Fat Bob 2018 to najbardziej pożądany nowy Harley-Davidson. Jeździliśmy mocniejszą wersją
Harley-Davidson nową gamą modeli wprowadził spore zamieszanie wśród motocyklistów. Niektóre decyzje jak np. przesunięcie kilku maszyn z kategorii Dyna na Softail dla fanów marki może być niezrozumiałe, ale są do omówienia bardziej kontrowersyjne rzeczy, jak np. zupełnie nowy Fat Bob. Mieliśmy okazje sprawdzić, czy rzeczywiście jest taki dobry.
16.01.2018 | aktual.: 01.10.2022 19:16
Nagłówki informacji o pojawieniu się zdjęć nowego Fat Boba obfitowały w sformułowania wyrażające zarówno niedowierzanie, jak i zachwyt. Wszystko dlatego, że poprzedni model przekonywał własnościami jezdnymi, ale jego uroda była bardzo specyficzna. Chodzi o niskiego, przysadzistego Harleya z podwójną przednią okrągłą lampą i dwoma ledowymi krążkami ukrytymi w tylnym błotniku za wspólną szybką.
Motocykl nie był hitem sprzedaży, ale to też był argument dla niektórych klientów, ponieważ motocykliści lubią się wyróżniać. Po kilku latach w ofercie przyszedł czas na zmiany i są one gruntowne.
Nowy Fat Bob wydaje się być o rozmiar większy od poprzednika. Ten sprzęt wygląda bardzo poważnie i nieco przyciężko. Wydłużona rama może teraz zmieścić jeden z dwóch dostępnych dla tego modelu silników: mniejszy ma 107 cali sześciennych pojemności (1745 cm3), a większy aż 114 (1868 cm3).
Oba motory to znane już z poprzedniego roku silniki, które pracują nieco bardziej gładko niż jednostki montowane wcześniej, ale potrafią piekielnie zabrzmieć i wprowadzić tylną oponę w długi poślizg. W nasze ręce trafił w połowie dotarty czarny Fat Bob z piecem o większej pojemności, co na początku wywołało u mnie popłoch, ale okazało się strzałem w dziesiątkę.
Już sam wygląd zewnętrzny zdradza, że mamy do czynienia z poważną maszynerią. Wielki obły zbiornik paliwa, spora głęboka kanapa i podwójny złoty układ wydechowy to elementy, które zauważamy w pierwszej kolejności. Inne cechy motocykla to szeroka, prosto poprowadzona kierownica i wielkie baloniaste koła. Najwięcej kontrowersji z prawie 300 kilogramowego motocykla wzbudza przednia lampa.
Już wcześniej do Harleya można było dokupić ledową lampę, ale jeszcze nigdy nie miał on takiego kształtu. To nawiązanie do poprzedniego Fat Boba, tylko że teraz zamiast dwóch oddzielnych, jest jeden prostokątny reflektor. Spełnia on dwa zadania. Po pierwsze optycznie poszerza motocykl, a po drugie w końcu pozwala na bezpieczną jazdę w nocy bez konieczności montowania dodatkowego oświetlenia. Dzięki niemu też z daleka można rozpoznać nowego Fat Boba.
Pozostałe elementy zewnętrze pokazują, że Harley jest w czołówce jeśli chodzi o jakość wykonania. Nie udało mi się dostrzec żadnych zaniedbań jeśli chodzi o montaż czy spasowanie czegokolwiek - począwszy od przedniego zawieszenia, aż po tylny błotnik. Dziwi mnie jednak fakt, że projektanci zdecydowali się na zamontowanie dodatkowego elementu służącego do zamocowania tablicy rejestracyjnej. Zaburza on linię i jest pierwszym do usunięcia elementem po zakupie tego sprzętu.
W mojej ocenie już na zdjęciach motocykl ten wygląda dobrze i proporcjonalnie, ale na żywo dopiero widać, jaki jest potężny. Przy smukłych japończykach wygląda jak hipopotam. To dlatego do pierwszej przejażdżki tym sprzętem podchodziłem z pewną obawą.
Nowe zawieszenie, nowy silnik, nowe wszystko
Po przeczytaniu, że nowy Fat Bob ma regulowane tylne zawieszenie, a przednie koło przymocowano za pomocą nowo zaprojektowanego widelca, napawał mnie niewielkim optymizmem, ale wizja przewrócenia na własną nogę sprzętu ważącego ponad 300 kilogramów tłumiła cywilną odwagę.
Głęboki wdech i ruszamy w drogę. Od razu po zajęciu miejsca doceniłem wielkość kanapy. Rzeczywiście jest ona wygodna i pozwala się rozsiąść. Wyciągnięte ręce ułatwiają utrzymanie równowagi, a szeroka kierownica sprawia, że wygodniej skręcać sporym przednim kołem.
Gang silnika na wolnych obrotach jest nieco stłumiony, ale to wszystko przez rozbudowany układ wydechowy spełniający normę Euro4. Jednak przy dodawaniu gazu słychać, jaki potencjał ma ten Big Twin. Jeśli chodzi o przyspieszanie, to czuć atomowy moment obrotowy. Aż 155 Nm już przy 3,5 tys. obr./min to sporo w przypadku auta osobowego, a w motocyklu zmusza do mocnego trzymania się kierownicy.
Przyspieszanie jest bezpieczne dzięki temu, że hamulce zamontowane w nowym Fat Bobie doskonale radzą sobie z wytracaniem prędkości motocykla. Być może dla kogoś przyzwyczajonego do ceramicznych hamulców w ultralekkim sportowym aucie siła zacisków Harleya nie imponuje, ale w normalnym ruchu sprawdza się świetnie.
Mimo rozmiarów motocyklem można przeciskać się pomiędzy autami, a na trasie odwdzięcza się aksamitnym pomrukiem i przy ustawieniu zawieszenia "na miękko" tłumi nierówności prawie jak latający dywan. Jeśli zajedzie potrzeba, Bob wystrzeli ze świateł tak, że "puszkarzom" nie pomoże ani quattro, ani turbo.
Oprócz tego, że pojeździliśmy nim po mieście i poza nim, udaliśmy się gdzieś jeszcze... Chodzi o tor wyścigowy. Mamy dowód w postaci filmu:
Naszym zdaniem
Nowy Fat Bob 114 to świetny sprzęt. Imponuje wyglądem, przyspiesza jak zły i w końcu można jeździć nim nocą. Jego masa może nieco onieśmielać, ale dzięki zabiegom inżynierów, hamulce i zawieszenie pozwalają na więcej, niż kiedykolwiek mógł zaoferować Harley. Jego cena to prawie 80 tys. zł za wersję z silnikiem 107 i blisko 90 tys. zł za wersję z jednostką 114. Z jednej strony to dużo, ale z drugiej dostajemy za to sprzęt, który będzie fajny nawet za 100 lat.