Lancia z silnikiem Ferrari
Obecnie elegancki, komfortowy i szybki sedan segmentu E oferowany jest przez wielu producentów. Inaczej było w latach 80. XX wieku, kiedy to producenci zaczynali dopiero wprowadzać takie modele na rynek, chcąc w ten sposób wyjść naprzeciw klientom. Ciekawą propozycję przygotowała wtedy m.in. Lancia, która w swojej topowej wówczas limuzynie zamontowała silnik pochodzący wprost z Ferrari. Tak powstała Thema 8.32.
Historia sięgająca początków ubiegłego stulecia, innowacyjność, której inni mogą pozazdrościć, wspaniałe modele stanowiące ponadczasowy wzór samochodowej elegancji, wielkie sukcesy w motosporcie - w ten sposób można krótko scharakteryzować włoską Lancię. Niestety, wszystko to odnosi się już tylko do przeszłości. Dzisiaj bowiem Lancia jest cieniem samej siebie. Jej gama modelowa została ograniczona wyłącznie do miejskiego Ypsilona, w dodatku oferowanego jedynie w swojej ojczyźnie. I nie ma co liczyć na to, że sytuacja zmieni się na lepsze. Koncern FCA, będący właścicielem Lancii, postawił już na niej krzyżyk i nie jest zainteresowany przywróceniem jej dawnego blasku. To smutne, że tą niezwykle zasłużoną dla motoryzacji markę spotkał taki los. Przykra prawda jest taka, że Lancia przypomina obecnie statek, który tonie powoli w wodnych odmętach i dla którego nie ma już żadnego ratunku. To porównanie zostało tutaj użyte nieprzypadkowo, ponieważ dzieje Lancii już raz splotły się nierozerwalnie z morską katastrofą. Chodzi mianowicie o statek „Andrea Doria”, który w 1956 roku zatonął u wybrzeży USA po zderzeniu z inną jednostką. W luku włoskiego transatlantyku znajdowało się 50 egzemplarzy unikatowej Lancii Aurelii B24 Spider, płynących do amerykańskich klientów. Nigdy jednak do nich nie dotarły, ponieważ po jedenastu godzinach od momentu kolizji spoczęły wraz z transportującym je statkiem na dnie oceanu, 70 metrów pod powierzchnią wody. Są tam po dzień dzisiejszy. Z perspektywy czasu to wydarzenie można traktować w sposób symboliczny, ponieważ teraz w przenośni tonie cała marka i można tylko bezradnie patrzeć, jak coraz bardziej pogrąża się w otchłani niebytu. Jednak to, czego przez lata dokonała na pewno nigdy nie będzie przez miłośników motoryzacji zapomniane.
Wielu Polakom, szczególnie tym, którzy pamiętają lata 90-te XX wieku, Lancia kojarzy się zapewne z samochodem rządowym. Tą zaszczytną funkcję pełniła w naszym kraju m.in. Thema (a później także jej następczyni, czyli Kappa). Trzeba przyznać, że włoska limuzyna świetnie nadawała się do takiej roli. Wyglądała dostojnie i elegancko, miała wygodną i przyjemnie wykończoną kabinę, a przy tym oferowała dobre osiągi. Ponadto wzbudzała na drodze respekt, przez co podróżujący nią oficjele mogli się poczuć jeszcze bardziej dowartościowani. Jednak Lancia postarała się o to, aby jej sztandarowy wówczas model nie był postrzegany wyłącznie jako stonowane reprezentacyjne auto. Włochom chyba bardzo spodobało się BMW M5 (E28) wprowadzone do sprzedaży w 1985 roku, bo też postanowili poszerzyć swoje portfolio o tego typu auto. Podstawę do jego budowy stanowiła oczywiście Thema. Realizację pomysłu ułatwiał fakt, iż Lancia od 1969 roku była własnością koncernu Fiat, do którego należało również Ferrari. Logiczne jest, że należało z tego skorzystać i tak właśnie postąpiono. W efekcie, od marki z Maranello Lancia otrzymała to, co w samochodzie najważniejsze, czyli jednostkę napędową. Było to 2,9-litrowa „V-ósemka” z czterema zaworami na cylinder, stosowana przez Ferrari w modelach 308 Quattrovalvole oraz Mondial Quattrovalvole. Na potrzeby Themy została ona jednak nieco zmodyfikowana (inny wał korbowy, zawory oraz kolejność zapłonu), aby charakterystyka