo to nie brakuje amatorów takich konstrukcji. Trudno się dziwić, bo wiele z nich to naprawdę świetne samochody. Poznajcie nasze typy.

1 / 7

Mateusz Lubczański - 1985 Toyota SR5 Xtra Cab

Toyota SR5 Xtra Cab
Toyota SR5 Xtra Cab© mecum auctions | JOSHUA BATES

Wybór był trudny, gdyż za dzieło sztuki uważam drugą generację Forda F-150, wysoko też oceniam "osiołka Pepe", czyli Forda Bronco. Pierwsze miejsce zgarnia jednak Hilux, zwłaszcza w specyfikacji z "Powrotu do przyszłości". Tu wszystko się zgadza: kolor, wyposażenie, opony, wygląd. Rocznik 1985 jest kluczowy – to ostatni rok sztywnej osi z przodu, ale i pierwszy rok turbodoładowanego silnika 22R-TE. Może nie był za mocny, ale za to przynajmniej dużo palił.

2 / 7

Aleksander Ruciński - HSV Maloo R8 LSA

HSV Maloo R8 LSA
HSV Maloo R8 LSA© Materiały prasowe | HSV

Ute to bez wątpienia jedna z najbardziej bezsensowych kategorii w motoryzacji. Pickupy łączące sporą przestrzeń bagażową ze sportowo-codziennym charakterem są bardziej australijskie niż kangury i opera w Sydney, a najwybitniejszym przedstawicielem tego gatunku jest dla mnie HSV Maloo R8 LSA. Ute ostateczne, z 6,2-litrowym V8 generującym 600 KM mocy i 691 Nm maksymalnego momentu obrotowego, przekazywanego rzecz jasna na tylne koła. Styliści nawet nie próbowali ukrywać prawdziwego charakteru tego pickupa, któremu bliżej do wyścigówki niż pojazdu użytkowego. Trudno o bardziej nieracjonalne połączenie nadwozia i napędu. I właśnie to jest wspaniałe!

3 / 7

Filip Buliński - GMC Syclone

GMC Syclone
GMC Syclone© Materiały prasowe | GMC

Z praktycznie zerowymi możliwościami terenowymi przez obniżone zawieszenie, ładownością 200 kg, którą osiągano zabierając pasażera, i zaleceniem od producenta, by lepiej nie holować przyczepy, GMC Syclone wydaje się najgorszym pick-upem w dziejach. Ale fakt, że turbodoładowany, 280-konny silnik o pojemności 4,3 litra we współpracy z napędem na cztery koła wystarczył, by na prostej zmiażdżyć Ferrari 348 TS oraz dorównać Dodge’owi Viperowi, nie tylko podkręca absurdalność całej sytuacji, ale i sprawia, że wybaczam mu wymienione wcześniej "niedogodności". Złożony z części, które akurat były pod ręką, szokował osiągami, ale prowadzeniem nie odstawał od swoich użytkowych "rywali". Choć rynek go nie docenił, a historia nieco zapomniała, był swego czasu jednym z najlepiej przyspieszających aut na świecie. I to mimo faktu, że pod maską wcale nie siedziało V8.

4 / 7

Tomasz Budzik - GMC Sierra I

GMC Sierra I
GMC Sierra I© Karmann | Creative Commons

Jeśli miałbym zasiąść za kierownicą pickupa, to po to, by przemierzać potężne przestrzenie z potrzebnym mi do tego wyposażeniem na pace. W takiej sytuacji chciałbym, żeby mój samochód był prosty w budowie, obdarzony odpowiednio dużym silnikiem i niekoniecznie luksusowy. Dlatego moim wyborem byłby pickup GMC Sierra zaprezentowany w 1988 r. Auto, którego bliźniakiem był Chevrolet C/K, swoim wyglądem budzi respekt, ale nie ma w sobie aspiracji do bycia pojazdem luksusowym. Niezależne przednie zawieszenie dawało wyższy komfort jazdy – nawet po bezdrożach, które nie były mu straszne. Wybór silników o pojemności od 4,1 do 7,4 l pozwalał każdemu klientowi wyjechać z salonu autem skrojonym do własnych potrzeb. W 1990 r. powstał nawet Chevrolet 454 SS, którego przeznaczeniem było raczej palenie gum pod światłami, a nie asystowanie w pracy czy podróżach. Podsumowując, był to wszechstronny pickup, który mógł zostać twoim przyjacielem na lata.

