Zawodowy kierowca i matka niepełnosprawnego dziecka. Prawie 200 osób straci prawo jazdy
Przez nieuczciwego właściciela szkoły nauki jazdy w Mysłowicach, który podrabiał podpisy na kartach szkoleń teoretycznych i egzaminów, prawie 200 osób będzie musiało "robić prawko" od nowa. Niektórzy prawie 8 lat od uzyskania uprawnień.
09.08.2022 | aktual.: 13.03.2023 16:16
Do sprawy, o której pisaliśmy w marcu (2022 r.) wrócił program "Uwaga" TVN-u. Na kartach szkoleń teoretycznych i egzaminów wewnętrznych kursantów przy podpisywaniu się "wyręczał" właściciel szkoły nauki jazdy.
W konsekwencji 177 osób, które pozytywnie zdało egzamin państwowy, jest zmuszonych do ponownego ubiegania się o uprawnienia.
Kierowca (już nie) zawodowy
W rozmowie z TVN-em o poważnych konsekwencjach utraty praw jazdy mówi jedna z pechowych kursantek, Żaneta Haberka.
– Jestem zawodowym kierowcą. Obawiam się, że niedługo stracę prawo jazdy, tym samym pasję, firmę, czyli wszystko, co do tej pory udało mi się zrobić – wylicza poszkodowana.
Innym, bolesnym przykładem skutków nieuczciwości Krzysztofa P. (właściciela szkoły), którego fałszerstwo sąd stwierdził już cztery lata temu (2018 r.), jest pogłębienie osobistego dramatu pani Moniki, która samotnie wychowuje trójkę dzieci, w tym jedno z niepełnosprawnością.
Brzemienne skutki fałszerstwa
– Lekarz syna przyjmuje w Tarnowskich Górach i nie wyobrażam sobie dojazdów tam autobusem. Te wizyty tam obecnie, gdy jeżdżę samochodem, trwają ok. 5-6 godzin i tak kilka razy w tygodniu – powiedziała w "Uwadze" Monika Kowalczyk. Dodaje też, że nowe prawo jazdy, to w jej przypadku koszt ok. 3,5 tys. zł.
Informację o utracie ważności ich uprawnień obydwie panie otrzymały niedawno z urzędu miasta.
Inspektorzy nic nie wykryli
Co istotne dla sprawy kursanci Krzysztofa P. (który usłyszał wyrok roku więzienia, w zawieszeniu na trzy lata) pobierali nauki w jego szkole w latach 2014-2016. Wówczas urząd miasta przeprowadził tam dwie kontrole.
– Inspektorzy nie wykryli w działalności szkoły nauki jazdy żadnych nieprawidłowości – powiedziała w TVN-ie Aneta Grabowska z Urzędu Miasta Mysłowice. Jednocześnie dodała, że podczas jednorazowej kontroli, która przypada raz do roku, urzędnikowi może być ciężko stwierdzić, czy rzeczywiście doszło do fałszerstwa.
Zasada ograniczonego zaufania
Tym samym UM w Mysłowicach zdecydował się wszcząć postępowanie dopiero po czterech latach od wyroku skazującego na Krzysztofie P. O tym, że sprawa trafiła do sądu nie wiedzieli sami zainteresowani – czyli kursanci.
Pani Monika postanowiła odwołać się od decyzji mysłowickiego urzędu miasta, natomiast pani Żaneta kończy swoją wypowiedź gorzkim stwierdzeniem, że przecież kursanci, zapisując się do szkoły jazdy, koncentrują się na samej nauce i egzaminie, a nie próbie sprawdzenia uczciwości swojej szkoły.
Jedno jest pewne: pomijając poważne skutki dla dotkniętych sprawą kursantów – ich zaufanie do instytucji publicznych będzie od teraz co najmniej ograniczone.