Parlamentarny zespół ds. bezpieczeństwa bez polityków PiS-u. To kpina z ludzkich tragedii

Parlamentarny zespół ds. bezpieczeństwa bez polityków PiS‑u. To kpina z ludzkich tragedii

Jeśli jest jakieś zagadnienie, które powinno łączyć absolutnie wszystkich, to jest nim bezpieczeństwo drogowe
Jeśli jest jakieś zagadnienie, które powinno łączyć absolutnie wszystkich, to jest nim bezpieczeństwo drogowe
Źródło zdjęć: © Jan Bielecki/East News
Tomasz Budzik
22.11.2019 08:41, aktualizacja: 22.03.2023 17:16

We wtorek 19 listopada premier w swoim expose zapowiadał radykalne zmiany na drogach, mające zwiększać bezpieczeństwo. Już trzy dni później ukonstytuował się parlamentarny zespół ds. bezpieczeństwa drogowego. Wśród 30 posłów nie ma ani jednego reprezentanta PiS-u.

Nowe rozdanie w Sejmie rozpoczyna czteroletni okres rządów z przytupem. Niestety, od razu widać, że nie będą to 4 lata współpracy. Do życia powołano Parlamentarny Zespół ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Jego przewodniczącą została Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy. Co jednak najbardziej zastanawiające, wśród aktualnych członków zespołu nie ma ani jednej osoby z obozu rządzącego.

Dlaczego tak się stało? Przewodnicząca zespołu zarzuca reprezentantom Prawa i Sprawiedliwości złą wolę. Cytowany przez PAP wiceprzewodniczący Komisji Infrastruktury poseł PiS-u Jerzy Polaczek stwierdził natomiast, że posłowie tej partii mogli nie wiedzieć o powołaniu zespołu i dlatego nie znajdują się w jego szeregach.

Nie będę rozstrzygał, która z wersji jest prawdziwa. Wiele wskazuje jednak na to, że niezależnie od tego, jaka jest prawda, nie mamy się z czego cieszyć. Przed laty Bob Dylan pisał o wstydzie, jaki wywołuje w nim życie w kraju, gdzie sprawiedliwość w sądach jest tylko grą. Dziś to samo można powiedzieć o Polsce i kwestii bezpieczeństwa w ruchu drogowym.

Czy posłowie najliczniej reprezentowanej partii politycznej w Sejmie rzeczywiście mogli nie wiedzieć o powoływaniu zespołu parlamentarnego o tak dużej wadze? Jeśli tak, to albo źle świadczy to o ich umiejętności poruszania się w kuluarach na Wiejskiej, albo jest oczywistym dowodem cynicznego podejścia do tematu. Kwestia bezpieczeństwa drogowego dotyczy przecież wszystkich. Najlepszym wyjściem byłoby więc otwarcie się na dialog wewnątrz powołanego w parlamencie zespołu i doprowadzenie do dyskusji osób o różnych politycznych korzeniach. Udało się w przypadku Parlamentarnej Grupy Kobiet, w skład której wchodzą posłanki zarówno z KO, jak i z PiS-u. Nie widzę powodów, dla których tu miałoby to być niemożliwe.

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk jest przewodniczącą jednego z najważniejszych klubów parlamentarnych obecnych w Sejmie.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk jest przewodniczącą jednego z najważniejszych klubów parlamentarnych obecnych w Sejmie.© PAP/Radek Pietruszka

Nie oznacza to jednak, że nowo uformowany zespół z góry należy traktować jak drużynę rycerzy na białych koniach. Czy przewodnicząca takiego zespołu naprawdę powinna zapraszać posłów prawicy za pomocą mediów, zaznaczając przy tym, że nie wierzy w chęć zmiany czegokolwiek przez PiS, a "(…) przez ostatnie 4 lata rządów PiS tak naprawdę liczba śmiertelnych wypadków na polskich drogach rosła"? Tymczasem statystyki pokazują co innego. W 2015 r. liczba śmiertelnych ofiar wypadków wyniosła 2983 osób, w 2016 r. 3026, w 2017 r. 2831, a w 2018 r. 2862. W 2014 r. na drogach zginęło zaś 3,2 tys. osób. Jeśli już na tym etapie prac zespołu jego przewodnicząca wykazuje się niewiedzą w kwestiach, o których się wypowiada, albo pomija fakty po prostu po to, by dokopać politycznym oponentom, to szczerze obawiam się, że wyczekiwana przez wszystkich skokowa poprawa bezpieczeństwa na drogach w ogóle nie będzie miała miejsca.

Świeżo powołany zespół ma szeroko zakrojony program, którego główną osią jest ochrona najsłabszych uczestników ruchu – pieszych i rowerzystów. Jeśli chodzi o tych pierwszych, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk deklaruje postulat zgodny z założeniem Mateusza Morawieckiego przedstawionym w expose. Chodzi o zmianę przepisów tak, by - wzorem wielu europejskich państw - piesi mieli pierwszeństwo już w momencie wchodzenia na przejście, a nie dopiero, gdy się na nim znajdą. Jak zaznaczyła przewodnicząca zespołu, ważne jest również wprowadzenie zmian w taki sposób, by zarówno kierowcy, jak i piesi mieli czas na przygotowanie się do drogowej rewolucji. Brzmi rozsądnie.

Przewodnicząca parlamentarnego zespołu stwierdziła ponadto, że ważnym punktem jego prac będzie podniesienie kwoty mandatów oraz przywrócenie samorządom uprawnień do administrowania fotoradarami. Mam nadzieję, że zespół pochyli się też nad znaczeniem infrastruktury drogowej dla bezpieczeństwa oraz kwestią edukacji dzieci i młodzieży, dziś pozbawionej regularnych zajęć z tego zakresu.

Zagadnienie bezpieczeństwa drogowego jest bardzo rozległe. By osiągnąć długofalowy sukces, trzeba zmian w zagadnieniach, które dziś są w kompetencjach trzech ministerstw. Zmiany nie nastąpią w ciągu roku. By zobaczyć efekty, prawdopodobnie trzeba będzie poczekać dłużej niż trwa rozpoczynająca się właśnie kadencja. Jeśli wówczas zmieni się ekipa rządząca, a następcy dzisiejszych ministrów postanowią wszystko zmieniać od początku, poniesiemy klęskę. Oczywiste wydaje się, że w takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem jest jak najszerszy dialog.

Przed przedstawicielami mediów zarówno przewodnicząca nowo powołanego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Drogowego, jak i członkowie PiS-u deklarują gorącą chęć współpracy. Oby nie gasła ona wraz ze światłami kamer. Za cynizm polityków własnym życiem zapłacić może każda i każdy z nas.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (25)