Sugerowane przejścia dla pieszych w Polsce od 21 września. Na Zachodzie to standard
Wraz z pojawieniem się nowej definicji chodnika, która zacznie obowiązywać od 21 września, dołożono w nowelizacji przepisów dodatkowo definicję przejścia sugerowanego – obok znanego nam od dziesięcioleci przejścia dla pieszych. Już pojawiły się pierwsze głosy oburzenia, a to rewolucja, na którą niektórzy czekali od lat.
30.08.2022 | aktual.: 13.03.2023 15:57
Tak naprawdę przejście sugerowane, które jako "nowy twór" zdefiniowano w nowelizacji kodeksu drogowego, jest znane od lat w niektórych krajach Europy, a także np. w Stanach Zjednoczonych. Przejścia sugerowane nie od dziś funkcjonują także w Polsce, choć w jakimś sensie nieoficjalnie, bo u nas zasada jest prosta – jak nie ma definicji, to to coś nie istnieje.
U nas pieszy jest traktowany zgoła inaczej niż na Zachodzie, gdzie uznaje się go za istotę rozumną, która nie chce zginąć. W Polsce ma reagować na światła (sygnalizatory) i szukać pasów, po których może przejść bezpiecznie na drugą stronę drogi. Tego uczy się już w przedszkolach, bez uświadamiania dzieciom, że osoby mające pierwszeństwo często leżą już na cmentarzach.
Wielu Polaków z fascynacją opowiada o tym, jak to gdzieś za granicą piesi przechodzą przez jezdnię na czerwonym świetle, a wszystko na oczach policjanta, który nie zwraca na to uwagi. I jakimś cudem kierowcy nie trąbią, i nikogo umyślnie nie rozjeżdżają. I przechodzą też przez takie jakby przejścia, ale bez pasów. To są właśnie przejścia sugerowane, popularne choćby w Niemczech, gdzie naszych rodaków nie brakuje. I u nas nie wiedzą, co to jest.
To teraz będą wiedzieć
Do tej pory w przepisach ustawy Prawo o ruchu drogowym jest tylko definicja przejścia dla pieszych, która brzmi następująco: "powierzchnia jezdni, drogi dla rowerów lub torowiska przeznaczona do przechodzenia przez pieszych, oznaczona odpowiednimi znakami drogowymi”. Odpowiednie znaki to namalowane na jezdni pasy oraz znak pionowy D-6.
Do tej definicji w nowelizacji dodano podpunkt o następującym brzmieniu:
"przejście sugerowane – nieoznakowane, dostosowane technicznie miejsce umożliwiające przekraczanie jezdni, drogi dla rowerów lub torowiska przez pieszych, niebędące przejściem dla pieszych".
Czym w praktyce jest/będzie przejście sugerowane?
Na tę chwilę z definicji wynika niewiele, choć już w 2014 roku zaproponowano dość dokładny opis przejścia sugerowanego. W pracy zbiorowej pod redakcją Kazimierza Jamroza "Ochrona pieszych. Podręcznik dla organizatorów ruchu pieszego" pojawiła się taka oto definicja:
"Sugerowane przejście dla pieszych to rozwiązanie podobne do przejścia dla pieszych, znajdujące się na przedłużeniu ciągu pieszego (chodnika), z obniżonymi krawężnikami jezdni (jeśli występują) lub azylem dla pieszych, ale bez oznakowania, bez sygnalizacji i innych urządzeń dla osób niepełnosprawnych, lokalizowane tam, gdzie wyznaczone przejście dla pieszych nie powinno być stosowane z uwagi na zbyt dużą prędkość pojazdów, małe natężenie ruchu pieszego lub dużą odległość do innego wyznaczonego przejścia dla pieszych. Na przejściu sugerowanym pieszy nie ma pierwszeństwa przed pojazdami".
Jeśli zapamiętacie powyższe i przejdziecie się przez miasto, przyjrzycie się chodnikom oraz ulicom. Niewiele trzeba, by zauważyć takowe przejścia sugerowane. Sam, nie dalej jak wczoraj, idąc w Warszawie niewielką ulicą Pryzmaty, dostrzegłem takie oto miejsca, które z powodzeniem pasują do powyższej definicji. I bez wątpienia również do tej, którą opracował ustawodawca.
Czy to będzie bezpieczne?
Autorzy negatywnych wypowiedzi na temat niedawno odkrytych definicji chodnika oraz przejść sugerowanych zwracają uwagę na to, że wprowadzenie nowych przepisów będzie rewolucją na drogach, z którą nie poradzą sobie ani kierowcy, ani piesi. To ciekawe, bo jeśli coś dostaje definicję lub oznakowanie (jak w przypadku chodnika), to – moim zdaniem – raczej będzie łatwiej niż trudniej.
