Rowery zyskują na popularności w czasie koronawirusa. Trzeba się na to przygotować
W Niemczech odmrażanie gospodarki następuje szybciej niż w Polsce, a jednym z jej niespodziewanych efektów jest nagły wzrost zainteresowania rowerami. W sklepach wre, a politycy zastanawiają się, co zrobić, żeby przygotować się na większą liczbę rowerzystów.
13.05.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:35
W czasach pandemii SARS-CoV-2, gdy dystans to jedno z podstawowych pojęć codzienności, komunikacja publiczna nie cieszy się zainteresowaniem takim, jak przed wybuchem wirusa. Potrzeby lokomocyjne jednak zostają. Część osób, które wcześniej regularnie korzystały z autobusów, tramwajów czy metra, przesiada się do samochodów. Inni wybierają rowery.
Trend dokładnie widać już w Niemczech. Jak informuje "Deutsche Welle", od otwarcia sklepów sportowych 20 kwietnia rowery cieszą się bardzo dużą popularnością. Przed niektórymi z nich kolejki nie maleją, a właściciele punktów przyznają, że takiego zainteresowania nie było od dawna.
A jak jest w Polsce? Główny Urząd Statystyczny nie zbiera danych na temat liczby rowerów w posiadaniu Polaków. Sytuację można więc sondować jedynie lokalnie. – U nas sytuacja jest podobna jak w 2019 r. Liczba rowerów, które sprzedaliśmy, jest podobna. Jest jednak dziwnie, bo są okresy, kiedy sprzedajemy bardzo mało i takie, gdy zainteresowanie jest ogromne – stwierdza Grzegorz Szot z krakowskiego sklepu dobrerowery.pl.
– Ruch mamy większy niż w porównywalnym okresie 2019 r. Boom na rowery nastąpił wtedy, gdy ogłoszono, że będzie wolno swobodnie poruszać się po lasach. Zauważamy nieco mniejsze zainteresowanie jednośladami wspomaganymi silnikiem elektrycznym, ale za to większe tradycyjnymi. To może się wiązać z wyższą ceną tych pierwszych. Obecnie sytuacja jest taka, że prawie nie mamy czym handlować. Czekamy na dostawy, bo towar sprzedaje się bardzo szybko – informuje mnie Filip Dębski z warszawskiego sklepu Bike salon.
Większa liczba rowerzystów będzie faktem. Problemem może stać się infrastruktura przewidziana dla ich użytkowników. Według danych GUS w 2011 r. w Polsce było 5 783 km ścieżek rowerowych. W 2015 r. wartość ta wyniosła 10 797 km, a w 2018 r. 13 904 km. To jednak wciąż dramatycznie mało. W przeliczeniu na 100 km kwadratowych powierzchni kraju na koniec 2018 r. mieliśmy 4,45 km ścieżek rowerowych, zaś wszystkich utwardzonych dróg 135,8 km. To prawdziwa przepaść.
Choć wiele europejskich państw ma znacznie lepiej rozwiniętą infrastrukturę niż Polska, w niektórych miastach Starego Kontynentu trwają przygotowania do przyjęcia zwiększonego natężenia ruchu rowerów. W Mediolaniu zamknięto dla samochodów 35 km ulic, a także rozszerzono obszar miasta, na którym obowiązuje ograniczenie prędkości do 30 km/h. Bruksela przeznaczyła pół miliona euro na poprawę infrastruktury rowerowej. Za te pieniądze powstaną dodatkowe parkingi dla rowerów oraz dodatkowe 40 km ścieżek rowerowych. Zaaprobowano również plan obniżenia dopuszczalnej prędkości do 30 km/h w dużej części miasta. W Paryżu również zapowiedziano już wydłużenia ścieżek dla rowerów.
Co można zrobić w Polsce? Oczywiste jest, że klasyczne ścieżki rowerowe nie powstają w ciągu jednego dnia. Bez dużego nakładu czasu i środków możliwe jest jednak wyznaczenie kontrapasów, pozwalających rowerzystom na poruszanie się pod prąd jednokierunkowymi ulicami. Dobrym pomysłem może okazać się również ograniczenie prędkości na tych ulicach, gdzie nie ma ścieżek rowerowych, a można spodziewać się zwiększonego ruchu osób dojeżdżających do pracy na jednośladach. Jeśli wzrośnie również popularność elektrycznych hulajnóg, zagrożeni będą piesi. Na razie status takich urządzeń nie jest uregulowany w polskim prawie, a ich użytkownicy jeżdżą po chodnikach, stwarzając zagrożenie dla przechodniów.
Polska ma wiele do poprawy, bo pod względem bezpieczeństwa rowerzystów jesteśmy w ogonie Europy. Według danych Europejskiej Rady Bezpieczeństwa w Transporcie w 2018 r. w Polsce zginęło 67 rowerzystów na 10 milionów mieszkańców. Średnia dla Unii Europejskiej wyniosła 42. Gorzej niż w Polsce było tylko w Serbii (68), Belgii (71), na Węgrzech (76), w Rumunii (94) i Holandii (121). Popularność jazdy na rowerze jest jednak w Polsce daleko mniejsza niż w Belgii i Holandii, a pogoda nad Wisłą mniej sprzyja takiej aktywności niż w Rumunii czy Serbii.
Nadchodzą trudne czasy dla kierowców. Obawa przed komunikacją publiczną spowoduje zwiększenie ruchu na drogach – tak samochodowego, jak i rowerowego. Trzeba będzie przyzwyczaić się do nowych warunków, a wielu zmotoryzowanych powinno przeprowadzić powtórkę z przepisów o jednośladach. Przede wszystkim jednak trzeba będzie przywyknąć do wolniejszej jazdy, a z tym jest ostatnio duży problem.