Donald Trump w Warszawie 1 września 2019 r. "Bestia" wjedzie na ulice stolicy

1 września, w rocznicę wybuchu II wojny światowej z wizytą do Polski przyjedzie Donald Trump. Opancerzona limuzyna prezydenta Stanów Zjednoczonych, zwana "bestią", jest już w kraju. To jeden z najbardziej niezwykłych samochodów na świecie.

Poprzednia generacja "bestii" na ulicach Warszawy podczas wizyty Donalda Trumpa w 2016 r.
Poprzednia generacja "bestii" na ulicach Warszawy podczas wizyty Donalda Trumpa w 2016 r.
Źródło zdjęć: © fot. Mateusz Jagielski/East News
Marcin Łobodziński

29.08.2019 | aktual.: 22.03.2023 18:15

Nowa "bestia", która zadebiutowała w 2018 r., powstała - podobnie jak poprzednie - na bazie… Chevroleta Kodiaka. Tak, wbrew temu, co widzicie i wbrew oficjalnej nazwie, nie jest to do końca cadillac, choć tak właśnie się nazywa – Cadillac One.

Amerykański producent limuzyn brał jednak udział w budowie pojazdu, udostępniając wiele części nadwozia i wnętrza. W praktyce jest to siedmioosobowa ciężarówka, której zdjęto nadwozie i stworzono zupełnie nowe, wizualnie przypominające cadillaca. Aby doświadczyć tego, że jej wielkość nijak ma się do tradycyjnych limuzyn, trzeba albo popatrzeć na auto w perspektywie stojących przy nim ochroniarzy, albo… podejść do niego, czego nie polecamy.

Forteca za 16 mln dolarów

Bestia to jeżdżąca forteca, której opracowanie i zbudowanie kosztowało 16 mln dolarów, choć trzeba podkreślić, że jest to kwota przeznaczona na budowę kilku podobnych pojazdów dla rządu. Niestety, ze względów bezpieczeństwa Amerykanie nie ujawniają jej najważniejszych parametrów, choć niektóre rzeczy wiemy.

Najnowsze wcielenie "bestii" zadebiutowało w ubiegłym roku
Najnowsze wcielenie "bestii" zadebiutowało w ubiegłym roku© fot. Mandel Ngan/AFP/EAST NEWS

Nadwozie jest długie na ok. 5,5 metra i wysokie na ok. 1,8 metra. Jego masę określa się na ok. 9 ton, ale to nie jest parametr podawany precyzyjnie. Samochód jest na tyle duży, że nie znalazło się dla niego wystarczająco dużo miejsca w Air Force One. Limuzyna podróżuje więc osobnym samolotem.

Jak "Bestia" prezentuje się w szczegółach? 20 cm grubości mają drzwi, wykonane z tytanu i stali. Najcieńsze miejsca nadwozia mają ok. 5 cm grubości. Potężna jest także podłoga, gdyż ma znieść wybuch pod pojazdem. Ostrzał z karabinu maszynowego znoszą zarówno elementy nadwozia, jak i szyby, które w poprzedniej wersji "bestii" miały 12,5 cm grubości. Ciekawostka dotycząca szyby czołowej-jest tak skonstruowana, że kierowca ma nieograniczony niczym widok w zakresie 180 stopni.

Żeby było jasne, o jakiej bazie mówimy, to jest nią Chevrolet Kodiak produkowany do 2009 roku. Najprawdopodobniej seryjny silnik 6,6 jest również pod maską nowej bestii.
Żeby było jasne, o jakiej bazie mówimy, to jest nią Chevrolet Kodiak produkowany do 2009 roku. Najprawdopodobniej seryjny silnik 6,6 jest również pod maską nowej bestii.© fot. mat. prasowe

Auto ma też porządne wyposażenie. Nie tylko w broń i zapas krwi zgodnej z grupą krwi prezydenta USA, ale także w systemy ochrony takie jak system gaśniczy czy maski tlenowe oraz cały niezależny system wentylacyjny i napowietrzający. Samochód może stać w dymie, kłębach gazu bojowego lub palić się, a wewnątrz wciąż panują komfortowe warunki. Pojazd nie boi się także ataku elektromagnetycznego, który był brany pod uwagę przy projektowaniu.

Słabe osiągi nie są problemem

Nie wiadomo, w jaki silnik wyposażono najnowszą wersję bestii. Poprzednia była napędzana dieslem V8 o pojemności 6,6 l. Nie był i najpewniej wciąż nie jest to demon prędkości, ale nie o to chodzi. Bardziej o to, by nie został zatrzymany przez terrorystów. A to bardzo trudne zadanie, jeśli pod uwagę weźmie się masę auta. I to pomimo niedużej prędkości, do jakiej można ją rozpędzić.

Przykład z dużymi uproszczeniami:

"Bestia" rozpędzona do prędkości 100 km/h ma pęd wynoszący w przybliżeniu 250 tys. kg*m/s. Niewiele wam to mówi? Otóż ważący dwie tony SUV oddziaływałby na inne ciała z podobną skutecznością (na przykład taranował samochody czy ścianę) musiałby się rozpędzić do… 450 km/h. Przy czym w takiej sytuacji zostałby kompletnie zniszczony, a limuzyna Donalda Trumpa miałaby najwyżej niewielkie uszkodzenia przedniej części.

Wizyta amerykańskiego prezydenta potrwa do 2 września, ale już w piątek spodziewajcie się na ulicach Warszawy sporych utrudnień, o których już niebawem napiszemy.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)