Jak długo można "parkować" na pasie awaryjnym autostrady? Zgodnie z prawem - w nieskończoność
Samochody stojące na pasach awaryjnych autostrad to nieszczególnie rzadki widok. Zwykle jednak ich właściciele czekają na pomoc i zabierają pojazdy możliwie szybko. Są jednak przypadki takie jak ten na zdjęciu. Mija już trzeci tydzień postoju. Czy to zgodne z prawem?
01.08.2022 | aktual.: 05.07.2024 11:14
Samochód można zatrzymać na pasie awaryjnym autostrady, jeśli dojdzie do awarii pojazdu. Wielu kierowcom wydaje się, że trzeba takie auto jak najszybciej zabrać, bo zostanie odholowane. Nic bardziej mylnego.
Jeśli samochód nie stwarza zagrożenia w ruchu drogowym, nie stwarza zagrożenia dla nawierzchni oraz dla środowiska, to nie ma przepisów, które obligowały by jakąkolwiek służbę do jego odholowania.
Oczywiście dobrym zwyczajem jest zabranie takiego pojazdu najszybciej jak to możliwe, a nawet leży to w interesie jego właściciela. Przecież auto ma jeździć, a nie stać, a jeśli już ma stać, to lepiej, żeby stało tam, gdzie jest to najbezpieczniejsze. Wydaje się to tak logiczne, jak podejrzane wydaje się zostawianie auta na autostradzie na kilka tygodni.
O ile przypadek tego konkretnego pojazdu dałoby się jeszcze jakoś zrozumieć, ponieważ tablice rejestracyjne wskazują na to, że pochodzi z Francji, o tyle w Polsce na niektórych odcinkach autostrad podejrzanie często dochodzi do awarii zmuszających właściciela do wielodniowego pozostawiania samochodu.
Pas awaryjny – nie można tu parkować, ale można
Zgodnie z przepisami, pojazd jadący autostradą legalnie można zatrzymać tylko na miejscu do tego przeznaczonym, tj. na parkingu. Za zatrzymanie lub postój pojazdu na autostradzie lub drodze ekspresowej w innych miejscach niż wyznaczone w tym celu grozi nawet mandat w wysokości 300 zł. Jak więc jest z postojem na pasie awaryjnym?
Żaden z przepisów nie definiuje przeznaczenia pasa awaryjnego postoju ("pas awaryjny" to skrótowe określenie potoczne), choć już w samej pełnej nazwie można doszukać się definicji. Pas awaryjnego postoju jest wspomniany w definicji korony drogi i to z niej można się dowiedzieć, że pas taki występuje na drogach dwujezdniowych. Z niej też wynika, że pas awaryjnego postoju nie jest częścią jezdni, a to ma znaczenie.
Z artykułu 49. ustawy Prawo o ruchu drogowym wynika bowiem, że zabrania się zatrzymania lub postoju pojazdu na autostradzie lub drodze ekspresowej w innym miejscu niż wyznaczone w tym celu. Jeżeli unieruchomienie pojazdu nastąpiło z przyczyn technicznych, kierujący pojazdem jest obowiązany usunąć pojazd z jezdni oraz ostrzec innych uczestników ruchu.
Ten przepis mówi wprost o postoju będącym następstwem unieruchomienia pojazdu z przyczyn technicznych, tak jak definicja korony drogi mówi o pasie awaryjnego postoju. Zatem biorąc oba te przepisy można bez problemu wysnuć wniosek, że dozwolony jest postój na pasie awaryjnego postoju pod warunkiem, że nastąpił on w wyniku unieruchomienia pojazdu z przyczyn technicznych.
GDDKiA ma związane ręce. Policja też
Wydawać by się mogło, że taki pojazd na autostradzie mimo wszystko stwarza zagrożenie w ruchu drogowym, ponieważ:
- poruszają się tu pojazdy z prędkością do 140 km/h,
- pas awaryjny od jezdni oddziela tylko namalowana linia,
- gdyby tak nie było, to każdy mógłby się tam zatrzymać niezależnie od przyczyn.
I w gruncie rzeczy tak jest, ponieważ utrzymujący drogę w trosce o bezpieczeństwo ma obowiązek zabezpieczenia takiego pojazdu odpowiednimi znakami (w sposób, jaki widać na prezentowanych tu zdjęciach). Kiedy auto jest w ten sposób zabezpieczone, to wówczas w myśl prawa przestaje stwarzać zagrożenie, a zatem policja i inne służby nie mają powodu do usunięcia go z drogi. I tak koło się zamyka.
W mojej opinii powinien być określony czas na usunięcie pojazdu od momentu obstawienia go znakami, a kiedy ten czas minie, powinno być usunięte na koszt właściciela. W tej sytuacji prawnej, jaką mamy teraz, każdy może "parkować" auto na pasie awaryjnym jako przyczynę podając awarię.