Cisza, dźwięk silnika czy radio? - o słuchaniu muzyki w samochodzie [felieton]
Dlaczego system audio jest jednocześnie zbawieniem i przekleństwem kierowców? Co rozprasza bardziej niż samo słuchanie muzyki? Dlaczego psycholodzy chcieliby zabronić montażu radia w samochodach?
02.05.2013 | aktual.: 10.10.2022 10:42
Niemal wszyscy lubią słuchać muzyki w samochodzie. Chyba że pod maską auta znajduje się silnik V8 lub inne pięknie brzmiące serce, które wydaje dźwięki przyjemniejsze dla motoryzacyjnego maniaka niż najlepsze kawałki z jego kolekcji.
Muzyką nazywamy organizację struktur dźwiękowych w czasie. Innymi słowy, to złożenie w harmonijną całość pojedynczych dźwięków. Muzyka jest sztuką i elementem kultury, przed którym nie wzbrania się nikt. Nie ma bowiem osoby, która z przekonaniem powie, że nie lubi słuchać muzyki. Każdy ma swoje ulubione gatunki, ale bez względu na nie muzyka ma uniwersalną funkcję - polepsza nastrój i sprawia, że przestajemy myśleć o problemach. Potrzebę słuchania muzyki nie tylko w domu odkryto już dawno. Dziś niemal każdy ma przenośny odtwarzacz ze słuchawkami, a w samochodzie radio z głośnikami.
Racja, że dźwięk wydawany przez potężne jednostki napędowe może być uznawany za muzykę. Jednak większość kierowców panuje nad rzędowymi 4-cylindrowcami. Niektóre z tych silników są nawet dynamiczne, ale brzmią często jak kosiarki z marketu budowlanego. Za wyjątek można uznać japońskie wysokoobrotowe jednostki - ich dźwięk wielu osobom po prostu przypada do gustu. Na szczęście dla tych, dla których takie odgłosy nie są balsamem dla uszu, prawie w każdym aucie znajduje się radio z paroma głośnikami. Większość podstawowych systemów nagłośnienia wystarcza, żeby cieszyć się ulubioną muzyką podczas jazdy i nie nabawić się przy tym bólu uszu.
Ale czy słuchanie muzyki sprzyja koncentracji za kierownicą, czy raczej taki rozpraszacz, jakim jest radio, nie powinien być w ogóle w samochodach montowany? Wszystko zależy od typu muzyki i od tego, jak kto funkcjonuje. Ja na przykład bardzo dużo rzeczy lubię robić przy muzyce i praktycznie przed każdą samochodową przejażdżką tworzę jakąś listę utworów na telefonie. Na pewno jest tak, że wolniejsze utwory usypiają, a szybsze i bardziej dynamiczne zachęcają do żwawszej jazdy. Jednak nic nie dzieje się poza świadomością kierowcy – wystarczy zerkać na prędkościomierz i wyraz twarzy oraz kolor skóry pasażerów.
Pozostaje jeszcze kwestia bawienia się ustawieniami radia i przełączania na kolejne ścieżki dźwiękowe. To jest prawdziwy problem, bo odrywa uwagę od tego, co dzieje się na drodze. Wszystko, co potencjalnie może przeszkadzać w skupieniu się za kółkiem, powinno się załatwić jeszcze przed wyruszeniem w drogę albo w czasie przerwy na postoju. Jeśli już jednak trzeba zmienić jakieś ustawienie w czasie jazdy, powinno się to robić „na pamięć”, bez odrywania oczu od drogi. Dobrze, jeśli kierownica jest wyposażona w przyciski do obsługi radia. Jeszcze lepszym rozwiązaniem wydaje się głosowa obsługa systemu multimedialnego. Jednak dopóki te rozwiązania nie będą ogólnodostępne i nie zostaną doprowadzone do perfekcji, szkoda nerwów na kolejne próby przekazania autu poleceń, których albo nie rozumie, albo rozumie zupełnie inaczej, niż oczekuje kierowca.
Pewnie każdy z Was, choć może się do tego nie przyznaje, ulega czasem pokusie wystawienia „zimnego łokcia” i posłuchania ulubionej muzyki trochę głośniej. Takie zachowanie może dekoncentrować samego kierowcę i przeszkadzać przechodniom. Podobnie jest, gdy ktoś w komunikacji miejskiej słucha muzyki na źle wygłuszonych słuchawkach – nie każdy musi mieć ten sam gust muzyczny i ochotę słuchać danej piosenki w danej chwili. Jednak takie słuchanie muzyki, dopóki kierowca uważa na to, co dzieje się na drodze, jest przewinieniem z kategorii tych do wybaczenia. Co innego, gdy zasiadający za kółkiem słucha muzyki z dousznych słuchawek. To niedopuszczalne, bo zwykle całkowicie odcina od rzeczywistości i dźwięków pochodzących z otoczenia (np. karetki pogotowia jadącej na sygnale).
Samochodowe radio można też uznać za swego rodzaju lek. Remedium na nudę, gdy powstanie korek, o co na polskich drogach nietrudno. Jeśli kierowca podróżuje sam i nie ma z kim porozmawiać, głos spikera radiowego i/lub wokalistów na pewno utrzyma go w odpowiedniej formie psychicznej. Gdyby nie radia w samochodach, psycholodzy na pewno mieliby dużo więcej pracy, a kierowcy uzyskaliby złote karty klienta w ich poradniach.
Nic też nie zastąpi nocnych przejażdżek z ulubioną muzyką sączącą się z głośników. W nocy na ulicach z rzadka pojawiają się samochody i nie tworzą się korki. To idealne okoliczności nie tylko do odczuwania przyjemności z dynamicznej jazdy, ale również do jednostajnego toczenia się w rytm własnej listy przebojów. W myśl zasady, że wolność jednostki kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innych, w nocy tej drogowej wolności można mieć aż nadto. A gdy do tego słychać dźwięki ulubionej muzyki, można się oderwać od rzeczywistości.
Znam jednak także ludzi, którzy często ponad muzykę cenią sobie ciszę i spokój. Dla nich podróż samochodem jest zwykle jedyną okazją w ciągu całego dnia, by uciec od wielkomiejskiego zgiełku i po prostu zaznać chwili ciszy. A Wy lubicie słuchać muzyki za kółkiem? Swoje opinie i listy przebojów możecie przedstawiać na naszym forum.