"Samochód marzeń: kup i zrób" - programy motoryzacyjne od zaplecza
„Samochód marzeń: kup i zrób” jest jednym z najciekawszych programów stacji TVN Turbo. Cieszy się ogromnym zainteresowaniem osób, które naprawdę kochają swoje samochody. Odwiedziliśmy plan filmowy programu, by dowiedzieć się czegoś więcej niż to, co widać na ekranie telewizora.
16.05.2014 | aktual.: 30.03.2023 13:21
Program „Samochód marzeń: kup i zrób” polega na naprawie lub dopieszczaniu samochodów osób, które nigdy by tego nie zrobiły na własną rękę z różnych powodów, niekoniecznie finansowych. Często jest tak, że mechanicy odsyłają właścicieli nietypowych aut z kwitkiem, pozostawiając ich z problemem. Problemem, który nie zawsze da się łatwo rozwiązać, często wymagającym czasu i poświęcenia, którego brakuje polskim mechanikom. Adam Klimek, który prowadzi „Kup i zrób”, jest w oczach wielu jedyną osobą, która może im pomóc. Dlatego też program cieszy się ogromnym zainteresowaniem osób, które kochają swoje auta i które, choć mają z nimi wiele problemów, nie chcą się ich pozbywać.
Gdzie to jest?
Tego nie mogę zdradzić, ale jak pewnie niejeden z Was zauważył, prace nad autami w programie nie odbywają się w wielkim i prestiżowym serwisie, a samochód nie jest otoczony grupką mechaników. Miejsce, w którym naprawiane są auta bohaterów kolejnych odcinków, tak naprawdę jest skromnym warsztatem na prywatnej posesji, dobrze ukrytej przed ciekawskimi. Blisko Warszawy, w rejonie, w którym aż roi się od mechaników i różnej maści fachowców. Nierzadko pomagają oni Adamowi Klimkowi w pracach lakierniczych i wykonują pojedyncze podzespoły na indywidualne zamówienie.
Jak to się robi?
Na plan przyjechałem w dzień, w którym miało być oddane gotowe auto. Pokazano to w miniony weekend na ekranie. Ekipa zajmowała się Lupo GTI należącym do Maćka, a użytkowanym przez jego żonę. Maciek przyjechał podniecony i ciekawy, co udało się wyczarować Adamowi. Ja sam wcześniej nie widziałem auta, nie zaglądałem pod przykrycie. Gdy Adam odsłonił samochód, Maciek nie krył swojej radości. Lupo prezentowało się świetnie, ale jego prawdziwy urok tkwił w detalach.
Adam Klimek i cała ekipa programu licząca kilka osób przykładają wagę do detali. Jednym z ważniejszych w Lupo GTI był wykonany z kwasówki kompletny układ wydechowy zrobiony u zaprzyjaźnionego fachowca. Wyglądał bardzo dobrze, brzmiał świetnie i nie był głośny. Takich wydechów na ulicach ze świecą szukać.
Gdy Maciek już obejrzał swoje autko, trzeba było szykować się na kolejne nagrania, tym razem na drodze. Podsumowanie Adama i zadowolenie Maćka nakręcone kamerą umieszczoną w samochodzie oglądamy zawsze w końcowej części programu. Są też prezentowane zdjęcia w ruchu i kilka ujęć podczas pierwszej przejażdżki odmłodzonym autem.
Co robi Adam Klimek?
Pewnie zastanawiacie się, czy Adam Klimek sam naprawia samochody. Odpowiedź brzmi: nie. Jednak nie myślcie, że Adam nie jest mechanikiem, a jedynie aktorem. Wręcz przeciwnie. Jego znajomość samochodów i technologii po prostu powala. Nigdy nie rozmawiałem z człowiekiem znającym tyle szczegółów na temat konkretnych aut, a wiedza, jaką można zyskać podczas krótkiej pogawędki z nim, nie jest ogólnodostępna. Potrzebne jest doświadczenie, a tego Adamowi nie brakuje.
Samemu ciężko byłoby jednak to wszystko ogarnąć, dlatego pomocnikiem Adama jest Paweł - mechanik, który zna od podszewki nie tylko samochody drogowe, ale też rajdowe. Czasami widzicie go w programie, jest tak naprawdę cichym bohaterem „Kup i zrób”, ponieważ gdy on pracuje poza kamerą, Adam ma czas aby pokazywać wybrane czynności w kadrze. Można powiedzieć, że prace mechaniczne dzielą się między nich mniej więcej w równym stosunku.
