30 tys. zł kary za brak opłaty wynoszącej 50 gr. Ministerstwo chce zmienić prawo

Zatrzymanie prawa jazdy może być dopiero początkiem problemów. Osoba, która nie wie, że po trzech miesiącach należy uiścić opłatę w wysokości 50 gr za wirtualny zwrot dokumentu, tak naprawdę jeździ bez niego. A za to grozi 30 tys. zł kary i nawet 2 lata zakazu prowadzenia.

Niedopatrzenie polityków jest zaskakujące
Niedopatrzenie polityków jest zaskakujące
Źródło zdjęć: © Policja
Tomasz Budzik

01.08.2022 | aktual.: 13.03.2023 16:23

Horrendalne niedopatrzenie

W maju 2015 r. w życie weszły regulacje, zgodnie z którymi za przekroczenie dopuszczalnej prędkości w terenie zabudowanym o więcej niż 50 km/h policja na miejscu zatrzymuje prawo jazdy. Zgodnie z art. 102 ust. 2 Prawa o ruchu drogowym zwrot dokumentu następuje po ustaniu przyczyny zatrzymania prawa jazdy oraz uiszczeniu opłaty ewidencyjnej wynoszącej 50 gr. Na początku nie budziło to zdziwienia. Policjant odbierał zatrzymanemu kierowcy prawo jazdy i można było je odzyskać w urzędzie, który wydał dokument. Urzędnik po wniesieniu opłaty ewidencyjnej oddawał do ręki właściciela prawo jazdy i na tym sprawa się kończyła. Potem zaszły jednak zmiany.

Od 5 grudnia 2020 r. obowiązują przepisy zmienione w ramach tzw. pakietu deregulacyjnego dla kierowców. Od tego momentu osoba posiadająca krajowe uprawnienia do prowadzenia pojazdów, poruszając się po Polsce, nie musi wozić ze sobą dokumentów. Jednocześnie zmienił się sposób postępowania policjanta, który stwierdzi, że kierująca osoba jechała o ponad 50 km/h szybciej, niż wynosi limit w obszarze zabudowanym. Od 5 grudnia 2020 r. mundurowi w takich przypadkach nie odbierają dokumentu prawa jazdy, a jedynie wprowadzają do Centralnej Ewidencji Kierowców informację o jego zatrzymaniu, co skutkuje zawieszeniem uprawnień. Kierowca, który doskonale wie, kiedy został zatrzymany, wie również, kiedy kończy się okres zakazu jazdy. Czy potem może więc wsiąść za kierownicę? Nie.

Wprowadzenie zapisów pakietu deregulacyjnego nie skutkowało zlikwidowaniem obowiązku uiszczenia opłaty ewidencyjnej. Tyle tylko, że teraz kierowca nie musi już iść do urzędu po dokument. Łatwo więc o opłacie zapomnieć, a można również w ogóle o niej nie wiedzieć. Dla osoby, która jej nie uiści, w rzeczywistości po trzech miesiącach nie kończy się okres kary. Formalnie prawo jazdy wciąż jest zatrzymane, a za jazdę bez uprawnień grozi od 1500 zł do 30 tys. zł grzywny. W grę wchodzi również dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Dla kierowców zajaśniało jednak światełko w tunelu.

Postulat słuszny, więc czekamy

Ministerstwo Infrastruktury opublikowało odpowiedź na dotyczącą opisanego wyżej problemu interpelację posłanek Marty Wcisło, Anny Wojciechowska, Marzeny Okły-Drewnowicz oraz Joanny Frydrych. Jak - w dość zagmatwany sposób - stwierdził Rafał Weber, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury, "(...) wydaje się uzasadnione przeprowadzenie analizy w zakresie możliwości odstąpienia w przepisach prawa od tej opłaty i w tym zakresie zostaną podjęte odpowiednie działania".

Żądanie 50 gr opłaty ewidencyjnej za usunięcie z Centralnej Ewidencji Kierowców wpisu o zatrzymaniu prawa jazdy jest absurdalne. Taka funkcja powinna być realizowana automatycznie przez odpowiedni skrypt w oprogramowaniu CEP-u. Nie chodzi tu o kwotę, a o sam obowiązek, który po zmianie realiów prawnych nie ma najmniejszego sensu. Oby do zmiany doszło jak najszybciej.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (66)