Jazda na zderzaku i bezmyślne przelewanie się po pasach ruchu, czyli dlaczego nie lubię polskich autostrad
Polskie autostrady i drogi ekspresowe z tymi zachodnimi mają wspólnego głównie to, że przypominają dziki zachód. Tutaj albo trafiasz na kierowcę-śpiocha, do którego nie docierają żadne sygnały z otoczenia, albo na psychopatę, który zrobi wszystko, żeby w sznurze samochodów znaleźć się na pole position, za ciężarówką, która od 10 minut wyprzedza inną ciężarówkę.
27.07.2018 | aktual.: 01.10.2022 17:11
Nasze upragnione autostrady i drogi ekspresowe. Każdy, kto od lat jeździł „po niemiecką chemię” do zachodnich sąsiadów, znał ten typ dróg już ponad dwie dekady temu. Polska powoli zaczęła się zbroić w szybkie trasy. Przywiezione z zachodu marzenie o sięgających horyzontu autostradach od kilkunastu lat coraz intensywniej się ziszcza. Niestety, nie przywieźliśmy wraz z tym marzeniem zachodniej kultury jazdy, w której każdy zna swoje miejsce na drodze, a bezpieczny odstęp to świętość.
Dlatego nienawidzę ciebie, tak, do ciebie mówię, kierowco opla zafiry, który jechałeś już niemal w moim bagażniku. Nienawidzę ciebie, stary durniu bez wyobraźni w mercedesie ML. Obydwaj robiliście to samo. Obydwaj nie macie rozumu. Żaden z was nie zdaje sobie sprawy z tego, co by się stało, gdybym gwałtownie zahamował. Obydwaj cierpieliście na lewym pasie, w rzędzie samochodów, który ciągnął się za ciężarówką wyprzedzającą inny ciężki zestaw. I obydwaj za wszelką cenę staraliście się przepchnąć naprzód. Stanowicie zagrożenie dla siebie i dla otoczenia.
Nienawidzę takich kierowców. Rząd samochodów powoli sączy się lewym pasem obok szeregu ciężarówek, z których jedna może jechać 1 km/h szybciej niż pozostałe, więc wyprzedza bardzo powoli. Jazda na moim zderzaku nic nie zmieni. Ja nie pojadę szybciej. Kierowca przede mną też nie. Można tylko mieć pretensje do kierowcy ciężarówki, który po prostu stara się dojechać w wyliczonym z chirurgiczną precyzją czasie do celu. W efekcie można więc jedynie cierpliwie czekać. Ale cierpliwość jest dla słabych jednostek.
Dlatego oprócz jazdy na zderzaku, tacy kierowcy podejmują jeszcze próby przebicia się dziurami między ciężarówkami, prawym pasem. Wyprzedzić! Chociaż jednego! Pół sekundy szybciej u celu! Pół sekundy dłużej na urlopie w Mielnie! Może się wcisnę! Może nie, ale spróbuję! I tak wrzynają się, w bezpieczny odstęp, który zostawiłem przed poprzedzającym mnie autem. Skoro przede mną jest dziura, to znaczy, że za wolno jadę. On będzie jechał szybciej. Chyba, że nie – bo przecież kierowca przede mną jedzie z tą samą prędkością, co ja. I tak przeciska się tym prawym pasem, między kolejnymi ciężarówkami. Raz się uda, raz nie.
Drugi z moich "ulubionych" typów kierowców na polskich szybkich trasach, to ten, który wytacza się na trasę i kompletnie odłącza się od otoczenia. Jeśli dostępne są trzy pasy – jedzie środkowym. Bo bezpiecznie. Bo nic nie wyskoczy. Tak, na ogrodzonej płotem autostradzie lub trasie ekspresowej. Nikogo nie wyprzedza. Jest pusto – po prostu środkowy pas, ewentualnie lewy, to najlepsze miejsce do podróżowania.
Pojawienie się jadącego 100 km/h kierowcy na środku drogi, którą można jechać 120 km/h powoduje chaos. Nagle porządek, który przez chwilę panował, jest totalnie rozbity – kierowcy zaczynają wyprzedzać prawą stroną. Lawirują między innymi autami. Hamowanie, roszady między pasami. Wszystko wygląda jak balet pełen pijanych balerin.
Absolutnym szczytem byłaś ty, dziewczyno w kii ceed, której zrobiłem miejsce na prawym pasie, przesuwając się na środkowy, żebyś miała gdzie zjechać z rozbiegówki. Nigdy nie pojmę, dlaczego prosto z tej rozbiegówki, przecinając ostro miejsce, które zrobiłem dla Ciebie, wbiłaś się prosto przede mnie, na pas środkowy. Nie rozumiem. Jeśli ktoś wie, dlaczego ludzie tak robią, niech mi wyjaśni.
I tak jakoś przebijacie się przez tę rosnącą sieć autostrad i ekspresówek w Polsce. Czasem docieracie do celu, czasem nie. Bezrefleksyjny pośpiech, jazda na zderzaku i bezmyślne przelewanie się po pasach ruchu – to tylko część grzechów, które codziennie popełniacie na polskich drogach. Zamiast laminarnego strumienia aut, mamy turbulentny, pełen chaosu i głupich, niebezpiecznych sytuacji przepływ wariatów i śpiochów. I niestety na razie nie zapowiada się, żeby coś miało się w tej kwestii zmienić.