Rajd Argentyny 2012 - wyjazd po punkty [WRC]
"To niesamowite. Odnieśliśmy kolejne bardzo ładne zwycięstwo w Argentynie" – mówił po Rajdzie Argentyny Sébastien Loeb. W tym sezonie nie słyszałem większej bzdury. Nie wygrałeś tego rajdu Sébastienie! Jedynie zdobyłeś komplet punktów.
30.04.2012 | aktual.: 12.10.2022 13:11
Wiecie czym się różni zespół Citroën Total World Rally Team od Ford World Rally Team? Nie tym, że w nazwie francuskiego zespołu jest marka oleju. Nie tym, że sponsoruje ich Red Bull i nie tym, że wygrywają od niepamiętnych lat, podczas gdy Ford jest zawsze krok z tyłu. Różnica polega na tym, że Sébastien Loeb i ten drugi, zwany też drugim kierowcą, przyjeżdżają na rajd po punkty. Natomiast ekipa Malcolma Wilsona przyjeżdża się ścigać, przyjeżdża walczyć o zwycięstwo i po to, by uprawiać tzw. sport motorowy.
W słowniku języka polskiego znajdziemy taką oto definicję:
Sport - z założenia pokojowe współzawodnictwo, którego istotę stanowi indywidualna bądź zespołowa rywalizacja (wg określonych reguł).
Zgadzam się z tym, że w sporcie motorowym w zespołach fabrycznych numerem jeden jest nie któryś z kierowców, lecz zespół. Nie potępiam team orders, nawet uważam, że jest to OK. Pasuje to do definicji sportu, ale - na Boga - nie na początku sezonu!
Właśnie skończył się Rajd Argentyny, który był piątą rundą WRC. W kalendarzu jest 13 eliminacji, w tym 3, na których na pewno wygra Sébastien Loeb. Więc po co do cholery team order?
Ford jest w jakimś fatalnym dołku nieszczęść. Kierowcy odpadają w rajdach i między rajdami. Jari-Matti Latvala nie dość, że dał ciała w Portugalii, to jeszcze w międzyczasie (czyt. pomiędzy rajdami) złamał obojczyk i nie mógł się odgryźć w Argentynie. Na jego miejsce wybrano jednorazowo Daniego Sordo. A Mads Østberg to niby co? Jeździ lepiej niż fabryczni.
Co więcej, Petter Solberg zaczął dobrze, bo od zapewnień w stylu:
Możemy pokonać Citroëna. Czuję się pewnie w zespole, a samochód spisuje się niesamowicie. To jest naprawdę bardzo szybki samochód.
Potem ruszył z kopyta, wgrywając dwa z trzech pierwszych odcinków specjalnych i zostawił za sobą Hirvonena (+3.5) i Loeba (+26.5) – wymienionych w powyższym cytacie. Ale Fiesta, choć szybka jak diabli, nie czuje się najlepiej na pozycji lidera, więc "zapobiegawczo" pękł drążek kierowniczy. Solberg znalazł się w swojej "ulubionej" roli goniącego.
Gonił, gonił i w sumie nieźle pogonił. Z 11. pozycji do mety przebił się na 6. Mało tego, Dani Sordo również nie miał szczęścia, bo choć szybki i regularny, krzywił koła. Choć krzywił, to przed Power Stage był 3. Jednak pojedynczy start w barwach teamu Forda nie mógł zakończyć się dobrym wynikiem, więc na ostatniej próbie Fiesta uległa awarii. Znów najlepiej wypadł wspomniany Østberg, który po raz kolejny doczłapał na trzech garach na 3. miejscu.
Ale wróćmy do głównego wątku. W mistrzostwach Citroën przed Argentyną miał przewagę 12 punktów nad Fordem, a Loeb 4 punkty nad Solbergiem.
Mimo to zespół Citroëna zarządził przed drugą sobotnią pętlą team order. Decyzję podjęto już po katastrofie Solberga, a także wtedy, gdy ich pupil był na pozycji lidera, a Mikko Hirvonen naciskał go tak mocno, że…. Zresztą przeczytajcie wypowiedź Yvesa Mattona – szefa zespołu:
Rozmawiałem z załogami i zawodnicy zgodzili się ze mną, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Sébastien Loeb niemal wypadł na oesie 9 i nie możemy sobie pozwolić na przekreślenie możliwego podwójnego zwycięstwa, co stanowiłoby wspaniały wynik w mistrzostwach świata. To trochę trudne dla Mikko po tym, co wydarzyło się w Rajdzie Portugalii, ale mam nadzieję, że już niedługo znów będzie mógł stanąć na najwyższym stopniu podium.
