Duże miasta dobrze radzą sobie z poprawą bezpieczeństwa na drogach. Poza nimi jest coraz gorzej

Niedawno włodarze Warszawy pochwalili się, że w 2019 roku doszło do najmniejszej liczby wypadków od czasów prowadzenia statystyk. W ślad za tymi danymi idzie też spadek liczby ofiar. Zapytaliśmy więc przedstawicieli innych miast, czy spadkowy trend zauważalny jest także u nich. I co się okazuje?

Wbrew pozorom, do wypadków najczęściej dochodzi na prostej drodze
Wbrew pozorom, do wypadków najczęściej dochodzi na prostej drodze
Źródło zdjęć: © fot. Policja.pl
Filip Buliński

08.06.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:17

"Rok 2019 to rekordowo mało wypadków w Warszawie" – taki napis widniał niedawno na stronie stołecznego Zarządu Dróg Miejskich. W ubiegłym roku doszło w Warszawie do 905 wypadków, w których rannych zostało 1031 osób, a 35 zginęło. W porównaniu z 2018 rokiem oznaczało to spadek kolejno o 18, 18 i 20 proc. Jeszcze optymistyczniej robi się, jeśli porównamy te wyniki ze statystykami sprzed 9 lat. Choć liczba zdarzeń i rannych spadła kolejno o 16 i 15 proc., to liczba ofiar aż o 39 proc.

A jak wygląda sytuacja w największych polskich miastach? Zapytałem o to przedstawicieli policji i zarządów dróg miejskich. Statystyki prezentują się następująco:

Liczba wypadków w największych polskich miastach
 WarszawaKrakówGdańskWrocławPoznań
2018 r.1104957524b.d.866
2019 r.905879464508940
Liczba ofiar wypadków drogowych w polskich miastach
 WarszawaKrakówGdańskWrocławPoznań
2018 r.442411b.d.26
2019 r.3513111615

Podczas gdy w Warszawie spadek liczby wypadków jest proporcjonalny do spadku liczby ofiar, tak w Poznaniu – wręcz przeciwnie. Z pozoru, taki obrót sprawy wydaje się mieć negatywny wydźwięk, jednak jest to… dobra wiadomość. Choć ta pierwsza statystyka zanotowała 8,5-procentowy wzrost, tak druga – aż 42-procentowy spadek.

Z kolei największą poprawę bezpieczeństwa w stosunku do zeszłego roku można było zaobserwować w Krakowie. - Podczas gdy liczba wypadków w stolicy Małopolski spadła tylko o 8 proc., to liczba ofiar aż o 46 proc. Więcej było za to mniejszych zdarzeń – informuje Anna Wolak-Gromala z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Krakowie. W 2019 roku zanotowano 10101 kolizji, podczas gdy rok wcześniej – 9383.

W przypadku Wrocławia nie udało się zdobyć kompletu danych, jednak według raportu monitoringu Wrocławskiej Polityki Mobilności, w 2019 roku doszło do 508 wypadków, w których zginęło 16 osób — na przestrzeni ostatnich lat zauważalny jest trend spadkowy. W przypadku Gdańska, aby zobaczyć poprawę statystyk, dotyczących liczby ofiar, należy sięgnąć do danych z 2017 roku – i jak się okazuje, nastąpił 15-procentowy spadek.

Poprawa bezpieczeństwa w miastach - włodarze mają kilka asów w rękawie

"Rok 2019 przyniósł doświetlenie 386 przejść dla pieszych, budowę lub przebudowę 14 sygnalizacji świetlnych, budowę kilku nowych rond, a także dodatkowe zmiany w organizacji ruchu – azyle (6 – przyp. red.), progi zwalniające, wyniesione przejścia dla pieszych (11 – przyp. red.). Często bezpieczeństwo podnosi nawet tak drobna zmiana jak ustawienie słupków uniemożliwiających parkowanie na przejściu, obniżenie krawężnika czy odnowienie oznakowania” - odpowiada na zapytanie Autokult.pl, Naczelnik Wydziału Komunikacji Społecznej ZDM w Warszawie Mikołaj Pieńkos. "Takie zmiany trudno policzyć, ale ich efekt jest z pewnością nie do przecenienia. Warszawa nie ma już bowiem "czarnych punktów", w których dochodzi seryjnie do wypadków" – dodaje.

