Ciągnięcie przyczepy autem terenowym i współczynnik 1,33. Wyjaśniamy kontrowersyjne przepisy
Na forach i grupach internetowych trwa zażarta dyskusja o tym, jaką przyczepę może ciągnąć kierowca auta osobowego, a jaką terenowego. Są bowiem dwa bardzo kontrowersyjne zapisy w ustawie, której wielu kierowców nawet nie zna. Z pomocą Ministerstwa Infrastruktury, a także instytucji odpowiedzialnych za ruch pojazdów ustaliłem, jak jest naprawdę.
Gdyby kierowcę auta osobowego z przyczepą obowiązywała jedynie znajomość kodeksu drogowego oraz to, co jest napisane w dokumentach pojazdu, wszystko byłoby jasne, proste i logiczne. Pomijając przyczepy lekkie, czyli niewymagające żadnych uprawnień poza kat. B, autem osobowym z kat. B+E można ciągnąć przyczepę:
- o masie nieprzekraczającej masy pojazdu ciągnącego,
- o masach nieprzekraczających dopuszczalnych z dowodu rejestracyjnego zarówno auta jak i przyczepy.
Na czym więc polega problem?
Przede wszystkim na tym, że przepisy z kodeksu drogowego i dane z dowodu rejestracyjnego nie wystarczą, by mieć wiedzę kompletną. Otóż podczas kursów na prawo jazdy kat. B+E powinno się także zdobyć wiedzę z Rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia. Spędza ono sen z powiek niejednemu kierowcy, który często ciągnie przyczepę z jachtem, kempingową lub lawetę z autami.
Również i w tych przepisach znajdziemy wprost napisaną informację o tym, jaką przyczepę można ciągnąć autem osobowym, ale dopisanie jednego akapitu powoduje nieustanne spory i przede wszystkim nieporozumienia.
Dopuszczalna masa całkowita ciągniętej przez pojazd samochodowy przyczepy z hamulcem nie może przekroczyć:
- wartości znamionowej urządzenia sprzęgającego,
- dopuszczalnej masy całkowitej tego pojazdu,
- maksymalnej masy ciągniętej określonej dla tego pojazdu przez producenta,
- 3500 kg,z tym że w przypadku samochodu terenowego, zgodnie z definicją zawartą w załączniku nr 1 do rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 30 grudnia 2003 r. w sprawie homologacji pojazdów samochodowych i przyczep, masa ta może ulec zwiększeniu do 150% wartości wynikającej z wartości znamionowej urządzenia sprzęgającego przy zachowaniu pozostałych warunków.
Treść dotycząca samochodu terenowego bywa niezrozumiała, co jest oczywiste, ponieważ brzmi nielogicznie. Otóż masa przyczepy może ulec zwiększeniu do 150 proc., ale wartość ta odnosi się do parametrów haka (urządzenia sprzęgającego), a nie masy dopuszczalnej pojazdu czy warunków zapisanych w podpunktach a-d. Jest to przepis, który wyklucza sam siebie, więc został poprawiony. Obecnie końcówka ma brzmienie:
"masa ta nie może przekroczyć 150% dopuszczalnej masy całkowitej pojazdu ciągnącego przy jednoczesnym spełnieniu warunków określonych w pkt 1, 3 i 4".
Punkty a, b, c i d zostały zaś zmienione na 1-4. W związku z tym przepis ten należy czytać następująco:
"Dopuszczalna masa całkowita przyczepy z hamulcem, ciągniętej przez samochód terenowy może być wyższa o 150 proc. od dmc samochodu zakładając, że nie przekracza wartości znamionowej urządzenia sprzęgającego, maksymalnej masy ciągniętej określonej dla pojazdu przez producenta (rubryka O.1 w dowodzie rejestracyjnym) i nie przekracza 3,5 tony.
Kolejny, jeszcze bardziej kontrowersyjny zapis pojawia się w części poświęconej hamulcom przyczepy. Znajduje się tu fragment o treści:
W przyczepie o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 3,5 t, przeznaczonej do ciągnięcia przez pojazd, którego dopuszczalna masa całkowita wynosi nie mniej niż 1,33 dopuszczalnej masy całkowitej przyczepy, dopuszcza się hamulec roboczy typu bezwładnościowego (najazdowy), działający co najmniej na koła jednej osi.
