BlaBlaCar to sposób na oszczędzanie. Rozmawiam z Olgierdem Szyłejko o nagłym wzroście przejazdów
Kiedy ceny paliw szaleją, a inflacja zbiera żniwo minionych lat, kierowcy szukają sposobów na tańszą jazdę. Na popularności zyskuje znany od lat carpooling. Rozmawiam o tym z Olgierdem Szyłejko, menadżerem BlaBlaCar.
Paliwo, ceny samochodów oraz usług w warsztatach – to wszystko tak podrożało w ostatnich latach, że wiele osób rezygnuje z jazdy własnym samochodem. Nawet jeśli taki posiada, korzysta coraz chętniej z przejazdów współdzielonych, jakie oferuje monopolista w Polsce, czyli BlaBlaCar.
Z drugiej strony kierowcy coraz chętniej biorą pasażerów, którzy im płacą, zamiast jeździć samotnie. To sposób na niższe wydatki za i tak nieuniknioną podróż. Nie da się tak zarobić, ale można sporo zaoszczędzić.
A to dopiero początek kryzysu. Przykładowo paliwo, jeśli powróci 23-procentowy VAT, podrożeje już w połowie wakacji i to mocno. Teoretycznie może być to nawet dodatkowa złotówka za litr. Warto tu wspomnieć o skrajnie niskich cenach polis OC – tu też można spodziewać się, że w końcu bańka pęknie.
BlaBlaCar sposobem na niższe koszty
Zdaniem przedstawiciela BlaBlaCar liczba publikowanych przejazdów, a konkretnie miejsc w samochodach (tzw. liczba siedzeń), jest zgodna z trendem cen paliw, co doskonale pokazuje poniższy wykres.
Jak poinformował BlaBlaCar Polska, liczba rejestracji nowych użytkowników na platformie wzrosła rok do roku o 40 proc. To dużo jak na usługę, którą znamy od kilku lat. Tygodniowo, zarówno kierowcy jak i pasażerowie zakładają ok. 9 tys. kont i są to wartości, jakich firma nie notowała od początku pandemii. W kwietniu 2022 r. było to aż 330 tys. opublikowanych "siedzeń". Prawie 80 proc. więcej niż w roku 2021, w analogicznym okresie.
O sytuacji w Polsce, ogólnych trendach, a także niektórych funkcjonalnościach serwisu rozmawiam z Olgierdem Szyłejko, menadżerem BlaBlaCar Polska.
Marcin Łobodziński: Panie Olgierdzie, pokazał mi pan ścisłą zależność pomiędzy cenami paliw, a liczbą publikowanych propozycji przejazdów. Czy tak było też przed wojną i przed lub w trakcie pandemii?
Olgierd Szyłejko: W przeszłości, w czasie kiedy BlaBlaCar funkcjonował w Polsce, trudno znaleźć podobnie drastyczny wzrost cen w tak krótkim okresie. To prawda, że paliwa taniały i drożały. Natomiast proces ten zazwyczaj trwał dużo dłużej. Z kolei ruch na platformie, od początku jej istnienia w Polsce, stale rósł z roku na rok. Obserwujemy innego rodzaju “momenty szczytu”, które nie wynikają z sezonowości (długich weekendów lub świąt), ale jedynie po stronie pasażerskiej – w okresach, np. strajków na kolei, co we Francji, jednym z naszych największych rynków, zdarza się dość często.
Marcin Łobodziński: Z danych wynika, że od drugiej połowy lutego macie ogromny wzrost liczby publikowanych przejazdów. A jak jest z liczbą pasażerów, którzy jadą z kierowcami?
Olgierd Szyłejko: Trend jest podobny. Sprzyja temu wiele czynników: wychodzenie z pandemii, ogólny wzrost cen skłaniający do poszukiwania oszczędności, wyższe ceny na kolei oraz cieplejsza aura, która zachęca do wypadów weekendowych, do znajomych czy szeroko rozumianej turystyki.