Jakie zabiegi stosują duże miasta, by poprawić bezpieczeństwo? Chodzi m.in. o doświetlenie przejść dla pieszych, budowę nowych, w tym aktywnym zebr, montaż progów zwalniających, budowę azyli dla pieszych, a także rozszerzenie strefy Tempo 30.

"Aby uspokoić ruch, stosowane są różne rozwiązania. To m.in. strefy TEMPO 30, które obejmują obecnie ponad 64% sieci drogowej w Gdańsku – w sumie strefy TEMPO 30 liczą 530,5 km dróg. Gdańsk był pierwszym miastem w Polsce, gdzie zdecydowano się na taki sposób uspokojenia ruchu" – informuje Magdalena Kiljan, Rzecznik Prasowy Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni.

W miastach bezpieczniej, poza nimi – wręcz przeciwnie

Mimo że na przestrzeni lat liczba wypadków i rannych spada, to liczba ofiar wzrasta. Pojawia się więc wniosek — zdarzenia w terenie niezabudowanym mają coraz większy udział w pogarszających się statystykach wypadków. Uzyskane dane mają odzwierciedlenie w ogólnopolskich zestawieniach policji z ostatnich lat.

Podczas gdy liczba ofiar w terenie niezabudowanym - według policji - w 2017 roku wynosiła 1593, tak rok później już 1610, a w zeszłym roku - 1732 (wzrost o 8,7 proc.). W tym czasie liczba wypadków w tym obszarze spadła o 6 proc. Niestety, dużym problemem są także wsie i małe miejscowości, przez które biegną główne arterie komunikacyjne.

Zastosowanie stref Tempo 30 czy progów zwalniających najpewniej spowodowałoby niemały paraliż komunikacyjny, jednak nietrudno zauważyć, że niewielu jest kierowców, którzy po wjechaniu w teren zabudowany niewielkiej miejscowości, zredukowaliby prędkość do dozwolonej. Mało tego, nie robią tego także kierowcy ciężarówek, nierzadko podejmując się karkołomnych manewrów wyprzedzania.

Poprawa już niebawem?

Wiele osób pokłada nadzieję na poprawę bezpieczeństwa na drogach w zapowiadanych przepisach, które zakładają m.in. zatrzymanie prawa jazdy przy przekroczeniu dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h także poza terenem zabudowanym. Niektórzy krytycznie podchodzą do tych zmian, obawiając się utraty uprawnień w związku z jazdą po drogach szybkiego ruchu. Ich argumentem jest, że odsetek liczby zdarzeń na autostradach i drogach ekspresowych jest bardzo mały. Choć faktycznie wynosił on w zeszłym roku kolejno 1,4 proc. dla autostrad i 1,5 proc. dla ekspresówek, i jest raczej stały, to liczba ofiar wzrosła w ciągu roku kolejno o 35 i 43,6 proc.!

Rażące przekroczenia prędkości są szczególnie niebezpieczne na drogach krajowych czy wojewódzkich. A na takie pozwalają sobie kierujący coraz częściej. Na początku maja pod Sokołowem Podlaskim policja zatrzymała 23-latka pędzącego 210 km/h. W tym samym okresie funkcjonariusze wystawili 37-latkowi mandat za jazdę z prędkością 211 km/h. Z kolei w połowie kwietnia w mediach społecznościowych pojawił się film, na którym widać, że kierowca poza terenem zabudowanym notorycznie przekraczał 200 km/h.

Nadzieję na poprawę może nieco osłabiać fakt, że mimo iż przepisy o zatrzymaniu uprawnień w przypadku przekroczenia prędkości "w mieście" o ponad 50 km/h obowiązują już od jakiegoś czasu, liczba kierowców dopuszczających się tego wykroczenia nie maleje. W 2019 roku zatrzymano ok. 49 tys. praw jazdy – blisko dwa razy więcej niż rok wcześniej.

Źródło artykułu:WP Autokult
wypadkiprawo i przepisypolicja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)