Poradniki i mechanikaNietypowe auto, brak części i szkoda z OC. Jak sobie z tym poradzić?

Nietypowe auto, brak części i szkoda z OC. Jak sobie z tym poradzić?

W przypadku uszkodzenia oryginalnego zderzaka, właścicielowi pojazdu należy się nowy oryginalny. A co, jeśli na rynku takiego nie ma?
W przypadku uszkodzenia oryginalnego zderzaka, właścicielowi pojazdu należy się nowy oryginalny. A co, jeśli na rynku takiego nie ma?
Źródło zdjęć: © fot. Marcin Łobodziński
Marcin Łobodziński
16.08.2021 07:31, aktualizacja: 14.03.2023 15:31

Na rynku jest sporo aut nietypowych, rzadkich, do których brakuje części, są one trudno dostępne lub drogie. Gdy dojdzie do uszkodzenia w wyniku kolizji, właściciele mają powody do obaw. Wystarczy jednak trochę chęci i własnej inwencji, by wszystko dobrze się skończyło.

Takie marki jak np. Lancia, Saab czy Rover produkowały samochody jeszcze po roku 2000, a konia z rzędem temu, kto znajdzie wszystkie części oryginalne w stanie nowym, potrzebne do naprawy po kolizji. Co więcej, nawet marki popularne (patrz włoskie i francuskie), wciąż produkujące samochody, nie do wszystkich modeli oferują części, zwłaszcza te nadwoziowe, które ulegają uszkodzeniom przy stłuczce.

Użytkownicy mało popularnych modeli stoją w wyjątkowo trudnej sytuacji, kiedy trzeba zacząć szukać zderzaka, błotnika, lampy czy szyby. Okazuje się bowiem, że nie są dostępne, a nie każdy chce montować w swoim aucie elementy używane, jeśli w ogóle da się je kupić.

Obowiązki ubezpieczyciela

Obowiązkiem ubezpieczyciela z tytułu OC jest naprawienie szkody w pojeździe poszkodowanego, a konkretnie przywrócenie go do stanu jak sprzed zdarzenia. Co do zasady, zawsze na nowych częściach i w dodatku na oryginalnych, jeśli takie były zamontowane w pojeździe. W teorii poszkodowany nie musi się martwić o to, skąd wezmą się części i ile kosztują. Może oddać takie auto do warsztatu, który zostanie wskazany przez towarzystwo ubezpieczeniowe i zajmie się naprawą, ale praktyka pokazuje, że nie każdy ubezpieczyciel chce w ten sposób działać z "trudnymi przypadkami". [blockposition="indent_right"]25385[/block]

Ubezpieczyciele często wyliczają szkody na podstawie zamienników i cen z katalogów służących do likwidacji szkód, nawet jeśli ceny te nie mają pokrycia w rzeczywistości (np. jest cena, ale część jest niedostępna). Oczywiście z czasem, odwołując się, można wyegzekwować naprawienie szkody zgodnie z zasadami, ale w przypadku tańszych pojazdów, może się to wiązać z tzw. szkodą całkowitą.

Chodzi o to, że gdyby przywrócenie stanu poprzedniego było niemożliwe albo gdyby pociągało za sobą nadmierne trudności lub koszty, roszczenie poszkodowanego ogranicza się do świadczenia w pieniądzu, tzw. szkoda całkowita. W takich przypadkach zakład ubezpieczeń wypłaca kwotę, będącą różnicą pomiędzy wartością pojazdu w chwili powstania szkody, a wartością pozostałości pojazdu po szkodzie.

Nieduża i niegroźna stłuczka, ale części brak. W przypadku tak taniego samochodu, niemal pewne jest rozliczenie na zasadzie szkody całkowitej.
Nieduża i niegroźna stłuczka, ale części brak. W przypadku tak taniego samochodu, niemal pewne jest rozliczenie na zasadzie szkody całkowitej.© fot. Marcin Łobodziński

Co się dzieje, kiedy samochód nie spełnia warunków szkody całkowitej, a części nie ma i jej cena jest nieznana, więc nie można ustalić, ile należy się osobie poszkodowanej na pokrycie szkody?

