Bak był dziurawy. Właściciel audi włożył więc do auta kanister
Ludzka pomysłowość - i lekkomyślność - nie zna granic. Przekonali się o tym policjanci, którzy w okolicach Dęblina zatrzymali sprawcę niegroźnej kolizji.
Kiedy na łuku drogi posiadacz leciwego audi zjechał ze swojego pasa i doprowadził do "przycierki" z jadącym z naprzeciwka samochodem, mogło wydawać się, że to sprawa, jakich setki rozgrywa się co roku na polskich drogach. Kierowca "osiemdziesiątki" nie zatrzymał się jednak, by załatwić sprawę. Być może poszkodowany właściciel opla pomyślał, że sprawca nie zauważył zajścia, i postanowił zawrócić i załatwić sprawę.
Okazało się to tym łatwiejsze, że audi niebawem skręciło w kierunku tamy na Wiśle. Rozmowa zmotoryzowanych, która szybko przerodziła się w burzliwą wymianę zdań, nie doprowadziła jednak do porozumienia. Kierowca audi wsiadł do swojego auta i odjechał. Kierujący oplem wyczuł jednak alkohol. Zadzwonił więc na policję i jechał za sprawcą. Skierowani na miejsce policjanci zatrzymali audi na drodze do Puław. Tu nastąpił niecodzienny zwrot akcji.
Jak można było podejrzewać, badanie alkomatem wykazało, że kierowca audi nie ma czystego sumienia. W wydychanym przez niego powietrzu była taka ilość alkoholu, która odpowiadała wartości 1,5 prom., gdyby zbadano krew. Nie to jednak było największym zaskoczeniem. Wystarczył rzut oka do wnętrza auta, by zauważyć, że mężczyzna przewozi coś dziwnego.
Po otwarciu tylnych drzwi oczom policjantów ukazał się duży kanister umieszczony pomiędzy przednim fotelem pasażera i kanapą. Ż jego zakrętki wychodziła rurka, która niknęła w okolicy oparcia tylnych siedzeń. Jak się okazało, wiekowe audi miało dziury w baku. Właściciel samochodu widocznie uznał solidną naprawę tego mankamentu za nieopłacalną. Do auta wstawił więc kanister i połączył go z oryginalnym układem paliwowym auta.
Lekkomyślny kierowca odpowie za jazdę w stanie nietrzeźwości i spowodowanie kolizji. Oczywiście stracił również dowód rejestracyjny, a sam pojazd został przetransportowany na policyjny parking. Sądząc po wieku i stanie auta, to prawdopodobnie przypieczętuje jego los. Łatwo sobie wyobrazić, że zdarzenia mogły przybrać o wiele gorszy obrót – z pożarem włącznie.