Zapis ten kompletnie rozbija wiedzę zawartą wyżej, zarówno z tego rozporządzenia, jak i przepisów o ruchu drogowym.
Okazuje się bowiem, że poza wszystkimi warunkami i tak auto musi mieć dmc o 33 proc. wyższe od dmc przyczepy, a zatem ciągnięcie przyczepy o dmc 3000 kg lub wyższym to fikcja prawna. A to z kolei dlatego, że niemal wszystkie przyczepy na rynku wyposażone są w hamulec najazdowy.
Hamulec uruchamiany z miejsca kierowcy bez użycia rąk, jak wymaga tego ustawodawca, to rozwiązanie praktycznie niespotykane i mało kto wyobraża je sobie. Nie do końca też wiadomo, czy hamulec elektromagnetyczny, znany w niektórych krajach, spełnia warunek rozporządzenia jako "…uruchamiany z miejsca kierowcy jednym ruchem łącznie z hamulcem roboczym pojazdu ciągnącego”.
Wielu kierowców uważa, że hamulec najazdowy spełnia ten warunek i w pewnym sensie można by się z tym zgodzić, jednak ze względu na oddzielne ujęcie go w przepisach i podaniu jako wyjątek, dodatkowo z obostrzeniem w postaci współczynnika stosunku mas 1,33, wyklucza się taką interpretację. Potwierdza to przedstawiciel Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów.
- Przyczepa powinna być wyposażona w hamulec uruchamiany z miejsca kierowcy, bez użycia rąk, działający na wszystkie koła - mówi Artur Granoszewski, specjalista ds. technicznych z PISKP. - Istnieje jednak wyjątek od tej reguły, który dopuszcza zastosowanie hamulca bezwładnościowego, (czyli nieuruchamianego z miejsca kierowcy), jeżeli jest spełniony warunek, o którym mówi ustęp 7 przepisu (stosunek dmc 1,33 przyp. red) - zaznacza.
Prawo a praktyka
Przeglądając liczne fora internetowe oraz posty i komentarze na grupach facebookowych, widać niemalże jednoznaczne stanowisko kierowców aut ciągnących przyczepy: "liczy się to, co jest w dowodzie rejestracyjnym".
Przyznam, że przez pewien czas uważałem podobnie z zastrzeżeniem, że liczą się także masy rzeczywiste, o których wspomina kodeks drogowy, a przywołane rozporządzenie jest przeznaczone dla diagnostów i organów dopuszczających pojazdy do ruchu.
Zacząłem jednak drążyć i zadawać pytania. W pierwszej kolejności do osoby odpowiedzialnej za rozporządzenie, czyli Ministra Infrastruktury.
- Zawarty w nim (w rozporządzeniu przyp. red) warunek relacji dopuszczalnych mas całkowitych pojazdu ciągnącego względem przyczepy jest obowiązujący (kierowcę) – mówi Szymon Huptyś, rzecznik prasowy ministerstwa infrastruktury.
Rzecznik podkreśla również różnicę pomiędzy masą rzeczywistą przyczepy i pojazdu (jak w kodeksie drogowym) a masą dopuszczalną. W przypadku zapisu o hamulcach mówimy wyłącznie o dopuszczalnych masach.
Dokładnie to samo zaznacza dr inż. Wojciech Jarosiński, kierownik Pracowni Technicznego Doradztwa SKP z ITS.
- Ustawa Prawo o ruchu drogowym mówi o masach rzeczywistych, zaś rozporządzenie określa minimalny stosunek dopuszczalnych mas całkowitych – mówi Wojciech Jarosiński. - Ponadto zapisy w dowodzie rejestracyjnym wskazują wartości maksymalne, ustalone przez producenta pojazdu w ramach homologacji. Wszystkie te wymagania mają być na drodze spełnione i żadne z nich nie uchyla pozostałych.