jej pracy bardziej pasowała do nobliwej limuzyny. W wersji bez katalizatora silnik generował 215 KM i według danych fabrycznych pozwalał Lancii na przyspieszenie od 0 do 100 km/h w czasie 6,8 sekundy oraz rozwinięcie prędkości 240 km/h. Nieco gorszymi osiągami legitymowało się auto wyposażone w katalizator - odpowiednio 205 KM, 7,2 sekundy do „setki” i prędkość maksymalna wynosząca 235 km/h. Jednak bez względu na odmianę jedno pozostawało niezmienne. Chodzi mianowicie o wspaniałe brzmienie jednostki napędowej. Wytwarzane przez nią dźwięki to po prostu „miód na uszy” dla każdego maniaka motoryzacji. Aby nikt nie miał wątpliwości co do pochodzenia silnika, na jego pokrywie umieszczono napis „LANCIA by Ferrari”, który rzuca się w oczy po każdorazowym uniesieniu maski. Jednostkę łączono wyłącznie z manualną 5-biegową przekładnią, natomiast napęd był przenoszony na przednie koła. W zawieszeniu zastosowano amortyzatory o zmiennym stopniu tłumienia, posiadające dwa tryby pracy - komfortowy i sportowy. Wybór jednego z nich odbywał się automatycznie, w oparciu o dane czujników monitorujących prędkość i styl jazdy. Kierowca mógł również samodzielnie aktywować najbardziej odpowiadające mu w danej chwili ustawienie amortyzatorów. Wspomaganie kierownicy działało z mniejszą bądź większą siłą w zależności od szybkości, z jaką samochód się poruszał. Za jej skuteczne wytracanie odpowiadał wzmocniony układ hamulcowy z systemem ABS. Wizualnie Thema 8.32 różniła się od innych wersji zmienioną atrapą chłodnicy, lusterkami o nieco innym kształcie oraz efektownymi pięcioramiennymi felgami. Najciekawszym zewnętrznym detalem auta był jednak elektrycznie wysuwany spoiler na pokrywie bagażnika.
Ośmiocylindrowa limuzyna Lancii to pierwszy seryjnie produkowany samochód wyposażony w takie rozwiązanie. Jednak mimo silnika o sportowym rodowodzie oraz zmian dokonanych względem zwykłych wersji, Thema 8.32 wyraźnie różniła się charakterem od wspomnianego już BMW M5 (E28). Po części wynikało to z odmiennej koncepcji napędu. Żywiołem tylnonapędowego BMW była bardzo dynamiczna, wręcz agresywna jazda, nierzadko efektownymi, kontrolowanymi poślizgami. Tymczasem przednionapędowa Lancia nie przepadała za szybkim pokonywaniem zakrętów, na których dawała o sobie znać jej podsterowna natura. Samochód został stworzony z myślą o pokonywaniu dalekich, autostradowych tras z wysoką prędkością i z tego zadania znakomicie się wywiązywał. Sprzyjało temu również luksusowo urządzone wnętrze. Kierownicę oraz deskę rozdzielczą z ośmioma okrągłymi wskaźnikami obszyto wysokiej jakości skórą. Innym szlachetnym materiałem, którego użyto do wykończenia kokpitu było ręcznie obrabiane drewno. Opcjonalnie oferowano skórzaną tapicerkę siedzeń. O komfort termiczny pasażerów dbała automatyczna klimatyzacja. Lusterka, szyby oraz fotele posiadały elektryczne sterowanie. Wyposażenie dodatkowe stanowił telefon satelitarny umożliwiający stałą łączność ze światem w czasach, gdy telefonia komórkowa była dopiero w powijakach. Wszystko to sprawiało, że podróżowanie Themą 8.32 było bardzo przyjemne i do dzisiaj nic się w tej kwestii nie zmieniło. W czasie produkcji samochód przeszedł jedną modernizację. Wersję przedlifingową (tzw. pierwsza seria) wytwarzano w latach 1987-1989, natomiast wersję poliftingową (tzw. druga seria) - w latach 1989-1992. Łącznie powstało 3971 egzemplarzy Lancii Themy 8.32, w tym 2370 przypada na pierwszą serię, a 1601 na drugą serię. Obecnie to niestety trochę zapomniane auto. Wiele osób nie wie nawet o jego istnieniu. A szkoda, bo to naprawdę ciekawy samochód, stanowiący godną alternatywę dla bardziej znanych i cenionych konkurentów z youngtimerowej sceny.