Plan wykonany. Komplet punktów i zwycięstwo Loeba. Teraz spróbujmy to rozszyfrować:
"Rozmawiałem z załogami i to chyba jasne, że Sébastien się zgodził. Sébastien mógł stracić pewne zwycięstwo, a to chyba oczywiste, że gdy nasz drugi kierowca go naciska, Sébastien do mnie dzwoni i mówi: Yves zrób coś z tym!. Do końca mistrzostw jest jeszcze daleko, ale Citroën napełnia kasę zespołu tylko po zwycięstwie i mamy premię w zależności od tego, na ile rajdów przed końcem sezonu puchar poleci do Paryża. Mikko pewnie się wkurzył, ale podpisując kontrakt, chyba nie liczył na to, że pozwolimy mu walczyć z Sébastienem. Gdy Sébastien odpadnie pozwolimy mu wygrać".
Szanuję Sébastiena Loeba i zespół Citroëna, bo to najlepszy kierowca rajdowy, a kolejne modele Citroëna można spokojnie uznać za najlepsze rajdówki w historii rajdów. Zdobywają mistrzostwo po mistrzostwie i przy ich wyczynach duet Schumacher-Ferrari już nie prezentuje się tak imponująco. Nie podobają mi się jednak zagrywki ze strony kierownictwa w stylu: wygrać za wszelką cenę.
Tak naprawdę było kilka team orders w tym zespole i wyrządziły więcej złego niż dobrego. Wystarczy przytoczyć dwa dobitnie to pokazujące przykłady:
- Sezon 2003 – Sébastien Loeb mógł wygrać w Anglii i zdobyć swój pierwszy mistrzowski tytuł, ale wydano team order, aby nie stracić tytułu w klasyfikacji konstruktorów. Loeb zwolnił i oddal koronę Petterowi Solbergowi. Co śmieszne, zespół Peugeot, drugi w klasyfikacji, zdobył tylko 3 punkty w tej rundzie, więc Citroën skończył sezon z przewagą 15 punktów. Efekt – jedno mistrzostwo zamiast dwóch.
- Sezon 2011 – Walka pomiędzy Loebem i Ogierem nabrała rumieńców, ale zagrożony mistrz świata upomniał się o swoje w Niemczech. Młody Ogier się wkurzył, obraził na zespół, zespół na niego i odszedł do Volkswagena. Efekt – w przyszłym roku Citroën dostanie tęgie lanie od Volkswagena z Ogierem za kierownicą.
A teraz zadajmy sobie pytanie: dlaczego WRC nadal jest na marginesie pod względem promocji? Jeśli nie zagrywki taktyczne w szutrowych rajdach, to bezsensowne team orders na początku sezonu. Kolejni producenci chcą dołączyć (Toyota i Fiat?) do stawki, ale czy będą zadowoleni z takiej „sportowej rywalizacji”? Nie straćmy tej szansy. Nie zwracam się do FIA o zmianę przepisów, lecz do francuskiego zespołu o powstrzymanie emocji i uwolnienie talentów kierowców. Tak bardzo chciałem zobaczyć do końca wyrównaną walkę na linii Loeb-Hirvonen, a poszedłem się upić.
To tyle, co miałem Wam do przekazania. Nie będę zanudzał opowieściami o przygodach załogi Michał Kościuszko/Maciej Szczepaniak, bo jak zwykle mogli dużo, ale ich Mitsubishi Lancer Evo X to jeżdżąca kupa złomu, bo przygotowana we włoskim Ralliarcie. Włosi tak dobrze przygotowują sprzęt, że zarówno Polacy, jak i pseudofabryczny (Motorsport Italia) WRC Team Mini Portugal mogą pomarzyć o dobrych wynikach. Weź się zamień Michał z Kajetanowiczem na fury. Może nikt nie zauważy różnicy, a korzyść będzie podwójna. Wy zaczniecie wygrywać, a w RSMP może ktoś wreszcie pokona Kajtka.
Wrócę jeszcze na chwilkę do Sébastiena Ogiera. Dla mnie to po raz kolejny bohater rajdu. Gdyby punkty przyznawano za postawę i styl, jak na przykład w tańcu na lodzie czy skokach narciarskich, to Ogier byłby w tym roku mistrzem świata. Nie dość, że leje wszystkich w swojej klasie, to jeszcze regularnie ośmiesza kierowców WRC. W Argentynie zostawił za sobą Novikova, Al-Attiyaha, Tänaka i niejakiego Eliseo Salazara, który dojechał na 12. miejscu – najwyżej z kierowców korzystających z Mini.
Jedno pytanie do Loeba: co zrobisz, gdy Ogier wsiądzie do Volkswagena Polo R WRC? Wycofasz się z mistrzostw w środku sezonu, zapewniając nas, że to najlepsza decyzja, jaką mogłeś podjąć? I jeszcze jedno do zespołu Citroën Total World Rally Team: zwiniecie manatki i powiecie, że jest kryzys, jak po porażce z Audi w wyścigach długodystansowych?
Wyniki Rajdu Argentyny 2012
[block position="inside"]5798[/block]