5 / 7

Mariusz Zmysłowski - Ford Ranger Raptor

Ford Ranger Raptor
Ford Ranger Raptor© Autokult | Mariusz Zmysłowski

Są większe, są mocniejsze, ale ten jest "jedyny taki". Nie ma ciężkiej V z przodu, jak jego amertkański, większy krewny, więc w locie nie nurkuje frontem. Jednocześnie ma zawieszenie godne samochodu rajdowego. To jest ten typ auta, który jeśli nie przejedzie przez przeszkodę, to prawdopodobnie nad nią przeleci. Forda Rangera Raptora pokocha każdy, kto odważy skorzystać się na bezdrożach z maksimum jego możliwości. Jednocześnie jest zupełnie znośny w codziennym życiu, chociaż wygląda jak milion dolarów. Raptor jest odpowiedzią na pytanie o samochód do wszystkiego, dający frajdę, mieszczący rodzinę, praktyczny w każdych warunkach.

6 / 7

Marcin Łobodziński - Toyota Hilux

Toyota Hilux
Toyota Hilux© Materiały prasowe | Toyota

Niestety trudno mi na takie pytanie odpowiedzieć jednoznacznie, bo jestem wielkim miłośnikiem pickupów. Oczywiście mógłbym wspomnieć tu o kilku amerykańskich modelach, bo właśnie one budzą duże emocje. Starsze Fordy F-150 to wizualnie kwintesencja pickupa, szczególnie modele z lat 80. i wczesnych 90. Nowsze fordy, ramy czy chevy to coś, co mi się marzy. I choć nie ma żadnego sensu posiadania w Europie modeli Heavy czy Super Duty, to właśnie do nich serce bije mi najmocniej i mógłbym je wszystkie zamknąć do worka o nazwie ulubione. Gdybym miał szukać czegoś sensownego i współczesnego, dostępnego u nas w sprzedaży, to bez zawahania brałbym jeepa gladiatora. Jednak odpowiadając kompleksowo na prosto postawione pytanie: "jaki jest twój ulubiony pickup?" najpełniejszą odpowiedzią będzie: Toyota Hilux. Jeśli chodzi o Hiluxa jako model, to każda generacja mi się podoba, od pierwszej zaczynając. Jest to też model, który mógłbym mieć bez napędu 4WD i w dowolnej odmianie. Niemniej klasykiem nad klasyki jest dla mnie Hilux IV wytwarzany w latach 83-88, ostatni z dwoma sztywnymi mostami. Ideałem byłby 150-konny benzynowy silnik V6 pod maską lub... wolnossący diesel 2.5 o mocy 83 KM.

7 / 7

Szymon Jasina - Ford F-150 Raptor

Ford F-150 SVT Raptor
Ford F-150 SVT Raptor© Ford

Uwielbiam pickupy, a najbardziej te bezsensowne, jak wymienione już tu Maloo czy Syclone. Ale jednego mi w tym zestawieniu brakuje – dzisiejszego króla pickupowego ekstremum, czyli Forda F-150 Raptora. Tak, zgadzam się, że Ranger Raptor jest świetny. W mało którym aucie się tak dobrze bawiłem, jak w nim. Ma wygląd, niesamowite zawieszenie, ale brakuje mu choć nieco większego i mocniejszego silnika, który by usprawiedliwiał bojową nazwę. Tak, 2-litrowy diesel tam wystarcza i jest to rozsądny wybór, ale Raptor nie powinien być rozsądny! Dlatego dla mnie cały czas o poziom wyżej stoi oryginał z USA. F-150 Raptor pierwszej generacji miał amerykańsko wielkie V8 o pojemności 5,4 l, a opcjonalnie 6,2 l. Druga dostała podwójnie doładowany silnik z Forda GT (pickup z motorem z superauta!). W trzeciej znowu mamy wybór – to samo V6 ze sportowym rodowodem lub doładowane V8 o mocy 710 KM i nazwie Predator.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)