Co do zasady, nasza platforma działa na zasadzie sprzężenia – tzn. więcej dodawanych przejazdów oznacza lepszą ofertę dla pasażerów – więc naturalnie realizowanych jest ich więcej. Im więcej zrealizujemy kursów, tym bardziej kierowcy są zachęceni, by ponownie wystawiać swoje oferty. Dzięki temu zaoszczędzą na paliwie oraz odbędą przyjemniejszą podróż, bo w towarzystwie.
Marcin Łobodziński: Jaki jest odsetek przewozów zakończonych powodzeniem?
Olgierd Szyłejko: Jest to zróżnicowane w zależności od trasy – te popularne typu Warszawa-Radom, Warszawa-Lublin czy Kraków-Wrocław – oba wskaźniki są bardzo wysokie i pokrywają się w 80 proc. – na 10 wystawionych przejazdów, 8 razy znajdziemy co najmniej jednego pasażera – statystycznie najczęściej dwóch.
Jeśli mówimy o trasach zagranicznych, gdzie dodatkowo kierowcy nie dodają punktów pośrednich oraz wystawiają przejazd w ostatniej chwili, współczynnik ten jest bliższy 50 proc. Dlatego zachęcamy i staramy się edukować kierowców, by dodawali oferty zawczasu i korzystali z naszych wskazówek dot. przystanków pośrednich oraz rekomendowanych cen.
Marcin Łobodziński: Czy odsetek ten się zmienił w wyniku wojny na Ukrainie i rosnących cen paliw?
Olgierd Szyłejko: Widzimy przyrost tak zwanego “wskaźnika sukcesu” kierowców. Chętniej akceptują dodatkowych pasażerów, np. gdy korzystają z punktów pośrednich, zjeżdżając wygodnie z trasy na kilka minut. Zakładamy, że przy wyższych cenach paliwa, motywacja do tego po prostu wzrosła.
Jeśli chodzi o kwestię wojny – tutaj jesteśmy dumni z faktu, że nasza społeczność wykazała się wielką solidarnością i chętnie oferowała przejazdy uchodźcom z Ukrainy za 0 zł spod granicy (bardzo często celowo się tam udając z drugiego końca kraju) lub po prostu w ramach standardowych kursów w różnych zakątkach Polski. Widzieliśmy wielki popyt na ogłoszenia z Lwowa czy Kijowa do Polski, który częściowo udało się zrealizować dzięki kierowcom na BlaBlaCar – za co bardzo dziękujemy.
Marcin Łobodziński: Kiedy ostatnio były aktualizowane stawki za przejazdy? Odnoszę wrażenie, że są one dziś dość mocno oderwane od rzeczywistości. Przykładowo trasa z Warszawy do Poznania kosztuje obecnie 60 zł za autostradę plus paliwo, tymczasem maksymalna kwota za taki przejazd to 56 zł, a proponowana przez aplikację 42 zł.
Olgierd Szyłejko: Ostatnia aktualizacja rekomendowanych stawek za przejazd miała miejsce na początku kwietnia br. o około 18 proc. Wartość ta była większa lub mniejsza w zależności od dystansu publikowanej oferty.
Obecnie analizujemy kwestie podniesienia ceny maksymalnej, jednak wyraźnym trendem wśród użytkowników platformy jest unikanie wystawiania ogłoszeń w cenie maksymalnej – jako mało konkurencyjnej. Stąd praktyka publikowania ich w przedziale cenowym pomiędzy rekomendowaną, a maksymalną kwotą.
Aktualnie aplikacja BlaBlaCar nie sugeruje odmiennych cen do punktu docelowego w zależności od trasy i jej rodzaju. W tym nie uwzględnia wyboru dróg płatnych. Z pewnością jest to funkcjonalność, nad którą w przyszłości będziemy się pochylać.
W praktyce użytkownik może więcej zaoszczędzić stosując cenę bliższą rekomendowanej niż maksymalnej, wystawiając przejazd dla 2-3 podróżnych. Wynika to z większego prawdopodobieństwa znalezienia współpasażerów po tej pierwszej. W efekcie koszt trasy rozkłada się na więcej osób, pozwalając na większą oszczędność dla kierowcy.
Jako platforma łącząca kierowców wraz z pasażerami dbamy o satysfakcję obu stron. Zależy nam, by oferujący przejazdy najszybciej jak to możliwe znajdywali chętnych, a Ci z kolei łatwo znaleźli atrakcyjny cenowo i wygodny przejazd.
