Piesi nie będą mieć pierwszeństwa przed przejściem. Klęska inicjatywy RPO
W lutym 2019 r. Rzecznik Praw Obywatelskich zaproponował, by piesi zyskiwali pierwszeństwo przed pojazdami już przed wejściem na pasy przejścia. Wiadomo już, że rząd nie przychyli się do tej propozycji. I słusznie, bo to jeszcze nie czas.
25.06.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:37
Nie będzie zmian. Na razie
Ministerstwo Infrastruktury nie zamierza w tej chwili zmieniać przepisów dotyczących pierwszeństwa pieszych na przejściach. Jak w odpowiedzi na propozycję RPO z lutego 2019 r. zaznaczył wiceminister infrastruktury, bezpośrednie przeniesienie rozwiązań funkcjonujących w innych państwach europejskich nie jest właściwe.
Piesi oczekujący przed przejściem mają pierwszeństwo nad pojazdami w Austrii, Belgii, Bułgarii, Czechach, Danii, Holandii, Niemczech i Szwajcarii. We Francji i Norwegii przepisy są jeszcze bardziej restrykcyjne. Tam kierowca ma być gotowy do ustąpienia pierwszeństwa pieszemu, nawet jeśli ten nie zbliża się do przejścia z widocznym zamiarem skorzystania z "zebry".
Czy decyzja MI oznacza, że polscy kierowcy jeszcze przez długie lata nie będą musieli przyzwyczajać się do zmian? Niekoniecznie. Jak informuje "Rzeczpospolita", w resorcie infrastruktury panuje przekonanie, że w pierwszym rzędzie należy postawić na edukację kierowców. Jeśli tak się stanie, z jednej strony pojawią się akcje informujące o obowiązkach zmotoryzowanych, ale z drugiej trudno wyobrazić sobie zmianę stanu świadomości kierujących bez konsekwentnego karania wykroczeń.
Przejścia śmierci
Z raportu Komendy Głównej Policji wynika, że w 2018 r. piesi stanowili 19,2 proc. spośród wszystkich poszkodowanych w wypadkach drogowych. Ze wszystkich wypadków aż 22,9 proc. stanowiły przypadki potrącenia pieszych. W 67,5 proc. winnymi potrącenia byli kierowcy, a aż 62,2 proc. wypadków miało miejsce na przejściach dla pieszych.
Choć "zebry" w założeniu powinny być enklawami bezpieczeństwa, w Polsce są niczym pola minowe. W 2018 r. kierowcy zabili na nich 215 osób, a 2958 ranili. Źle wypadamy również na tle Unii Europejskiej. W krajach UE piesi stanowią średnio 21 proc. śmiertelnych ofiar wypadków drogowych. W Polsce jest to 28 proc.
Statystyki nie napawają optymizmem. Jak to możliwe, że aż 67 proc. wypadków z pieszymi powodują kierowcy, skoro zmotoryzowanymi są ludzie dorośli, którzy zaliczyli kurs jazdy i potwierdzili swoje umiejętności egzaminem? W Polsce brakuje konsekwentnie prowadzonego w szkołach programu wychowania komunikacyjnego, a kandydaci na kierowców zazwyczaj uczeni są tego, jak obsługiwać samochód i jak zdać egzamin, a nie jak bezpiecznie jeździć. Potwierdzają to policyjne działania.
Co kilka miesięcy policja prowadzi w całym kraju jednodniowe akcje, podczas których szczególną uwagę zwraca się na relacje pomiędzy pieszymi a kierującymi. W Krakowie tego typu działania bywają dokumentowane przez regionalną telewizję. Z materiałów wynika, że wielu kierowców nie widzi niczego niewłaściwego w wyprzedzaniu przed przejściem na ulicy o dwóch pasach ruchu. Wielu nie wie nawet, że dokonuje manewru wyprzedzania lub omijania. A przecież to jedna z najgroźniejszych sytuacji, w jakich może znaleźć się pieszy.
Mandaty za wykroczenia przed przejściami dla pieszych wahają się od 350 do 500 zł. Przy okazji swoje konto można wzbogacić nawet o 10 punktów karnych, a w przypadku rażącego naruszenia bezpieczeństwa policjant ma prawo zatrzymać prawo jazdy na trzy miesiące.
Pierwszeństwo przed przejściem już dziś?
Skoro Ministerstwo Infrastruktury nie zamierza na razie zmieniać prawa, a jedynie zwiększyć świadomość kierowców na temat obowiązujących regulacji, to warto przyjrzeć się temu, co dziś mówią przepisy. Nie jest to zapis tak jednoznaczny, jak uważa lwia część kierowców.
Prawo o ruchu drogowym w art. 26 mówi: "Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu".
Oprócz ustaw mamy jednak także rozporządzenia, które obowiązują kierujących w nie mniejszym stopniu.
W rozporządzeniu ministrów infrastruktury oraz spraw wewnętrznych i administracji w sprawie znaków i sygnałów drogowych stwierdza się, że: "Kierujący pojazdem zbliżający się do miejsca oznaczonego znakiem D-6 ("przejście dla pieszych" – przyp. red.), D-6a ("przejazd dla rowerzystów" - przyp. red.) albo D-6b ("przejście dla pieszych i przejście dla rowerzystów" – przyp. red.) jest obowiązany zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszych lub rowerzystów znajdujących się w tych miejscach lub na nie wchodzących lub wjeżdżających".
Jeżeli połączymy te dwa przepisy, okazuje się, że jeśli w okolicy przejścia są ludzie, obowiązkiem kierującego jest zmniejszenie prędkości do poziomu, który nie narazi na niebezpieczeństwo osoby wchodzącej. Kiedy zaś pieszy wejdzie na przejście, zyskuje bezwzględne pierwszeństwo. Obowiązujące przepisy jasno nakazują kierowcy taką jazdę, by w każdej chwili był on gotowy ustąpić pierwszeństwa osobie pieszej. Kłopot w tym, że wielu kierujących o tym nie wie.
Jeśli zapowiedzi resortu infrastruktury nie są tylko czczymi deklaracjami, niebawem powinniśmy doczekać się akcji uświadamiających kierowcom i pieszym ich obowiązki. Potem należy oczekiwać większej kontroli policji nad przejściami i surowych mandatów. Kiedy już społeczeństwo zacznie stosować przepisy, będzie można pomyśleć o zmianach w pierwszeństwie pieszych, bo przed dostosowaniem się do Europy nie ma ucieczki.