Kierowcy ślepo wierzą mapom. Te wywożą ich w pole lub na patrol policji

Kierowcy ślepo wierzą mapom. Te wywożą ich w pole lub na patrol policji

(fot. Stanisław Kowalczuk/East News)
(fot. Stanisław Kowalczuk/East News)
Mateusz Żuchowski
07.08.2019 10:36, aktualizacja: 28.03.2023 10:09

Wakacje to czas, gdy kierowcy odwiedzają nieznane im części Polski. Przy nawigowaniu często posiłkują się mapami w telefonach, którym zdarza się prowadzić przez drogi wyłączone z ruchu. Tam czekają wiedzące o problemie patrole policji i straży miejskiej.

Patrząc na ostatnie doniesienia medialne można dojść do wniosku, że w Zakopanem nie ma tygodnia, by mapy w telefonach nie wywołały małego drogowego Armagedonu. Pod koniec lipca jedna ze smartfonowych aplikacji sugerowała przyjeżdżającym turystom, by omijali zakorkowaną stolicę Tatr... drogą przez Gubałówkę.

Każdy, kto choć raz w Zakopanem wysunął nos poza Krupówki, wie, że droga od Zębu do Kościeliska to wąska ulica przeznaczona do ruchu pieszego. Mimo to 30 lipca kierowców słuchających rad map w telefonach było tylu, że dosłownie zakorkowali ten zamknięty dla aut odcinek. Tylko jednego dnia funkcjonariusze zakopiańskiej straży miejskiej zawrócili w tym miejscu aż 700 samochodów. O sprawie informował Tygodnik Podhalański.

Dziesiątki aut jeżdżą przez Gubałówkę

Policja czy straż miejska w takich przypadkach zwraca się do administratorów map z prośbą o naniesienie poprawek. Problem na Gubałówce został szybko rozwiązany, ale na jego miejsce od razu pojawił się kolejny: droga imienia Przewodników Tatrzańskich do Kuźnic.

Ostatni, liczący dwa kilometry odcinek od ronda Jana Pawła II do dolnej stacji kolejki na Kasprowy Wierch opatrzony jest doskonale widocznym zakazem wjazdu. Kierowcy jednak nic sobie z niego nie robią, ponieważ mapa w telefonie pokazuje im, że mogą podjechać pod samo wejście do stacji kolejki linowej.

O sprawie dobrze wiedzą funkcjonariusze, którzy regularnie kontrolują to miejsce. Jak relacjonuje w rozmowie z reporterem RMF FM szef zakopiańskiej straży miejskiej Marek Trzaskoś, zatrzymani kierowcy tłumaczą, że jadą tak, ponieważ taką drogę wskazała im nawigacja.

Mapy kierują na wyłączone z ruchu drogi nie tylko w Tatrach

By zweryfikować te informacje sprawdziłem ten odcinek drogi na dwóch popularnych aplikacjach: mapie wbudowanej w produkty Apple'a oraz Mapach Google. W obu przypadkach kierowca jest instruowany, by wjechać pod zakaz (nawet jeśli niektóre okoliczne drogi są zaznaczone jako wyłączone z ruchu).

(fot. Mapy Apple i Google)
(fot. Mapy Apple i Google)

Z podobnymi, błędnymi sugestiami map można się spotkać w całej Polsce. W Warszawie mapa Apple beztrosko prowadzi kierowców przez deptak na Nowym Świecie, dzielnie omijając w ten sposób korki na okolicznych ulicach. O ile mieszkańcy stolicy szybko zorientują się, że w trasie zawarty jest błąd, turyści mogą o tym nie wiedzieć i narazić się na mandat lub spóźnienie wynikające ze złego oszacowania czasu rzeczywiście potrzebnego do przejazdu.

Za przejazd taką drogą taryfikator przewiduje karę w wysokości 500 zł. W wyjątkowych sytuacjach sprawa może trafić nawet do sądu, który może wymierzyć karę grzywny w wysokości nawet 5000 zł.

Konsekwencje mogą być jednak znacznie gorsze. Jak donosi nam Czytelniczka Autokultu, podczas wakacji we Włoszech skręciła w lewo pomimo znaku zakazującego tego manewru, co skończyło się potrąceniem skuterzysty. Swoje zachowanie tłumaczy dziś zmęczeniem tego dnia oraz dezorientacją wynikającą z dużego ruchu ulicznego w nieznanym sobie mieście. W takich okolicznościach szczególnie łatwo o nieuwagę i popełnienie błędu zasugerowanego przez aplikację.

(fot. Mapy Apple i Google)
(fot. Mapy Apple i Google)

Trzeba jednak przyznać, że aplikacje tego typu potrafią także czasem pomóc w uniknięciu mandatu za niedozwolony wjazd. Tak jest na przykład w Częstochowie, gdzie mapa Apple'a omija prowadzący na Jasną Górę odcinek Alei Najświętszej Maryi Panny, na którym ruch jest ograniczony tylko do mieszkańców. Ograniczenie to zostało wprowadzone jednak stosunkowo niedawno i wielu kierowców wracających do Częstochowy po paru latach o tym nie wie.

Wskazówki map trzeba więc samodzielnie weryfikować. Najbardziej niezawodnym sposobem na uniknięcie mandatu pozostaje po prostu… czytanie znaków. Macie doświadczenia z podobnymi błędami nawigacji? Dajcie znać w komentarzach, na których drogach trzeba uważać na wskazówki map.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)