Sang-yup Lee: niezwykła historia Koreańczyka, który musiał zaprojektować Camaro i Bentleya, by dostać się do Hyundaia

Koreańczyk na pozycji szefa stylistów Hyundaia nie wydaje się niczym zaskakującym, ale życie Sang-yupa Lee nie było takie proste. Jako młody chłopak rzucił się w nieznane i wybył do Ameryki, by spełnić swoje marzenie o byciu projektantem samochodów. Do Korei powrócił dopiero po ćwierćwieczu, już jako światowa gwiazda designu. Od roku kieruje tym działem u Hyundaia, odpowiadając przed głównym stylistą całego koreańskiego koncernu, Belgiem Luciem Donckerwolke.

Sang-yup Lee
Sang-yup Lee
Źródło zdjęć: © Mateusz Żuchowski
Mateusz Żuchowski

13.08.2017 | aktual.: 01.10.2022 19:51

Sang-yup nie jest typowym Koreańczykiem. Choć na oficjalnych zdjęciach Hyundaia figuruje w dobrze skrojonym garniturze, jak każdy z oficjeli z zarządu marki, na nasze spotkanie w cztery oczy w jednym z hoteli w centrum Seulu ten 44-latek przychodzi w dużej białej bluzie w stylu amerykańskich raperów, po czym wymienia się ze mną komplementami na temat sneakersów, które mamy na nogach.

Sang-yup jest tak samo ukształtowany przez cały świat i otwarty na ten świat, jak sam Hyundai. Za tym wyluzowanym, uśmiechniętym wizerunkiem kryje się jednak niezwykle doświadczony i rewelacyjnie przygotowany do pracy profesjonalista, który wie, jak wprowadzić tego koreańskiego giganta na nowy poziom stylu i sposobu postrzegania przez światową publiczność. I co najważniejsze – bardzo chce tego dokonać. Nasze półgodzinne spotkanie zaczynam od próby zrozumienia tego, jak po tułaczce po całym świecie wrócił w końcu do domu, a on zaskakuje mnie już w pierwszym zdaniu.

Mateusz Żuchowski: Mimo że jesteś Koreańczykiem, nie jesteś przyzwyczajony do mieszkania w Korei. Większą część swojego życia spędziłeś poza ojczyzną. Dążyłeś do powrotu, tęskniłeś za Seulem?

Sang-yup Lee: Tak naprawdę nie tęskniłem może tak bardzo za Koreą, co za Hyundaiem. Opuściłem Koreę 25 lat temu i wróciłem dopiero w zeszłym roku. Przez ten czas studiowałem w USA, mieszkałem w ośmiu różnych krajach. Pracowałem dla General Motors, Volkswagena, Audi, Bentleya. To była wielka życiowa podróż. Ale przez ten czas niesamowitej przemiany doznał także sam Hyundai.

Nasze historie są bardzo podobne. Ćwierć wieku temu Hyundai dopiero zaczynał jako producent samochodów. W Korei nie było praktycznie w ogóle kultury motoryzacyjnej. Teraz powracam do jednego z najbardziej uznanych producentów samochodów na świecie, który ciągle rozwija się w imponującym tempie. Widzę, że ma ambicje i jest gotowy na to, by wejść na kolejny poziom. Bardzo podoba mi się ten duch wielkich nadziei, który panuje wewnątrz Hyundaia. Ja z kolei, gdy wyjechałem z Korei, nie znałem nawet za dobrze angielskiego. Przewinięcie się przez parę krajów i parę marek samochodowych było więc dla takiego Koreańczyka jak ja wtedy, nieprzeciętnym wyzwaniem. Ale cieszyłem się każdą z tych chwil, każdym z tych wyzwań. Teraz chcę wejść na kolejny poziom razem z tą marką. Obecnie spędzam więc najlepszy czas w swoim życiu!

To chyba właśnie dzięki takim ludziom jak ty, mającym takie nastawienie i takie ambicje – ale też duże, światowej klasy doświadczenie – Hyundai idzie do przodu w tak imponującym tempie.