Najwyraźniej autorzy niepochlebnych opinii wychodzą z popularnego w Polsce założenia, że uczestnicy ruchu są istotami bezrozumnymi, którym trzeba wszystko pokazywać palcem, nie można za dużo zmieniać, za to trzeba bardziej karać, by przyspieszyć naukę. A już na pewno nie można upraszczać infrastruktury drogowej.
Nie inaczej było w 2015 roku, kiedy to vloger Stefan Tompson zbierał podpisy pod projektem "Zielone światło dla czerwonego", w którym sugerował, by – jak w Wielkiej Brytanii – zezwolić pieszemu na przejście przez jezdnię na czerwonym świetle na własną odpowiedzialność. Pomysł ten został ostatecznie storpedowany przez ekspertów i media. Sugerowano, że Polacy nie dorośli jeszcze do takiego rozwiązania.
Moim zdaniem wprowadzenie definicji przejścia sugerowanego i oficjalnie takowego tworu na drogach to wreszcie krok w inną stronę niż dotychczas. To krok w stronę nowoczesnej i czytelnej infrastruktury, gdzie zamiast dziesiątek przejść i dwukrotnie większej liczby znaków na prostej drodze wystarczy obniżenie chodnika i poleganie na rozsądku pieszego, który co do zasady nie chce zginąć.
O przejściach sugerowanych obszerną pracę przygotowali rok temu Ewa Kusio, Tomasz Wawrzonek oraz Agata Lewandowska z Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni. Przeanalizowali dostępną literaturę oraz prace na temat bezpieczeństwa pieszych, a także przypadki przejść sugerowanych w Gdańsku, gdzie ich nie brakuje. Praca została opublikowana w czasopiśmie naukowym "Transport Miejski i Regionalny" (01/2021).
Autorzy piszą: "Sugerowane przejścia dla pieszych, według dostępnych wyników badań naukowych, stanowią bezpieczną alternatywę dla wyznaczonych przejść tego typu". Zdaniem autorów bardziej powszechne stosowanie sugerowanych przejść dla pieszych może przyczynić się do poprawy stanu bezpieczeństwa ruchu pieszego w naszym kraju.
Zwracają uwagę na badania i obserwacje z innych krajów, m.in. USA, że oznakowanie przejścia dla pieszych nie jest aż tak istotne i nie ma tak dużego udziału w zmniejszeniu liczby wypadków pieszych, jak się powszechnie wydaje. Dlatego w USA i wielu miastach (krajach) Europy, oznakowane przejścia nie są za bardzo popularne, a już na pewno nie jak w Polsce, gdzie w każdym mieście znajduje się od kilkuset do kilku tysięcy takich przejść.
Autorzy opublikowanej w 2021 roku pracy zwracają uwagę, że "[…] obecnie sugerowane przejścia dla pieszych pod względem prawnym nie istnieją. Teoretycznie ich nie ma, więc policja nie identyfikuje problemów z ich funkcjonowaniem. Uregulowanie sytuacji prawnej elementu infrastruktury, którym są sugerowane przejścia dla pieszych, pozwoliłoby m.in. na poprawę współpracy organizacji zarządzających ruchem z policją i prowadzenie statystyk, które mogłyby stanowić podstawę do rzetelnych analiz stanu bezpieczeństwa pieszych uczestników ruchu drogowego również na sugerowanych przejściach dla pieszych".
W tej ciekawej pracy autorzy powołują się m.in. na amerykańskie badania, choć dość stare, bo z lat 70., gdzie ocenia się skuteczność oznakowanych przejść dla pieszych pod kątem zmniejszenia liczby wypadków. I o ile u nas w samych superlatywach wszyscy wypowiadają się o takich miejscach, a jeszcze bardziej o karaniu kierowców, którzy łamią tam przepisy, to nie wspomina się już tak o wadach przejść oznakowanych oraz negatywnych konsekwencjach ich stosowania. Szczerze, jest to pierwsza publikacja, jaką spotkałem, w której autor w ogóle wspomina o czymś takim, jak wady przejść dla pieszych.
Bruce F. Herms w pracy "Pedestrian Crosswalk Study: Accidents in Painted and Unpainted Crosswalks" zwrócił uwagę, że oznakowane przejścia dla pieszych mogą m.in.:
- powodować, że piesi mają fałszywe poczucie bezpieczeństwa i stawiają się w niebezpiecznej sytuacji w związku z ruchem pojazdów,
- powodować, że pieszy uzna, iż kierowca zatrzyma się we wszystkich przypadkach, nawet jeśli nie jest to możliwe (nie ma odpowiedniej odległości od przejścia na zatrzymanie pojazdu),
- powodować większą liczbę zderzeń tylnych i powiązanych z nimi kolizji, ponieważ piesi nie czekają na przerwy w potoku ruchu, żeby przekroczyć jezdnię,
- powodować wzrost liczby wypadków śmiertelnych i poważnych obrażeń.