- Kwestia doboru odpowiedniego pojazdu i przyczepy (zestawu) spoczywa przede wszystkim na kierowcy i to on ma uwzględnić konstrukcję obu pojazdów (wyposażenie przyczepy w hamulec najazdowy, odpowiednie urządzenie sprzęgające w pojeździe itp.), jak i mas, którymi charakteryzują się przedmiotowe pojazdy - dodaje Paweł Dziedziak, kierownik Zakładu Procesów Diagnostyczno-Obsługowych ITS.
Wątpliwości co do powyższych nie ma też zapytany o to rzecznik GITD, akcentując, że hamulec najazdowy "dopuszcza się" i jest on wyjątkiem od reguły. Oczywiście w świetle przepisów, bo na drogach wyjątkiem, a w praktyce kompletnie nieznanym rozwiązaniem jest hamulec inny niż najazdowy.
Czy kierowcy, którzy nie trzymają się stosunku dmc pojazdu do przyczepy wynoszącego 1,33, są bezkarni? W pewnym sensie tak, ponieważ prawdopodobnie nikt nie spotkał się z kontrolą drogową, podczas której funkcjonariusz liczy stosunek dmc i jakimikolwiek konsekwencjami. Na jednej z grup internetowych wprost jeden z kierowców napisał, że: "gdyby to się działo, to prawie żaden laweciarz nie miałby jak ciągnąć aut".
Inny twierdzi, iż pytał bezpośrednio policjanta oraz funkcjonariusza ITD i obaj powiedzieli mu, że nikt nie liczy żadnych współczynników, tylko najwyżej sprawdza się masę rzeczywistą. Swoją drogą, tego nie robi policja, bo nie ma nawet odpowiednich narzędzi.
Rozgłos nikomu nie jest potrzebny
Lawety samochodowe mają nierzadko dmc 3000 kg lub nawet 3500 kg, a ciągnąć taką przyczepę pojazdem dmc 3,5 tony - w myśl przepisów - nie można. Jeśli policzymy, to przy hamulcu najazdowym maksymalne dmc to 2630 kg. A jednak przyczepy o wyższej wartości się produkuje i sprzedaje.
- Nikt na to nie patrzy - mówi nieoficjalnie jedyny sprzedawca, który w ogóle chciał na ten temat rozmawiać. Po kilku telefonach do producentów i sprzedawców przyczep uznałem, że to temat tabu, którego lepiej nie ruszać, nie robić rozgłosu. Dopiero podszywając się pod klienta, uzyskałem cokolwiek.
Okazuje się, że:
- Jeśli się pan boi, to mogę taką przyczepę sprzedać z obniżonym dmc, na przykład do 2600 kg, ale wtedy traci pan ładowność, bo sama przyczepa waży 600 kg – mówi jeden z przedstawicieli firmy sprzedającej przyczepy. - Powiem panu tak - ciągnie rozmówca – prędzej dostanie pan mandat za przeciążenie przyczepy niż za te współczynniki, których nikt nie rozumie - uspokaja.
Mandat czy zatrzymanie dowodu rejestracyjnego przyczepy?
- To, czy policja na drodze egzekwuje te wymagania, jest jedną kwestią, niemniej nie życzę nikomu zdarzenia drogowego w następstwie niespełnienia któregokolwiek z tych warunków - ostrzega dr inż. Wojciech Jarosiński z ITS.
Załóżmy, że kierowca spełnia wszystkie warunki oprócz współczynnika 1,33 i znajduje się funkcjonariusz, który to zauważy. Co się wtedy dzieje? Czy skoro jest to przepis z rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, to taka przyczepa ich nie spełnia i przestaje spełniać wymagania dopuszczenia do ruchu? A tym samym zabierany jest dowód rejestracyjny do czasu… przyjazdu auta z wyższym dmc?
- Nie znajduje podstaw prawnych teza, że w przypadku niespełnienia warunku dotyczącego 1,33 należy zatrzymać dowód rejestracyjny - uspokaja rzecznik GITD. - Jest to tylko podstawa do zakazu dalszej jazdy do czasu podstawienia i połączenia w zestaw z pojazdem ciągnącym, którego dmc nie będzie mniejsze niż 1,33 dmc przyczepy. Proszę pamiętać, że problemem nie jest tu przyczepa (przy założeniu, że jest sprawna technicznie) tylko dostosowanie do niej odpowiedniego pojazdu ciągnącego - wyjaśnia GITD.
