Czy pieszy w Polsce będzie miał pierwszeństwo przed przejściem?
Obecne przepisy dotyczące pierwszeństwa pieszych, nabytego dopiero po wkroczeniu na jezdnię dla wielu osób, w tym ekspertów z dziedziny bezpieczeństwa są nie do przyjęcia i świadczą o tym, że Polska została w ogonie krajów europejskich pod tym względem. Zmiany przepisów, które miały dać pierwszeństwo pieszym oczekującym na przejście nie podobają się z kolei innym ekspertom. Ustawa raz jest przyjmowana, innym razem odrzucana i tak w kółko. Co się dzieje obecnie?
03.10.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:21
Zmiany ustawy, o których już pisaliśmy kilkakrotnie miały wdrożyć zasadę pierwszeństwa pieszych przed pojazdami, gdy pieszy znalazł się przed przejściem i oczekiwał na możliwość przejścia. Zapis brzmi następująco: „Pieszy oczekujący na możliwość wejścia na przejście dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem, z wyjątkiem tramwaju” oraz „przed wejściem na przejście dla pieszych, pieszy jest obowiązany zatrzymać się i upewnić, czy kierujący pojazdem ustępuje mu pierwszeństwa”. Brzmi logicznie i sensownie, ale nie do końca. Sama idea pierwszeństwa polega bowiem na tym, że osoba nabywająca takie prawo nie jest zobowiązana do zatrzymania się i upewnienia, czy nie zagraża mu wymuszenie. Tak postępują kierowcy, którzy przejeżdżając przez skrzyżowanie na zielonym świetle nie zatrzymują pojazdu i nie upewniają się, czy mogą bezpiecznie przejechać. Tymczasem w pewnym sensie tak musieliby postępować piesi. I tu eksperci wykryli możliwość niezrozumienia przepisów i tym samym okoliczności do powstania niebezpiecznej sytuacji. I to pomimo, iż wprowadzenie przepisów miałaby poprzedzić długotrwała kampania uświadamiająca zarówno pieszych jak i kierowców.
Ponadto, psycholodzy twierdzą, że stojący przed przejściem pieszy będzie ignorowany przez kierowców pojazdów, tak jak jest to w chwili obecnej. Tym samym pieszy, który nabywa pierwszeństwo nie może z niego skorzystać, ponieważ wejście na jezdnię ściągnie na niego zagrożenie, choć winnym wypadku byłby kierowca samochodu – co nie zmienia faktu, że to pieszy najwięcej straci.
Kolejnym problemem przepisów, na których wprowadzenie naciska posłanka PO Beata Bublewicz jest możliwość zakorkowania miast. O ile w mniejszych miejscowościach o niedużym ruchu nie byłby to problem, to w dużych miastach, na ulicach z przejściami bez sygnalizacji świetlnej mogłoby to spowodować paraliż – tak twierdzi m. in. senator Platformy Obywatelskiej Aleksander Pociej.
Kłótnia o ustawę trwa już od ponad 1,5 roku i efektu wciąż nie widać. Publiczne pieniądze są przeznaczane na ustalenie, czy polski pieszy jest wystarczająco inteligentny by nie wejść pod koła samochodu. Pod koniec września, większość posłów stwierdziło, że jednak tak i przegłosowali projekt ustawy 215 głosami za i 187 przeciw. Pozostało jeszcze jej przyjęcie przez Senat i Prezydenta. I tu znów pojawił się problem. Ustawa została cofnięta, ponieważ Senat odrzucił propozycje zmian jednym głosem przeciw. Nasze źródła mocno zaangażowane w całą sytuację donoszą, że to wszystko jest farsą i tematem czysto politycznym, czyli rządzący zachowują się tak jak zawsze. Brakuje jeszcze przyjęcia jej i zaskarżenia do Trybunału Konstytucyjnego, jak większość ustaw przyjętych w ostatnim czasie.
Jak więc powinno być?
Badanie przeprowadzone przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego wykazało, że kierowcy chętnie deklarują konieczność przepuszczania pieszych, którzy oczekują na przejście przez jezdnię, a z drugiej strony tego nie robią. Tylko 20 procent pojazdów zatrzymało się w takiej sytuacji, choć 70 procent kierowców twierdzi, że powinno się tak robić. Podobne wyniki podaje badanie firmy PZU. To dziwi psychologów i bardzo niepokoi w kontekście wprowadzonych zmian. Nam przypomina to sytuację, którą można uznać za analogiczną – większość z nas twierdzi, że cukier jest niezdrowy, a jednocześnie większość słodzi herbatę cukrem.
Najwyraźniej polski pieszy jest zdaniem posłów i senatorów na niższym poziomie inteligencji od europejskiego, skoro przepisy dające mu pierwszeństwo, a jednocześnie wymagające zatrzymania i upewnienia się, że nic go nie rozjedzie zostały uznane za niebezpieczne. To ciekawe z tego powodu, że w wielu krajach europejskich nie ma z tym problemów. Co więcej, we Francji czy Norwegii pieszy nabywa pierwszeństwo już w momencie zbliżenia się do przejścia, a nie od chwili zatrzymania się przed nim.
Co pozostaje?
Pozostają dwie możliwości. Można ustawę zostawić w spokoju i pozostawić zapis o pierwszeństwie pieszego na przejściu albo zmienić na jeszcze bardziej radykalną, którą niektórzy proponują – dać pierwszeństwo pieszym zbliżającym się do przejścia. Wydaje nam się, że temat utknął w miejscu i nie ruszy wcześniej, jak po wybraniu nowego rządu. Choć wówczas może już wcale nie ruszyć bo z politycznego punktu widzenia stanie się nieistotny. A jak Waszym zdaniem powinny wyglądać te przepisy?