Marcin Łobodziński: Proszę wyjaśnić jak z punktu widzenia kierowcy działa opcja Boost, czyli automatyczne dodawanie pasażerów na trasę, którzy wsiadają i wysiadają w innych miejscach niż oznaczone przez kierowcę.
Olgierd Szyłejko: Podam przykład. Kierowca dodaje przejazd z Warszawy do Lublina. Decyduje się skorzystać z funkcji Boost. Po drugiej stronie pasażer szuka oferty z miejscowości: Ryki (na trasie S17) do Lublina. Przy zapytaniu Ryki-Lublin ogłoszenie powyższego kierowcy wyświetli się pasażerowi. Po wysłaniu zapytania o rezerwację – powyższy kierowca otrzyma od nas zapytanie, czy chciałby dołożyć kilka minut do czasu przejazdu i pomóc pasażerowi. W zamian otrzyma za to kilkanaście dodatkowych złotych. Dzięki temu liczba potencjalnych tras ulega zwielokrotnieniu. To ważna funkcja, która pozwala także w jakimś stopniu przeciwdziałać wykluczeniu transportowemu z małych miast, znajdujących się wzdłuż większych szlaków.
Marcin Łobodziński: Pasażerowie nie mogą się skontaktować w żaden inny sposób z kierowcą niż poprzez aplikację, póki ten nie zaakceptuje przejazdu. Dlaczego nie ma możliwości od razu kontaktu z kierowcą, co byłoby łatwiejsze i bezpieczniejsze dla niego samego?
Olgierd Szyłejko: Wynika to przede wszystkim z faktu, że w powyższym modelu stalibyśmy się jedynie tablicą ogłoszeń, a nie serwisem, który niesie wiele dodatkowych korzyści. W przypadku podania numeru telefonu “od razu” nie wiadomo czy dany przejazd odbył się i ile miejsc wolnych jeszcze pozostało. Co więcej, taka sytuacja powodowałaby mniejszą motywację pasażera do potwierdzenia rezerwacji. Konsekwencją tego byłby chaos w liczbie realnie dostępnych miejsc dla danej oferty. Nie wiemy też w jakiej cenie został zarezerwowany, a także nie mamy podstawy do wystawiania opinii. Ciężko nam też wspierać członków społeczności w potencjalnych problemach. Przykładowo – dzisiaj nasz dział wsparcia liczy kilkadziesiąt osób.
Jeśli chcemy utrzymać jakość usług, to w modelu tablicy ogłoszeń wzorzec monetyzacji musiałby wymagać płatności za sam dostęp do platformy po stronie pasażerów. Ewentualnie rozwiązaniem byłoby pobieranie opłat od kierowców za wystawienie przejazdu lub sprzedawanie powierzchni naszego serwisu reklamodawcom. Z wielu powodów myślę, że to są nie najlepsze pomysły.
Wierzymy, że z punktu widzenia pasażera najkorzystniejsze jest zapłacenie niedużej prowizji za konkretny przejazd, niż za dostęp do platformy, z której nie wiadomo czy dany użytkownik skorzysta. Od dwóch lat w Polsce nie pobieramy żadnych opłat, gdyż stwierdziliśmy, że w okresie pandemii i po niej zapewnimy możliwość korzystania z aplikacji bez jakichkolwiek barier dla użytkowników.
Marcin Łobodziński: Regulamin jasno stanowi, że kierowca może opublikować przejazd wyłącznie swoim samochodem osobowym lub takim, który został mu w jakikolwiek sposób użyczony przez właściciela za jego zgodą. Dlaczego z tej grupy wykluczone są auta dostawcze, które też mogą zabrać na pokład pasażerów, a ponadto i nierzadko spory bagaż?