Jak się naprawia?
Największą zaletą programu jest moim zdaniem to, że nie jest to show. Mówiąc kolokwialnie, nie jest to odpicowanie bryki, ale solidna robota. Trudno porównywać prace Adama i Pawła nawet z bohaterami brytyjskiego "Wheelers Deelers", którym bardziej niż na jakości zależy na zysku ze sprzedaży auta. Tymczasem dla Adama Klimka priorytetem jest bezpieczeństwo, kwestią ważną - sprawność auta, istotną - estetyka. Nie ma tu miejsca na szybką robotę w stylu Chipa Foose'a, którego projekty, owszem, wyglądają dobrze, ale czy auto zmontowane od podstaw w kilka dni i pomalowane gdzieś na zapleczu w kilkanaście minut będzie wyglądało dobrze po kilku latach?
Byłem na pierwszym przeglądzie dopiero co przyprowadzonego Mercedesa W124. Właścicielem jest Filip, który dostał go od dziadka. Mercedes zakupiony w Szwajcarii w 1988 roku jest od samego początku w jego rodzinie. Nigdy nie widziałem modelu W124 w tak bogatej wersji wyposażenia. Na pierwszy rzut oka samochód wyglądał na bardzo zadbany i nie wymagający jakichkolwiek ingerencji. Zapytałem nawet z ciekawości, co ma być w nim robione, skoro wygląda tak dobrze. Dowiedziałem się, że nie działa kilka detali elektrycznego wyposażenia, a silnik niechętnie odpala na zimno. Drobiazgi?
Okazało się na podnośniku, że wykrycie dodatkowych wad samochodu nie jest trudne. Adam od razu dostrzegł elementy zawieszenia, które pamiętają jeszcze malowniczą Szwajcarię. Poza tym mocowanie amortyzatorów z tyłu, które było skorodowane, budziło podejrzenia Adama co do tego, czy któregoś dnia amortyzator nie wpadnie do bagażnika. Było jeszcze kilka innych drobiazgów, na które sam nigdy nie zwróciłbym uwagi. A nawet gdyby, nie zaniepokoiłyby mnie.
Dokumenty i kluczyki…
Nie wiem, czy zauważyliście, ale jest pewna charakterystyczna dla tego programu regułka, którą Adam zawsze powtarza. Po zgodzie właściciela samochodu na wykonanie jazdy próbnej Adam zawsze pyta o dokumenty i kluczyki, a te zwykle znajdują się w samochodzie. Oglądając „Kup i zrób”, zastanawiałem się, po co o tym mówią. Okazuje się, że tak naprawdę nie ma to większego znaczenia. Jednak „dokumenty i kluczyki…” to typowa dla tego programu formułka, bez której - daję Wam gwarancję - nie powstanie żaden odcinek.
Nie wszystko w rękach Adama
Nie wszystko robią Adam czy Paweł. Ekipa zleca niektóre czynności zaprzyjaźnionym warsztatom. W okolicy, w której naprawia się samochody bohaterów, jest bardzo dużo warsztatów, ale ekipa TVN Turbo korzysta tylko z usług najlepszych fachowców. Pojechałem razem z nimi do lakiernika, który miał pomalować dokładkę zderzaka do Hondy Civic VTi. Już gdy przysłuchiwałem się rozmowie dotyczącej tego, co ma zostać powiedziane przed kamerą, lakiernik wykonujący zlecenia dla Adama zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Chciałbym trafić na takiego fachowca, jeśli będę potrzebował napraw blacharsko-lakierniczych. Podobnie było w przypadku wspomnianego już Lupo GTI. Kompletny układ wydechowy przygotowany z myślą o tym egzemplarzu wyglądał obłędnie.
Najwięcej czasu i pracy zabiera poszukiwanie nietypowych części. Jeśli są trudno dostępne, trzeba odwiedzić kilka szrotów. Kilka godzin spędzonych tam na poszukiwaniu detali nie jest liczone w koszty, które są podawane na koniec odcinka, ale spróbujcie wysłać mechanika w świat na poszukiwanie klamki, ramki czy uszczelki. Wiele spraw załatwiają osoby z ekipy telewizyjnej, bo Adam i Paweł mają cały czas kupę roboty.
