Poradniki i mechanikaOszczędności na klimatyzacji. Zapłacisz mniej, ale potem będziesz płakać

Oszczędności na klimatyzacji. Zapłacisz mniej, ale potem będziesz płakać

Serwis klimatyzacji
Serwis klimatyzacji
Źródło zdjęć: © Autokult | Marcin Łobodziński
Marcin Łobodziński
24.04.2023 12:41, aktualizacja: 24.04.2023 13:45

Rozpoczął się sezon na używanie klimatyzacji. W ubiegły weekend było tak ciepło, że nawet ci, którzy w zimie nie włączają klimy w aucie pewnie zaczęli szukać przycisku A/C. To jest też czas, kiedy wychodzą usterki układu lub pojawia się potrzeba serwisu. Oto jak można pozornie zaoszczędzić w jednym roku, by w następnym wydać mnóstwo pieniędzy na naprawy.

"Dobijanie" klimy to nieporozumienie

Wielu kierowców jest przekonanych, że jeśli klimatyzacja nie działa prawidłowo, to wystarczy ją "nabić". Czyli dopompować czynnika chłodzącego do układu. To jedno z częściej powtarzanych kłamstw np. przy odsprzedaży auta.

Nie można po prostu "nabić" klimatyzacji w sposób właściwy, nie przeprowadzając pełnego serwisu. Ten polega na wyciągnięciu z układu całego czynnika jaki w nim jest, osuszeniu układu i wprowadzeniu nowego czynnika. Serwis polegający tylko na uzupełnieniu czynnika odbywa się na chybił-trafił, bo nigdy nie wiemy, ile tego czynnika brakuje. To jak pompowanie kół bez użycia manometru.

Ekspresowy serwis klimatyzacji

Są warsztaty, w których można przeprowadzić ekspresowy serwis klimatyzacji. Polega on na odessaniu czynnika z układu i wtłoczeniu nowego. Zazwyczaj trwa to ok. 15-20 minut. Jednak nazwanie tego serwisem to jawne oszustwo. Nie jest to ekspresowy serwis, lecz ekspresowa wymiana czynnika - nic ponad to.

Serwis klimatyzacji przy użyciu specjalistycznej maszyny trwa ok. godziny, a czasem dłużej, jeśli wymiana filtra kabinowego jest skomplikowana. Niemniej auto do samej maszyny jest nierzadko podłączone przez ok. 45-60 minut. Tu kluczowy jest proces osuszania układu poprzez utrzymanie stanu próżni przez minimum 30 minut. Skrócenie tego czasu to zarobek, ale dla warsztatu, bo może szybciej obsłużyć następnego klienta.

Proces ten jest istotny z punktu widzenia trwałości układu. Pozostawienie wilgoci sprzyja korozji np. kompresora klimatyzacji. Dodatkowo nowy, wprowadzony do układu olej smarujący kompresor zmienia swoje właściwości i zachowuje się jak stary.

Drogi czynnik, więc dajmy tańszy

Innym sposobem na pozorne oszczędności jest wprowadzanie do układu innego czynnika niż ten, który przewidział producent. Dzieje się tak zazwyczaj wtedy, kiedy ubytki czynnika są zbyt duże lub czynnik jest dla klienta zbyt drogi. Przypomnę, że ubytek czynnika może, choć nie musi występować. Jak normę przyjmuje się ok. 40-60 gramów rocznie, zależnie od typu układu.

Wprowadzanie innego czynnika niż przewiduje producent stało się "cenioną usługą" odkąd na rynku zaczęło się pojawiać więcej aut z nowym typem czynnika R-1234yf. Jest on drogi, miał złą prasę, a sam serwis układu z tym czynnikiem (nie uwzględniając nawet ceny jego samego) jest wyraźnie droższy - o blisko 100 proc. Stąd też pomysł niektórych warsztatów na "tańszą opcję". A właściwie dwie.

Jednym ze sposobów zaoszczędzenia jest wprowadzenie do układu popularnego, starszego czynnika R-134a. Jest on znany od dziesięcioleci i też działa w układach na R-1234yf. Problem w tym, że wraz ze zmianą czynnika, producenci zmienili też układy dostosowując je do innych rodzajów olejów. Jak przestrzegają fachowcy, o ile klimatyzacja będzie działać na innym czynniku, to nie wiadomo jak długo. Przy wysokich cenach kompresorów klimatyzacji do nowszych aut (nawet kilka tys. zł wraz z wymianą) niekoniecznie opłaca się tak oszczędzać.

Drugim gazem używanym w klimatyzacji jako tańszy zamiennik jest popularny propan-butan, czyli LPG. Ten pomysł pojawił się kilka lat temu, kiedy standardowy dotychczas czynnik R-134a wyraźnie podrożał. W teorii wszystko się zgadza, bo LPG ma zbliżone właściwości do R-134a w kwestii chłodzenia i dodatkowo jest bardziej ekologiczny. W praktyce jest już trochę inaczej.

Przede wszystkim LPG nie ma takich właściwości smarnych jak czynnik do klimatyzacji. Do tego jest dość brudnym gazem w praktyce, więc nie tylko pozbawi układ smarowania, ale też go zanieczyści. LPG nie jest wprowadzany w ramach serwisu maszyną do obsługi klimatyzacji, więc nie ma mowy o fazie próżni czy jakkolwiek przeprowadzonym serwisie. Dodatkowo jest gazem silnie wybuchowym, a rozszczelnienie klimatyzacji nie jest zjawiskiem występującym tylko w skrajnych przypadkach, jak zderzenie. Zatem ryzyko zrobienia sobie lub komuś krzywdy jest dość poważne.

Dlaczego niektórzy używają LPG do napełniania klimatyzacji? Zazwyczaj dzieje się to w dwóch przypadkach. Układ jest nieszczelny i naprawa nieszczelności nie wchodzi w grę (zazwyczaj z powodów ekonomicznych) lub jest to samochód przygotowany na sprzedaż.

Konsekwencje używania LPG w układzie klimatyzacji mogą być dość poważne. Przede wszystkim mamy auto niezgodne z homologacją (podobnie jak przy zamianie R1234yf na R134a). W razie jakiegoś poważnego wypadku może to być powód do niewypłacenia odszkodowania czy nawet postawienia użytkownika auta przed sądem.

Druga sprawa to ewentualna sprzedaż takiego auta może być ryzykowna, ponieważ jako sprzedający możemy być pociągnięci do odpowiedzialności. Kupujący może nie tylko żądać wymiany czynnika na właściwy, ale także naprawy układu klimatyzacji, jeśli został on zanieczyszczony przez LPG. Także warsztat może pociągnąć do odpowiedzialności klienta, którzy przyjechał z LPG w układzie i gaz ten zanieczyścił maszynę do serwisu.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)