Podobnie twierdzi przedstawiciel ITS:
- Policjant nie zabierze dowodu, tylko powinien nałożyć mandat i zabronić poruszania się po drodze zestawem nie spełniającym wymagań - mówi dr inż. Wojciech Jarosiński.
Niestety faktem jest też, że jeśli przyczepa ma dmc 3000 kg lub wyższe, to po zatrzymaniu takiego zestawu podstawić należy pojazd ciężarowy (dmc powyżej 3500 kg), a nie osobowy z dmc do 3500 kg. A to może być dość kłopotliwe. Typowa ciężarówka nie ma nawet odpowiedniego zaczepu, więc musiałby to być np. dostawczy van czy pick-up o zwiększonym dmc.
Również diagnosta nie weryfikuje podczas badania technicznego, czym taka przyczepa będzie ciągnięta, choć samo jej podstawienie na badanie autem osobowym – nawet jeśli jest pusta i waży w rzeczywistości 400-600 kg – jest nielegalne. I to jest bodaj największy absurd całej sytuacji ze współczynnikiem 1,33. Przeczytajcie poniższe uważnie:
W myśl przepisów ważąca 600 kg pusta przyczepa z dmc 3000 kg wyposażona w hamulec najazdowy jest dla auta osobowego zbyt ciężka. Natomiast taka nie jest załadowana do maksimum przyczepa lekka, ważąca 750 kg i niewyposażona w żaden hamulec.
Bałagan w przepisach i dowodach rejestracyjnych
Po poznaniu opinii rzecznika Ministerstwa Infrastruktury, GITD, przedstawicieli Instytutu Transportu Samochodowego i Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów uważam, że w polskich przepisach odnośnie ciągnięcia przyczep jest wielki bałagan, a wprowadza go ten kontrowersyjny zapis o stosunku mas 1,33.
Zderzenie tych przepisów z rzeczywistością powinno skłonić ministerstwo przynajmniej do odwrócenia zapisów i jako wyjątek wpisania wymagań dla przyczep wyposażonych w hamulce inne niż najazdowe, które są dziś standardem. Co więcej, w mojej opinii również w ustawie Prawo o ruchu drogowym powinno być zapisane wprost, że dopuszczalna masa przyczepy wyposażonej w hamulec najazdowy to 2630 kg.
Zapisy w dowodzie rejestracyjnym wprowadzają kierowców w błąd, choć zmiana w tym zakresie jest niemożliwa, bowiem wskazują one wartości maksymalne ustalone przez producenta pojazdu w ramach homologacji, niezależnie od typu hamulca. Nie mniej jednak wartość w rubryce O.1 jest jedynie wartością do obliczeń, a nie wskazującą wprost, jaką przyczepę można ciągnąć.
Co więcej, badając temat widziałem przeróżne błędy w dowodach rejestracyjnych, np. brak wpisanej dopuszczalnej masy zespołu pojazdów czy dmc przyczepy wyższe nie tylko od dmc pojazdu, ale także wyższe niż zakładają przepisy… dopuszczające pojazd do ruchu.
Niestety smutnym faktem jest to, że kierowcy ciągną przyczepy niezgodnie z prawem, którego nie rozumieją, bo niełatwo je zrozumieć, a co więcej, nikt go nie egzekwuje. Przepisy porozrzucane po różnych ustawach i rozporządzeniach, w tym po tematyce wyposażenia przyczep w układ hamulcowy, niejasna treść i mnóstwo interpretacji własnych, popisanych po tematycznych forach internetowych, nie dają pewności nawet osobom od lat jeżdżących z przyczepami.
Żeby podkreślić, jak zawiły jest to temat, dodam na koniec, że zapytany o pomoc w jego rozwikłaniu jeden z przedstawicieli Głównej Komisji Caravaningu Polskiego Związku Motorowego odpisał mi:
"Temat wspomnianych przepisów jest rzeczywiście zawiły i wywołuje bardzo wiele kontrowersji. Przyznam, że nie odważyłbym się podpisać pod tekstem".