Do 500 zł za zbyt mały odstęp. Policja skorzysta z dronów i filmów od kierowców
Od 1 czerwca na autostradach i drogach ekspresowych będzie obowiązywał ściśle określony minimalny odstęp od poprzedzającego pojazdu. Policja właśnie określiła, jak będzie egzekwowała ten zapis. Wiadomo też, ile będzie można zapłacić za jego złamanie.
Równamy do Europy
Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w 2020 r. na autostradach i drogach ekspresowych doszło do 687 wypadków (2,9 proc. ogółu zdarzeń), w których zginęło 120 osób (4,8 proc. wszystkich ofiar wypadków drogowych). Jest szansa, że w 2021 r. wyniki będą mniej tragiczne. 1 czerwca w życie wchodzi nowelizacja przepisów. Między innymi wprowadzi ona obowiązek zachowywania ściśle określonego odstępu od poprzedzającego pojazdu na drodze ekspresowej czy autostradzie - podobnie jak jest w Niemczech czy we Francji.
Dziś przepisy mówią, że podczas jazdy należy zachować taki odstęp, który zapewni bezpieczeństwo w razie hamowania lub zatrzymania się pojazdu przed nami. Od 1 czerwca w art. 19 Prawa o ruchu drogowym pojawi się punkt 3a:
W efekcie minimalny odstęp od poprzedzającego pojazdu na autostradzie czy drodze ekspresowej przy prędkości 140 km/h będzie wynosił 70 m, przy 120 km/h będzie to 60 m, przy 100 km/h 50 m, a przy 90 km/h 45 m. Jak kierowcy będą mogli, przynajmniej z grubsza, określić, jak daleko jest do auta z przodu? Najłatwiejszą metodą jest obserwowanie słupków przy jezdni. Te są rozmieszczone co 100 m. Lepiej zwrócić na to uwagę, bo kara nie będzie niska.
- Do momentu pojawienia się nowych pozycji w taryfikatorze mandatów (rozporządzenia w sprawie wysokości grzywien nakładanych w drodze mandatów karnych za wybrane rodzaje wykroczeń) policjanci, nakładając ewentualną grzywnę, będą posługiwać się w ramach przepisów ogólnych możliwością nałożenia mandatu karnego w wysokości od 20 do 500 zł, podobnie jak w przypadku innych wykroczeń nieuregulowanych w obecnym taryfikatorze – mówi Autokult.pl kom. Robert Opas z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
Słaby arsenał służb
Od lat przeciętnemu polskiemu kierowcy policja kojarzy się z mierzeniem prędkości i badaniami trzeźwości. A co z pomiarem odległości pomiędzy pojazdami? Jak się okazuje, policja do jej określania będzie używała tej samej metody, którą mają do dyspozycji kierowcy.
- W momencie wejścia w życie nowych przepisów jako materiał dowodowy traktowane będą mogły być różne materiały. Do jednostek policji w całym kraju adresowane są m.in. nagrania z indywidualnych prywatnych rejestratorów jazdy (nadsyłane na wojewódzkie skrzynki "Stop agresji drogowej”). Wartość dowodową mogą mieć również m.in. nagrania z systemów monitoringu, policyjnych wideorejestratorów czy bezzałogowych statków powietrznych – informuje kom. Robert Opas.
W przypadku takich materiałów dowodowych proste ukaranie mandatem nie będzie możliwe. W przepisach wartość wymaganego odstępu jest zależna od prędkości. Trzeba więc dokładnie ustalić obydwie te wartości. To będzie możliwe tylko w oparciu o analizę biegłego sądowego, więc takie sprawy będą musiały trafiać na wokandę. Można podejrzewać, że ze względu na uciążliwość całej procedury policja będzie nadawała dalszy bieg jedynie tym przypadkom, gdy naruszenie przepisów jest szczególnie rażące.
I tu może dochodzić do kontrowersyjnych sytuacji. Łatwo wyobrazić sobie, że rozzłoszczony zachowaniem kierowcy jadącego przed nim (np. jazdą lewym pasem) zmotoryzowany po wyprzedzeniu postanawia "dać nauczkę" temu drugiemu. Najpierw hamuje, a potem wysyła na policję fragment nagrania, na którym widać, jak kierowca z tyłu niebezpiecznie zbliżył się do zderzaka. Znacznie bardziej sprawiedliwe byłyby urządzenia mierzące odstęp. Tylko ich nie ma.
Każdy tańczy solo
Na niemieckich autostradach stosuje się mobilne fotoradary z funkcją pomiaru odległości. Lokalizacje urządzeń są zmieniane, więc nigdy nie wiadomo, gdzie prowadzona jest kontrola. Podczas jednej z takich akcji w 2019 r. w ciągu niespełna 3 godzin przyłapano 240 kierowców. Niestety, w Polsce nie ma ani jednego fotoradaru, który byłby w stanie zmierzyć odległość pomiędzy pojazdami.
Co więcej Główny Inspektorat Transportu Drogowego, który prowadzi właśnie akcję rozbudowy systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym, nie wziął sobie do serca zapowiedzi rządu, choć ten już w 2018 r. informował o planach wprowadzenia minimalnego odstępu. Żadne z urządzeń, które w toczących się postępowaniach przetargowych kupi GITD, nie będzie miało funkcji pomiaru odległości.
Może więc odpowiedni sprzęt ma policja? I tak, i nie. - Funkcjonalność pomiaru odległości między pojazdami posiadają laserowe mierniki LTI 20/20 TruCam. Urządzenia te są skutecznie wykorzystywane przez policję w wielu krajach na całym świecie. Należy jednak pamiętać o istotnych ograniczeniach w wykorzystaniu ręcznych mierników na drogach ekspresowych czy autostradach. Są to urządzenia przede wszystkim do ręcznego pomiaru prędkości, a pomiar w tych miejscach jest możliwy jedynie w wyznaczonych i bezpiecznych zarówno dla funkcjonariuszy, jak i kierowców miejscach – stwierdza kom. Robert Opas.
Rzeczywiście, prowadzenie działań w oparciu o ręczne mierniki jest trudne na autostradzie czy "ekspresówce". Trzeba przecież nie tylko zmierzyć odległość, ale też zatrzymać winowajcę. Na drodze, po której pojazdy pędzą z prędkością 140 km/h, nie jest to łatwe i bezpieczne. Jest jednak coś jeszcze.
Co prawda policja kupiła nowoczesny sprzęt przygotowany do mierzenia odległości, jednak ponad 400 mierników w rękach mundurowych póki co będzie pod tym względem bezużytecznych. Ministerstwo Infrastruktury, które opracowało zmianę Prawa o ruchu drogowym, nie zadbało o wprowadzenie rozporządzenia metrologicznego określającego warunki wydawania zatwierdzenia tego typu urządzeniom, służącym do pomiaru odległości w ruchu drogowym. Jak przyznaje Główny Urząd Miar, policyjne "suszarki" nie mają takiego zatwierdzenia. Nawet gdyby podjęto decyzję o zalegalizowaniu ich pod takim kątem, to urzędnicy GUM nie mają oparcia w wytycznych, które powinny pojawić się w rozporządzeniu.
Zachowywanie zbyt małego odstępu na autostradach i drogach ekspresowych to poważny problem polskich dróg. Wielu kierowców do tej sprawy podchodzi z lekceważeniem. Niestety, podobnie zrobiła część polityków i służb. W efekcie wielu piratów, którzy na to zasłużą, nie dostanie mandatu, a kara może spotkać tych, którym ktoś "sprytnie" postanowi dać nauczkę.