Myślę że moje doświadczenie zebrane na różnych kontynentach i u różnych producentów jest dla Hyundaia kluczowe właśnie z perspektywy designu. Design mówi międzynarodowym językiem – kontekst kulturowy jest tak ważny w stylistyce samochodów jak w żadnym innym z jego składników. W dzisiejszych czasach zespoły projektantów muszą zbierać ludzi z bardzo różnych krajów, z bardzo różnych środowisk, z różnym doświadczeniem. Tak było nawet, gdy kierowałem zespołem designu zewnętrznego tak konserwatywnej firmy jak Bentley – miałem zespół czterdziestu projektantów z piętnastu różnych krajów, w tym z Polski. Projektu samochodu nie da się stworzyć w pojedynkę. Najlepsze wyniki osiąga się ze zderzenia pomysłów bardzo odmiennych od siebie osób.

Projekt Bentleya Bentaygi.
Projekt Bentleya Bentaygi.© materiały prasowe

Jest to szczególnie ważne dla Hyundaia, który jest marką o globalnym zasięgu. Jego język stylistyczny musi być tak samo zrozumiały dla mieszkańców Korei, Polski czy Brazylii. Ale żeby model wyróżniał się na rynku i miał w sobie charakter, musi mieć jakieś unikatowe DNA, jakiś gen Korei.

To jest coś, czego nieustannie poszukuję. Korea to kraj zmieniający się w szalonym tempie. Przez to może być dla wielu trudny do uchwycenia, do sklasyfikowania. Ja osobiście Koreę widzę jako ekstremalny przypadek doktora Jekylla i Mr. Hyde'a. Z jednej strony Koreańczycy są bardzo poukładani i zachowawczy, ale z drugiej strony spójrzcie, jak wielką energię mają w sobie gwiazdy k-popu! Taka natura Korei sama z siebie wychodzi w projektach Hyundaia: łączą one formalność i sentyment, chłód i emocje. Korea postrzegana jest także jako jeden z liderów zaawansowanych technologii, ale tu bardzo żywe jest także tradycyjne rzemiosło i bogata historia. Hyundai kształtuje się właśnie w tym niesamowitym kontraście, zderzeniu różnych światów – analogowego i cyfrowego. Na mnie, jako stylistę, Korea bardzo działa i chcę ją przekuć w historię, którą mogę opowiedzieć moimi projektami.

Takie wybieganie w przyszłość czy nawet kreowanie przyszłości, to chyba dla ciebie coś nowego. W końcu twoje największe dotychczasowe projekty, które tworzyłeś w Bentleyu czy w General Motors, gdzie zredefiniowałeś Chevroleta Camaro w roku 2009, były bardzo silnie związane z przeszłością.

To jest bardzo cool w byciu designerem. Do tej pory cieszę się na samą myśl o tym, że byłem zaangażowany w projekt Camaro. Spotkałem tam tylu pasjonatów, dla których ta nazwa była taka ważna. Tak samo było w Bentleyu – czułem się tam wyjątkowo. Marki z wielką historią mają jednak to do siebie, że są obarczone też wielką odpowiedzialnością i nie wychodzą ze swoich sztywnych ram. Projektant u takich producentów jak ci wymienieni dostaje do ręki grubą "biblię marki" z opisaną krok po kroku historią i wszystkimi rzeczami, które są ważne przy tworzeniu każdego nowego samochodu. Dlatego też w każdym z moich poprzednich zadań przy stawianiu każdej kreski musiałem się zastanawiać: czy to jest na pewno Bentley? Czy to jest wystarczająco w stylu Camaro? Czy to nie wkurzy odbiorców?

W Hyundaiu spotykam się z zupełnie innymi wyzwaniami. Marka tak szybko osiągnęła rozpoznawalność na całym świecie, że nasza "biblia" zdążyła się zapełnić tylko na kilku stronach. Jako dział stylistyczny takiej marki możemy więc pozwolić sobie na wyznaczanie wielkich celów. Nie chcemy pracować na zasadzie matrioszki, gdzie każdy kolejny model w gamie jest mniejszą lub większą wersją tego samego projektu, tak jak ma to miejsce w przypadku Audi czy Mercedesa. Stworzenie unikatowego charakteru dla każdego z Hyundaiów, ale jednocześnie zachowanie przy tym wspólnego motywu przewodniego, dzięki któremu będzie on rozpoznawalny jako Hyundai nawet po zdjęciu znaczków, jest niezwykle trudnym zadaniem.

Jest jeszcze wyzwanie stworzenia projektu, który działałby na emocje we wszystkich częściach świata. Skoro Hyundai awansował do rangi producenta globalnego, to modele takie jak nowa Kona są wycelowane zarówno w gusta Europejczyków, jak i Azjatów i Amerykanów.

