Abt Golf G60 Limited (1990)

Nawet taka firma jak Volkswagen produkowała samochody w limitowanej liczbie sztuk – ot, choćby Golfa G60. Ten sam wóz po tuningu najsłynniejszej firmy dłubiącej przy Volkswagenach jest prawdziwym białym krukiem.

Olgierd Lachowski

11.11.2013 | aktual.: 08.10.2022 10:00

Golf pierwszej generacji już dawno jest klasykiem. Szczególnie wersja GTI, która stała się pierwowzorem dla wszystkich innych kompaktów o sportowym zacięciu, jest otoczona czcią. W Niemczech również Volkswagen Golf II zaczyna być ceniony jako auto klasyczne. Chociaż odmiany ze słabszymi silnikami nie są jeszcze rozchwytywane przez potencjalnych kupujących, to na takich wersjach jak Country, Rallye Golf można już nieźle zarobić.

Osobną bajką jest Golf G60 Limited, który był wytwarzany w 1989 roku. Rok później do produkcji wprowadzono wersję GTI G60, ale było to auto słabsze od Limited i dużo bardziej pospolite. Pierwszy G60 został wyprodukowany w zaledwie 71 egzemplarzach i już w momencie wytwarzania był okazem bardzo rzadkim. Firma Abt nie bała się jednak zmodyfikować tego wozu.

Pod maską G60 montowany był największy z dostępnych wówczas w Golfie silników. 4-cylindrowiec miał objętość skokową 1,8 l i był zaopatrzony w nowoczesny wtrysk paliwa. Do współpracy z jednostką napędową producent zaprzągł sprężarkę typu G.

Sprężarka spiralna ma kilka zalet, wśród których najważniejszymi są stosunkowo małe rozmiary, niewiele ruchomych elementów (tylko jedna z dwóch spiral jest ruchoma) i sprężanie wewnętrzne. Niestety ma też wady jak słabe uszczelnienie i trwałość. Z tego powodu nie zrobiła wielkiej kariery w koncernie z Wolfsburga. Niemniej jednak kilka modeli było w nią wyposażonych – m.in. Golf G60 Limited.

W tej specjalnej odmianie silnik auta miał 210 KM mocy maksymalnej przy 6500 obr./min i 252 Nm momentu obrotowego, które występowały przy 5000 obr./min. Poprzez 5-biegową manualną przekładnię moc była przekazywana na wszystkie koła – Golf G60 miał napęd Syncro.

G60 miał wyraźnie większe od pozostałych modeli hamulce. Przednie tarcze miały 280 mm średnicy, a tylne były mniejsze o około 45 mm. Przednie były wentylowane.

Duży silnik z masą osprzętu, bogate wyposażenie i napęd na obie osie sprawiały, że ten model był najcięższym z całej palety. Ważył nawet więcej niż Golf Country. Masa G60 Limited wynosiła około 1250-1270 kg.

Mimo to wóz był bardzo szybki, bo rozpędzał się do setki w 7,40 s i osiągał prędkość maksymalną 230 km/h. Niestety palił przy tym sporo paliwa. Napisać, że palił to mało… on po prostu chlał benzynę. 14,5 l/100 km jest dziś dla Golfa wynikiem nie do pomyślenia, a trzeba jeszcze wziąć poprawkę na to, że to było spalanie katalogowe, które zwykle było niższe od rzeczywistego.

Prace mechaników Abta skoncentrowane były wokół jednostki silnikowej Volkswagena. Tuner z Kempen zamontował układ wydechowy bez konwertera katalitycznego (w oryginalnym wozie był 2-funkcyjny reaktor) i wymienił filtry powietrza na sportowe. Ponadto włożono nowe wałki rozrządu i założono wydajniejszą chłodnicę, a także zwiększono ciśnienie doładowania. Wynikiem był wzrost mocy do 240 KM. Nie wiadomo jak zmienił się moment obrotowy, ani obroty, przy których występowała moc maksymalna i szczyt momentu.

Reszta poza nadwoziem pozostała seryjna. Przednie i tylne błotniki poszerzono poprzez doklejenie plastikowych nakładek. To pozwoliło na zwiększenie rozstawu kół. Pojawił się też nowy przedni zderzak ze spojlerem i zderzak tylny – oba całkowicie malowane w kolorze nadwozia.

Abt zbudował jednego, może dwa Golfy G60 Limited – tuner obecnie sam nie jest pewien ile ich było. Nieznane są też ich osiągi.

Być może to auto nie jest najpiękniejszym Golfem na świecie, ani najładniejszym wozem po tuningu, ale przenosi nas do czasów, kiedy seryjne samochody były proste, a ich tuning mechaniczny skomplikowany (dziś jest zazwyczaj odwrotnie), bo trzeba było przerobić znacznie więcej elementów niż tylko oprogramowanie silnika.