Supersamochody są bez sensu - tak myśli James May! Zgadzamy się?

James May został żartobliwie nazwany Kapitanem Ślimakiem ze względu na swoją powolną jazdę. Potem zadał kłam temu stwierdzeniu rozpędzając do ponad 400 km/h Bugatti Veyrona SuperSport. Gdy dzisiaj przeczytałem, że nazwał supersamochody bezsensownymi, byłem bardzo zaskoczony.

May w Bugatti
May w Bugatti
Piotr Mazanek

08.10.2010 | aktual.: 02.10.2022 21:46

Wydawało mi się, że Captain Slow kocha szybkie bestie, a w tym przekonaniu utwierdziło mnie wideo z jego jazdą w Bugatti. Pamiętam tą radość na jego twarzy i ekscytację wzrastającą prędkością. Gdy przekroczył magiczną barierę 400 km/h był po prostu wniebowzięty. Myślałem wtedy, że on uwielbia tego typu auta.

Najwidoczniej się myliłem, bo James May nazwał supercary bezsensownymi maszynami. Zapytał jaką korzyść przyniosły supersamochody (w domyśle Ferrari) Włochom. May porównał wpływ na świat supersamochodów z tym, jak zmieniła go penicylina, radio czy nawet pistolet Maxim. Miał rację, bo wpływ szybkich sportowych aut jest w zasadzie znikomy.

Ale czy na pewno zgadzamy się ze Ślimakiem w stwierdzeniu, że tworzenie ich jest bezcelowe? Przecież każdy, kto kiedykolwiek przekroczył granicę choćby 180 km/h wie, że to jest niesamowita adrenalina i przeżycie, którego nie da się zastąpić. Prędkość, piękno, aerodynamika, sportowe linie, ryk silnika, zapach spalin... to chyba nieskończona lista tego, co dają nam supercary.

To jak, są potrzebne czy nie? Powinny być nadal produkowane... słowem zgadzacie się ze Ślimakiem czy nie?

Źródło: Autoblog

Źródło artykułu:WP Autokult
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)