To są te pytania, które zawsze sobie zadaję w głowie. Każda marka robi oczywiście dużo badań konsumenckich i wywiadów środowiskowych, ale ostatecznie design jest po to, żeby przekraczać granice i dawać coś, czego klienci nawet nie wiedzieli, że chcą. Stylista jest trochę jak szef kuchni. Nie tylko wybiera on składniki, ale i obmyśla sposób przyrządzenia z nich dania. Badania środowiskowe są w tej analogii jak składniki. Projektant sam musi wiedzieć, co z ich pomocą przyrządzić.

Kona jest tego dobrym przykładem. Woleliśmy dać jej silny, wybijający się ponad resztę charakter niż anonimowy projekt, który by nikomu nie przeszkadzał, ale i nikomu nie zapadał w pamięci. To szczególnie ważne właśnie w segmencie Kony, która będzie rywalizowała wśród SUV-ów klasy B, na jednym z najtrudniejszych i najbardziej konkurencyjnych zakątków rynku. Są tam już silne osobowości niemieckie, francuskie, japońskie. Jeśli zaczniesz od podłączenia się pod jadący pociąg, nigdy go nie wyprzedzisz.

SUV-y są wybierane głównie przez poczucie zwiększonego bezpieczeństwa, więc czemu nie wzmocnić tego wrażenia poprzez projekt nadwozia. W Konie jest bardzo zabudowane i masywne mimo niewielkich wymiarów zewnętrznych. Zderzaki są tak uformowane, że gdy samochód uderzy w coś narożnikiem, światła pozostaną nienaruszone. Wyróżnianie się dla samego wyróżniania na tle konkurencji jest sztuką dla sztuki – za wyjątkowym projektem musi iść jakaś treść, coś, co twórca chce przekazać patrzącemu na samochód.

Z tego, co mówiłeś wynika, że nie możemy się spodziewać, by ogólny charakter i rozwiązania widziane w tym modelu koniecznie przedostały się do innych samochodów marki. Z drugiej strony to jedno z tych aut, które mają budować rozpoznawalność Hyundaia, więc co z projektu Kony zostanie wykorzystane w twoich przyszłych pracach?

Niektóre z detali Kony rzeczywiście zobaczymy w kolejnych SUV-ach Hyundaia. Będzie nim na przykład kaskadowy grill z lampami ułożonymi w trzech poziomach, który będę lansował jako motyw rozpoznawalny dla Hyundaia. Nie idę jednak na skróty – na przykład następna generacja Santa Fe także będzie miała trzy poziomy świateł, ale rozwiązane już zupełnie inaczej niż ma to miejsce u Kony [Sang-yup wykonuje w tym momencie ruch ramionami pokazujący, jak trzy poziomy świateł będą się zbiegały do środka, tworząc kształt litery X – przyp. red.]. To samo będzie się działo z kaskadowym grillem – możemy go umieścić wyżej lub niżej. Przesunięcie do góry nada mu bardziej reprezentacyjny wymiar, a niżej – uczyni cały przód wóz bardziej sportowy.

Hyundai dysponuje teraz także bardzo konkurencyjną rajdówką z programu WRC, na sukcesie której także można budować wizerunek marki.

Motorsport to jeden z elementów budujących DNA Hyundaia. Rozpoczynająca teraz działalność submarka N będzie z tego w pełni korzystała. Według mnie, jeśli chce się odnieść rynkowy sukces w Europie, nadal niezbędna jest do tego silna pozycja w motosporcie. Udział w wyścigach czy rajdach bardzo dodaje wartości w oczach odbiorców, ale i jest cennym, inspirującym doświadczeniem dla samego producenta.


Spotkanie z Sang-yupem Lee było pouczającym doświadczeniem, które pozwoliło mi zrozumieć fenomen Hyundaia lepiej niż jakiekolwiek samochody, fabryki czy plany strategii. To pocieszające, że siłą koncernów takich jak ten, dalej pozostają pojedynczy ludzie, a siłą Hyundaia – ludzie z doświadczeniem zbieranym wśród czołowych marek na świecie, z przebojowością zachodniego świata. Dzięki nim Hyundai jest gotowy do kolejnego kroku w swoim rozwoju, w którym po rozwoju technologicznym i przemysłowym przyjdzie czas na budowę emocji i tożsamości.

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)