– Przygotowując wycenę potencjalnego odszkodowania, firmy ubezpieczeniowe korzystają z niezależnych systemów wskazujących wartość części zamiennych – mówi Dawid Korszeń, rzecznik prasowy firmy Warta. – W przypadku, gdy jakiś zniszczony element samochodu nie widnieje w tych zestawieniach, wtedy przyjmujemy ceny dla pojazdu najbardziej zbliżonego właściwościami techniczno-eksploatacyjnymi. Takie podejście obejmuje zarówno szkody z polis OC, jak i AC – dodaje.

Nie jest to korzystne dla osoby, która naprawdę chce zdobyć część i przywrócić stan auta do takiego, jaki był przed zdarzeniem, a nie tylko uzyskać jak najwyższe odszkodowanie.

Dla przykładu, weźmy Saaba 9-7X, oferowanego w krótkim czasie przez szwedzką firmę, która już nie istnieje. Zakładając, że nie ma do niego np. przedniego zderzaka, ubezpieczyciel może wyliczyć cenę na podstawie zderzaka do Chevroleta Trailblazera, którym z technicznego i eksploatacyjnego punktu widzenia Saab 9-7X w rzeczywistości jest. Nie zmienia to jednak faktu, że użytkownik saaba wciąż nie będzie miał zderzaka do swojego auta. Czy jest więc możliwość, że sam zorganizuje sobie część, a ubezpieczyciel pokryje koszty?

Ważna jest współpraca

Jeśli faktycznie pojawi się sytuacja opisana wyżej, to właściciel uszkodzonego pojazdu powinien, a wręcz zobowiązany jest współpracować z towarzystwem ubezpieczeniowym. To nierzadko przez brak współpracy i czysto roszczeniowe podejście, klienci nie są zadowoleni z obsługi. Tymczasem współpraca przy poszukiwaniu rozwiązania oraz propozycje właściciela pojazdu są mile widziane przez towarzystwa.

W przypadku starszych aut, niebędących pojazdami zabytkowymi, można niektóre części dorobić, co też zostanie pokryte przez ubezpieczyciela. Oczywiście trzeba się dogadać.
W przypadku starszych aut, niebędących pojazdami zabytkowymi, można niektóre części dorobić, co też zostanie pokryte przez ubezpieczyciela. Oczywiście trzeba się dogadać.© fot. Marcin Łobodziński

Poszkodowany może zaproponować własne rozwiązania, jak np. zlecenie naprawy uszkodzonej części (np. klejenie zderzaka), transport części we własnym zakresie czy produkcja na zamówienie. Takie sprawy mogą zakończyć się dla niego pomyślnie, choć wychodzą poza zalecenia KNF. Jeśli jednak taka propozycja wyjdzie ze strony właściciela pojazdu, to towarzystwo jak najbardziej może przystać na tę formę.

– W przypadku pokrycia kosztów pozyskania części np. opłacenie transportu, koszty wyjazdu po części, czy produkcja na zamówienie, każdą sprawę rozpatrujemy indywidualnie w zależności od okoliczności sprawy – informuje rzecznik Warty. – Koszty te muszą być jednak uzasadnione, czyli być niezbędne do naprawy auta, co oczywiście jest weryfikowane przez pracowników firm ubezpieczeniowych – dodaje.

Zanim jednak przystąpimy do negocjacji z ubezpieczycielem, warto zebrać dokumentację potwierdzającą proponowane rozwiązanie. Jeśli w rzeczywistości jakaś część może być sprowadzona, a ubezpieczyciel miałby pokryć koszt jej transportu, to trzeba mu przedstawić potwierdzenie, że tak faktycznie jest i że nie ma innego sposobu na jej zdobycie.

Nie warto w tak trudnych sprawach najpierw działać, ponosząc koszty, a potem domagać się zwrotu pieniędzy. To samo dot. regeneracji części czy jej produkcji. W takim przypadku warto zapytać o kosztorys takiej usługi, a następnie przedstawić go ubezpieczycielowi.

Podsumowując, nie warto się spieszyć, ale warto współpracować, zamiast siedzieć i czekać z założonymi rękami. Jeśli chcesz naprawić nietypowe auto i nadal nim jeździć, sam włącz się w likwidację szkody i proponuj ubezpieczycielowi rozwiązania. To lepsze niż czekanie na pieniądze na koncie z myślą "bo mi się należy".

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)