Ekspert w telewizji zajął się kierowcami jadącymi na zderzaku. Sam robił coś gorszego

Ekspert w telewizji zajął się kierowcami jadącymi na zderzaku. Sam robił coś gorszego

Kierowca volvo musiał wyprzedzić "szeryfa" prawą stroną.
Kierowca volvo musiał wyprzedzić "szeryfa" prawą stroną.
Źródło zdjęć: © Fot. Zrzut ekranu/YouTube.com
Michał Zieliński
10.08.2018 13:45, aktualizacja: 01.10.2022 17:06

"Nie mam powodu zjeżdżać na prawy" mówił jadąc lewym pasem autostrady prezenter w programie "Jedź bezpiecznie". Temat odcinka był ważny, bo dotyczył m.in. wiszenia na zderzaku. Problem w tym, że miał powód, by zjechać na prawy pas.

Kto miał okazję przejechać się polską autostradą, ten wie, że bardziej to przypomina nieustającą walkę o miejsce niż pełną relaksu, spokojną wycieczkę. Wszystkich pozostałych odsyłam do felietonu Mariusza, w którym dotknął jednego z najgorszych, co spotyka tam podróżujących: kierowców nie utrzymujących odpowiedniego odstępu.

Rzecz zawsze dzieje się na lewym pasie. Tym przeznaczonym do wyprzedzania innych. Załóżmy, że jedziesz prawym pasem z prędkością autostradową, ale samochód z przodu porusza się wolniej. Zjeżdżasz więc na lewy pas i chcesz go wyprzedzić. Wtedy dojeżdża do ciebie ktoś wyraźnie podirytowany, że nie jedziesz 160 km/h, 170 km/h albo jeszcze szybciej. Mruga światłami, podjeżdża jeszcze bliżej, byle wymusić działanie. Zjazd na prawo nie wchodzi w grę, bo przecież tam jest wyprzedzany pojazd. Pozostaje przyspieszyć.

Jednak czasem do wiszenia na zderzaku dochodzi w innych okolicznościach. Gdy prawy pas jest wolny, a na lewym jedzie tzw. "szeryf". Ktoś, kto pilnuje, by na autostradzie wszyscy jechali 140 km/h. Są roboty drogowe to zwalnia ciągle broniąc się przed zjazdem na prawy pas. To samo właśnie robi ekspert w telewizji.

Jedź bezpiecznie odc. 706 (Polacy chwalą łamanie przepisów na polskich autostradach)

Nie zrozumcie mnie źle. Samo zmniejszanie prędkości, gdy widzimy potencjalne zagrożenie na drodze to jak najbardziej wskazane zachowanie. Tak jak mówi prowadzący, powinno się to zrobić zarówno na prawym, jak i na lewym pasie. Nie zgadzam się natomiast z celowym blokowaniem lewego pasa i dawaniem lekcji innym kierowcom, żeby jeździli wolniej. Od tego jest policja.

Temat programu został zainspirowanym filmem od widza, który nagrał kierowcę SUV-a nerwowo zmieniającego pasy. Tak, takie zachowanie było niebezpieczne. Zarówno jadącego BMW, jak i zachowanie widza. To on jechał lewym pasem dość wolno, mimo że na prawym pasie było miejsce. Dlaczego nie zjechał? Nie wiem.

Najgorsze w tym jest to, że prezenter w telewizji porusza ważną kwestię, jaką jest utrzymywanie odległości od poprzedzającego pojazdu. To jest prawdziwa plaga polskich autostrad. Wielokrotnie czytałem opinie kierowców tłumaczących, dlaczego w tym nie ma nic złego. "Dopóki patrzysz, co się dzieje daleko z przodu, to jesteś w stanie odpowiednio zareagować", twierdzą. Bzdura. Jeśli poprzedzający pojazd nagle zahamuje, wylądują w jego bagażniku. W najlepszym wypadku skończy się na drogich naprawach.

Według doniesień mediów ministerstwo pracuje nad karami dla osób, które nie zachowują bezpiecznego odstępu od poprzedzającego ich auta. Mówi się, że nowelizacja prawa ma wejść w życie w 2019 roku. Obecnie jedyne, co odstrasza kierowców, to nagrania z wypadków. Co do "szeryfów", kary dla nich są już przewidziane. Za "jazdę z prędkością utrudniającą ruch innym kierowcom" jest mandat w wysokości od 50 do 200 zł, z kolei za naruszenie obowiązku "jazdy prawostronnej" grożą 2 punkty karne.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (90)