Konfiskata i licytacja samochodu w Danii. Czy tak też powinno być w Polsce?
W Danii funkcjonują radykalne przepisy, jakie stosuje się wobec piratów drogowych. Za sprawą wypożyczonego porsche, które jechało 210 km/h, stało się o nich głośno. Głównie dlatego, że nie należało do kierowcy. Nie jest to jedyny kraj z takim prawem. Czy powinno się ono pojawić w Polsce?
14.04.2021 | aktual.: 14.03.2023 16:50
O duńskich przepisach rozpisały się polskie media, bo coś takiego, jak wydarzyło się w Danii, wydaje się nam nie do pomyślenia. Otóż zgodnie z prawem kierowca pojazdu, który jechał 210 km/h, stracił nie tylko prawo jazdy, ale także samochód, którym jechał. Ten zostanie zlicytowany, a pieniądze zasilą budżet państwa. Najwięcej kontrowersji budzi jednak fakt, że auto pochodziło z wypożyczalni. Więc wypożyczalnia też poniesie za to konsekwencje.
Drakońskie prawo w Danii
Zgodnie z duńskim prawem funkcjonującym od 31 marca 2021 r. nie tylko kierowca, ale i właściciel pojazdu ponoszą odpowiedzialność za takie "wyczyny". Chodzi o podwójne przekroczenie dopuszczalnej prędkości od limitu 50 km/h, a także jazdę w stanie nietrzeźwości, ale od 2 promili. Są to czyny, których nie da się popełnić nieumyślnie czy przypadkowo, stąd też tak drakońskie prawo.
Tak radykalny krok władz Danii ma na celu podniesienie świadomości właścicieli pojazdów, że nie każdemu warto pożyczać auto. Prawdopodobnie po opisanym zdarzeniu wypożyczalnie będą lepiej weryfikowały swoich klientów. Z kolei firmy transportowe baczniej obserwowały swoich pracowników. W przypadków ciężarówek, konfiskata ma dotyczyć samego samochodu, nie naczepy i tym bardziej towaru.
Nie tylko Dania, ale głównie za alkohol
W Belgii i Estonii kierowca, jeśli jest właścicielem pojazdu, może go stracić, kiedy sąd orzeknie dożywotnią utratę prawa jazdy. Z kolei właściciel straci auto wtedy, kiedy udostępni je osobie z zatrzymanym prawem jazdy za prowadzenie po alkoholu.
We Francji i Luksemburgu kierowca można stracić własne auto za jazdę po pijanemu, ale jeśli taka sytuacja powtórzy się. W przypadku Litwy kierowca musi być wręcz zamroczony alkoholem, by stracił pojazd. We Włoszech nie musi to być recydywa, ale tu też pijany kierowca musi być właścicielem auta.
W Finlandii właściciel traci auto, ale tylko w przypadku użyczenia go do popełnienia przestępstwa, w tym również do jazdy po alkoholu. Na Słowacji wystarczy popełnić wykroczenie przeciwko bezpieczeństwu ruchu drogowemu.
Podobne przepisy mają wejść w życie także w Austrii, ale będą stosowane wyłącznie wobec osób, które biorą udział w nielegalnych wyścigach.
A co z Polską?
Co myślicie o wprowadzeniu podobnego prawa w Polsce? Czy w obliczu takich sytuacji jak z Frogiem, który nie tylko łamie przepisy, ale jeszcze arogancko się tym chwali, też powinniśmy mieć takie przepisy?
Politycy od czasu do czasu przebąkują o tak radykalnych zmianach, ale głównie pod kątem karania pijanych kierowców. Jednak z reguły są one jedynie grą polityczną, choć projekt takich przepisów trafił kilkukrotnie do sejmu. Za każdym razem kończyło się na jego odrzuceniu. Ostatnio taki pomysł padł w 2014 r. z ust prez. Andrzeja Dudy po tragicznym wypadku w Kamieniu Pomorskim. Sprawa jednak rozmyła się.