Niekiedy trzeba również odwiedzić ASO. Nierzadko wizyta i wyjście z kilkoma drobiazgami to wydatek kilku tysięcy złotych. Jednak w „Kup i zrób” nie ma tanich napraw, nie ma oszczędności, liczy się bezpieczeństwo. Liczy się też jakość. Jeśli już po programie wyjdzie jakakolwiek usterka związana z naprawami przeprowadzonymi pod okiem Adama Klimka, właściciel auta może śmiało dzwonić i oczekiwać ponownej naprawy. Tu nie ma „Kup, zrób i więcej się nie pokazuj”.
Najtrudniejsza logistyka
Założony budżet każdego odcinka to ok. 6 tys. zł., ale rzadko się zdarza w nim zmieścić. Realne koszty związane z każdym projektem znacznie przekraczają tę kwotę. Najtrudniejsza i najbardziej czasochłonna jest logistyka. Zdarza się, że w tym samym czasie trwają prace nad kilkoma samochodami naraz, choć na ekranie telewizora tego nie widać. Ekipa programu nie siedzi w jednym miejscu. Wciąż ktoś gdzieś jedzie, jeśli nie po części, to na nagranie. Przewożenie auta z warsztatu do lakierni i z powrotem, odbiór części w jednej części miasta i zawiezienie kolejnej na drugą jego stronę to czas, pieniądze i wysiłek osób zaangażowanych w projekt. Opanowanie tego tak, by nie tracić wciąż brakującego czasu, jest niezwykle trudne, a większością spraw zajmuje się szef całego projektu, którego miałem okazję poznać. W samochodach ekipy już chyba z przyzwyczajenia nawet nie wyłącza się silników.
Czy możesz zostać bohaterem „Kup i zrób”?
Liczba zgłoszeń napływających do TVN Turbo jest imponująca, ale program ma swoje ograniczenia. Przede wszystkim czasowe. Jeśli chcesz kupić jeżdżącą kupę złomu i oczekujesz doprowadzenia jej do stanu idealnego, musisz jechać za ocean i zgłosić się do programu "Pimp My Ride". Pamiętaj, by wcześniej wpuścić tam kilka psów, a potem postawić auto w kurniku na kilka tygodni. Tam na pewno da się je jakoś posklejać. By Adam zajął się twoim autem, musi widzieć, że naprawdę ci na nim zależy i jest to twój samochód marzeń. Nieważne, czy jest to Golf, Polonez czy nietypowy francuz. Ważne, by ekipa widziała, że choć trochę starasz się doprowadzić swój samochód do ładu. Wtedy z pewnością ci pomoże. Nie myśl też o tuningu w stylu "wielkie koła i płomienie na karoserii oraz zestaw konsol do gry", których nigdy nie użyjesz, bo priorytetem jest bezpieczeństwo i sprawność, a często również oryginalny wygląd.
Ekipa TVN Turbo poznała już wiele osób. Niektóre z nich bardzo ją zaskoczyły. Zdarza się, że właściciele mają żądania niemożliwe do zrealizowania w zamierzonym budżecie, a wręcz traktują budżet programu jak własne pieniądze. Niewdzięczność to najbardziej irytująca rzecz, z jaką może się zetknąć ekipa na planie odcinka. Jednak większość ludzi jest szczęśliwa i mocno zaangażowana w projekt. Czasami sami pomagają znaleźć nietypowe części do swojego wymarzonego samochodu. Widać w ich oczach i zachowaniu pasję oraz prawdziwą miłość do auta, a na pożegnanie nieopisaną wdzięczność za spełnienie marzeń. Takich ludzi szuka ekipa „Kup i zrób”.
Spędziłem z ludźmi z TVN Turbo realizującymi program „Samochód marzeń: kup i zrób” łącznie kilkanaście godzin i wyniosłem z tych spotkań więcej wiedzy niż przez całe swoje życie. Wcale się nie dziwię, że każdy z nich zna się na samochodach: to choroba, która rozprzestrzenia się szybko. Zaraża nią Adam Klimek, którego poznanie było prawdziwą przyjemnością, a rozmowy z nim zmieniły moje poglądy na pewne sprawy związane z eksploatacją i naprawą samochodów. Mam zupełnie inne spojrzenie na auta i mechaników.
Premiera programu: niedziela, godzina 10:30 w TVN Turbo