Wideorejestratory – prawo to jedno, a co z etyką?

Wideorejestratory – prawo to jedno, a co z etyką?

Wideorejestratory – prawo to jedno, a co z etyką?
Marcin Łobodziński
22.09.2014 07:41, aktualizacja: 22.09.2014 09:41

Wokół wideorejestratorów robi się od jakiegoś czasu sporo zamieszania. Popyt na te urządzenia jest ogromny. Krąży wiele tematów z nimi związanych: legalność nagrań, legalność publikowania w sieci i kwestia wykorzystania nagrań jako dowodów w sprawie sądowej. A co z etyką?

Przyznaję, sam wożę w aucie wideorejestrator. Dlaczego? Nie, nie dlatego, że go potrzebuję – mamy w redakcji kilka sztuk do testu. Gdybym nie jeździł z wideorejestratorem prawdopodobnie tego felietonu by nie było. Nagrywanie innych uczestników ruchu skłoniło mnie do pewnych przemyśleń na temat tych urządzeń. Owszem, nagrania mogą być dowodem w sprawie i to bardzo dobra rzecz przeciwko kłamcom i oszustom, a jednego dnia tak często wymuszano mi pierwszeństwo, że przez głowę przeszła mi myśl „dobrze, że mam wideorejestrator”. Ale czy na pewno dobrze? A co z etyką?

Nagrywanie tego, co robią inni jeszcze można znieść, ale co wtedy, gdy nagrywają nas? Przecież to działa w obydwie strony, bo na kamerki nikt nie ma wyłączności. Nie chcemy tzw. wielkiego brata? Sami go tworzymy we własnych autach. I wreszcie ostatnie pytanie, na które sami odpowiedzcie: czy nigdy nie złamaliście przepisów? Czy nigdy nie popełniliście błędu?

Sam w swojej karierze kierowcy dwukrotnie przejechałem na czerwonym świetle i nie dlatego, że nie wyhamowałem. Sam wiele razy przekroczyłem prędkość i wcale nie przez przypadek. Czy nigdy nie wyprzedzałem na podwójnej ciągłej? Jasne… A co Wy macie na sumieniu? Wykroczenia popełniamy notorycznie, gdyby tak nie było, drogówka, fotoradary i mandaty tylko by nas cieszyły. Fotoradary nie przeszkadzają tym, którzy jeżdżą zgodnie z przepisami. A wideorejestratory?

Nie tak dawno najzwyczajniej w świecie popełniłem błąd i nie mogłem już tego cofnąć. Chciałem zawrócić i wjechałem na pas dla ruchu z przeciwnej strony. Nie dość, że zawracałem w bardzo niefortunnym miejscu, to jeszcze pod prąd. Wyszedłem na kompletnego durnia. Paląc się ze wstydu i zwiewając jak najdalej, cieszyłem się, że kierowcy potraktowali mnie łagodnie. Patrzyli z politowaniem, pukali się w czoło, a trąbił tylko jeden z nich – taksówkarz rzecz jasna. „Dobra, policja nie widziała, a jutro już nikt nie będzie o tym pamiętał” - pomyślałem. Po chwili popatrzyłem na włączony wideorejestrator i zdałem sobie sprawę z tego, że ktoś mógł mieć podobne urządzenie, a za kilka dni będę pośmiewiskiem w sieci. Uświadomiłem sobie, że nigdy nie opublikowałbym nagrania, które pokazuje jak popełniam błąd. Uświadomiłem sobie, że błąd może popełnić każdy, często nieświadomie. Można popełnić drobny błąd, a także bardzo kosztowny. Ktoś może zginać, przez tak banalną rzecz jak błąd. A przecież błąd to rzecz ludzka.

Czy na pewno chcemy nagrywać takie rzeczy? Albo inaczej: czy chcielibyśmy być nagrani w takich sytuacjach? Albo jeszcze inaczej: czy chcielibyśmy oglądać siebie w idiotycznej sytuacji, a pod nagraniem czytać komentarze o tym, jakimi durniami jesteśmy i że nie powinniśmy mieć prawa jazdy? Przez głupi, zwykły, ludzki błąd?

Nie, nie jestem przeciwny posiadaniu wideorejestratora, wręcz przeciwnie. Tylko, że nie chodzi o same urządzenia, ale o cel ich używania. Radzę kilka razy się zastanowić nad opublikowaniem w Internecie nagrania, które może komuś uprzykrzyć życie. Pomijam już wysyłanie takich nagrań policji, która chętnie je przyjmuje. Nazwijmy to po imieniu: donosicielstwo. Czy naprawdę chcemy być donosicielami? Czy nie to, tak bardzo nas wkurza w relacjach międzyludzkich, np. w pracy? Zastanówcie się czy narzekacie na wszechobecne fotoradary zanim wyślecie policji nagranie czyjegoś błędu. Czy chcemy mieć wielkiego brata w każdym samochodzie tylko po to by na chwilę stać się bohaterem kanału Youtube?

Wideorejestrator to jedno, ale publikacja nagrania, które może kogoś bezpośrednio urazić lub ośmieszyć, to zupełnie inna sprawa. Wideorejestratory to skuteczna broń do walki z oszustami, ale podobnie jak z bronią palną, najlepiej nigdy jej nie użyć. Mogą być też bronią wymierzoną w nas samych, jeśli nie będziemy potrafili się nimi posługiwać. Są trochę jak kilka lat temu telefony z kamerami. Jedni nagrywali jak bawią się z pieskiem, inni nagrywali jak znęcają się nad pieskiem po to, by pochwalić się tym światu. Uważajmy, by coś, co jeszcze jest po naszej stronie, nie przeszło na drugą, bo sami możemy stać się ofiarą.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (62)