Herms wymienił oczywiście także zalety przejść dla pieszych. Mogą one m.in.:
- pomóc pieszym w orientacji i znalezieniu drogi przez złożone skrzyżowania,
- pomóc pokazać pieszym najkrótszą trasę,
- pomóc pokazać pieszym trasę z najmniejszym narażeniem na ruch kołowy i kolizje potoków ruch,
- pomóc w ustawieniu pieszych w miejscu, w którym będą najlepiej widoczni przez nadjeżdżające pojazdy,
- pomóc wykorzystać obecność opraw oświetleniowych w celu poprawy bezpieczeństwa pieszych po zmroku,
- pomóc w skanalizowaniu i ograniczeniu ruchu pieszych do określonych lokalizacji,
- pomóc w egzekwowaniu przepisów dotyczących ruchu pieszego,
- działać w ograniczonym zakresie jako urządzenie ostrzegające i przypominające kierowcom, że jest to miejsce, w którym można spodziewać się konfliktów z pieszymi.
W obu przypadkach nie sposób nie przyznać mu racji.
Różnica pomiędzy krajami, gdzie na masową skalę stosuje się sugerowane przejścia dla pieszych a Polską jest taka, że u nas przejścia oznakowane stosuje się niemal wszędzie. To niestety znacząco spowalnia ruch w miastach. Chodzi głównie o miejsca, gdzie ruch pieszych nie jest duży i mogliby oni sobie poradzić również bez takich przejść.
Natomiast niedawno wprowadzone przepisy mówiące o "pieszym wchodzącym" oraz drastyczne podniesienie od początku 2022 r. wysokości mandatów za wykroczenia w okolicy przejść dla pieszych powodują frustrację wśród kierowców, którzy w wielu miejscach muszą bardziej patrzeć na ruchy pieszych niż na to, co dzieje się na jezdni.
W innych przypadkach kierowcy są tak przyzwyczajeni do mijania setek przejść dla pieszych dziennie, że na kolejne setki nie zwracają już uwagi. Tymczasem piesi nierzadko dość stanowczo egzekwują swoje prawa.
Warto podkreślić jeszcze jedną rzecz – w Niemczech stosuje się przejścia sugerowane na drogach z przynajmniej dwoma pasami ruchu w jednym kierunku (duże natężenie ruchu pojazdów, ale znikome ruchu pieszych) i nie ma tam problemu z popularnym u nas wykroczeniem, polegającym na wyprzedzaniu pojazdu przed przejściem dla pieszych. Co więcej, na takich drogach nie stosuje się oznakowanych przejść dla pieszych z powodu… bezpieczeństwa pieszych. Zatem założenie wydaje się być proste – w miejscach niebezpiecznych pieszy musi odpowiedzialnie i świadomie przejść przez drogę.
Za granicą, m.in. znów w Niemczech, przejścia oznakowane stosuje się głównie na drogach jednojezdniowych, gdzie ruch pojazdów odbywa się powoli i są to np. okolice szkół. Gdzie pieszy może nie być jeszcze na tyle dojrzały, by odpowiedzialnie przejść przez jezdnię. Natomiast przejścia sugerowane są masowo stosowane w okolicach przystanków autobusowych, gdzie piesi zasadniczo pojawiają się tylko w momencie zatrzymania się autobusu w zatoce i czasami kiedy piesi przychodzą na autobus.
Patrząc na liczbę przejść oznakowanych w Niemczech, nietrudno powiązać to ze znacznie wyższą kulturą jazdy i zachowania kierowców wobec pieszych na przejściu niż u nas.
Jak to będzie, to się dopiero okaże
Na razie Ustawa z 5 sierpnia 2022 r. o zmianie ustawy o Rządowym Funduszu Rozwoju Dróg oraz niektórych innych ustaw przygotowała grunt pod zmiany w kodeksie drogowym. Od 21 września będzie już definicja przejścia sugerowanego, a tym samym jest to zielone światło do masowego stosowania tego rozwiązania w przy budowie czy przebudowie dróg.
Autorzy wspomnianej pracy definiują bariery do stosowana takich przejść, a jako jedną z ważniejszych wymieniają brak przepisów.
"Trzeba uregulować przepisy poprzez m.in.: wprowadzenie definicji sugerowanego przejścia dla pieszych i wytycznych do ich stosowania, usystematyzowanie kwestii pierwszeństwa na sugerowanych przejściach dla pieszych, dostosowanie warunków technicznych". Zauważają też słusznie, że "uregulowanie sytuacji prawnej sugerowanych przejść dla pieszych pozwoliłoby na wyodrębnienie zdarzeń mających na nich miejsce w statystykach policyjnych".
Podsumowując – sugerowane przejścia dla pieszych są w wielu miastach, tylko nie byliśmy tego świadomi, nawet podczas korzystania z nich. Zasady też znaliśmy, bo oczywistym było, że w takich miejscach pierwszeństwo miały pojazdy, a nie piesi. Uregulowanie kwestii przejść sugerowanych będzie więc kosmetyką z punktu widzenia uczestników ruchu, a sporym uproszczeniem infrastruktury.