Olgierd Szyłejko: Wynika to z formuły działania naszego serwisu. Przede wszystkim jesteśmy platformą, która ma służyć od strony kierowcy dzieleniu się kosztami paliwa. W związku z tym nie są oni przedsiębiorcami, którzy powinni odprowadzać podatki za dodatkowe przychody lub ewidencjonować czy profesjonalizować swoją działalność. Dlatego wprowadzamy ograniczenia dotyczące aut, które możemy założyć, że bardzo często są częścią innej działalności gospodarczej, a paliwo wpisywane jest w koszty jej prowadzenia. Stąd też ograniczamy cenę maksymalną, by nie stwarzać warunków do zarobkowania na przejazdach. To są oczywiście pewne uproszczenia, niemniej potrzebne, aby wpisywać się w formułę działania, która ogranicza ryzyko, że jesteśmy platformą umożliwiającą generowanie zysków.
Marcin Łobodziński: W jakim kierunku jeszcze może rozwinąć się carpooling? Czy planujecie wprowadzić nowe usługi? Na przykład przewóz rzeczy?
Olgierd Szyłejko: Jeśli chodzi o przejazdy wspólne – widzimy duże możliwości usprawnienia produktu, by stawał się jeszcze bardziej użyteczny i efektywny w poszukiwaniu i łączeniu kierowców z pasażerami. Bardzo dużo inwestujemy w analitykę danych w celu zwiększenia komfortu użytkowników.
Liczę, że już niedługo będziemy mogli zasugerować kierowcom, że na danej trasie w piątek wieczorem wystawienie przejazdu za wyższą cenę niż standardowo, pozwoli w dalszym ciągu znaleźć pasażera, bo popyt jest wzmożony, a ceny na konkurencyjne środki lokomocji są i tak wysokie.
Z drugiej strony – hipotetycznie – przejazd we wtorek, w południe, na mało popularnej trasie wymaga niższej ceny, by zachęcić pasażera do rezerwacji. To realnie poprawia doświadczenie kierowcy – widzi większą wartość korzystania z platformy i chętniej na nią wróci.
Jednocześnie poszerzamy także możliwości wyboru środka transportu. Od niedawna w BlaBlaCar można zarezerwować przejazdy autobusowe od ponad 200 lokalnych i zagranicznych przewoźników. Oferujemy tam rożnego rodzaju promocje w porozumieniu z operatorami. Wydaje się to być ciekawą alternatywa dla osób, które szukają przejazdu z większym wyprzedzeniem, albo nie czują się komfortowo w aucie z innymi osobami. Dla tych, którzy już dzisiaj kupują bilety autobusowe w kasie lub u kierowcy, proponujemy zrobić to w kilka chwil w aplikacji. Bez kolejek, bez opłat transakcyjnych i ze spokojem głowy, że w autobusie czeka na nas miejsce.
Marcin Łobodziński: Kierowcy i pasażerowie nie płacą Wam za przejazdy. Na czym więc BlaBlaCar zarabia?
Olgierd Szyłejko: Tak jak wspomniałem, od 2 lat nie pobieramy żadnych opłat w Polsce. W niektórych krajach monetyzacja jest aktywna i służy przede wszystkim finansowaniu naszej inwestycji w produkt, marketing czy obsługę klienta – globalnie zatrudniamy prawie 800 osób.
Na wielu rynkach pobieramy niedużą prowizję od pasażera za przejazd w zależności od jego ceny. Na przykład we Francji opłata za kurs odbywa się online, a kierowca otrzymuje przelew na swoje konto lub konto PayPal. To bardzo wygodne, a ponadto daje większą pewność, że w przypadku rezygnacji pasażera w ostatniej chwili – kierowca nie “zostanie na lodzie”.
Marcin Łobodziński: Jaki jest związek pomiędzy Waszą platformą, a grupami na Facebooku, których jest kilka z "blablacar" w nazwie.
Olgierd Szyłejko: Bezpośredniego związku z nimi nie mamy (uśmiech). Hasło BlaBlaCar stało się synonimem wspólnych przejazdów. Pozwala więc bardzo szybko wyjaśnić na czym polegać ma taka grupa. Nie widzimy powodu, żeby z nimi walczyć.
Zachęcamy jedynie, by kierowcy i pasażerowie publikowali i szukali przejazdów w naszej aplikacji, bądź na stronie. Nie wiąże się to z żadnymi opłatami, a dodatkowe korzyści wydają się być pomocne w sprawniejszym zorganizowaniu podwózki.