Autonomiczne auta otwierają nowe możliwości - przyszłość według Mercedesa
Jak będzie wyglądać przyszłość motoryzacji? Czym będziemy jeździć za 10,15 lat lub też czy w ogóle będziemy siadać za kółko? By się tego dowiedzieć spotkaliśmy się z Johannesem Reifenrathem, który odpowiada za rozwój samochodów osobowych Mercedesa.
Trudno wyobrazić sobie lepszego specjalistę w tematyce ewolucji pojazdów. Reifenrath od pięćdziesięciu lat pojawia się na salonie samochodowym w Genewie, podglądając pomysły producentów i ich wizję przyszłości. Wcześniej współpracował z Fordem, Oplem czy General Motors. Teraz, w Mercedesie, sam wyznacza kierunek, w którym pójdzie marka, pracując obecnie nad pojazdami, które w salonach pojawią się za co najmniej 10 lat.
Zadanie jest tym bardziej skomplikowane, bowiem Johannes musi prognozować odległą przyszłość opierając się jedynie na danych dostępnych tylko w tym momencie. Na razie sytuacja dla Mercedesa prezentuje się doskonale. Od ponad kilkunastu miesięcy sprzedaż regularnie rośnie i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Przez osiem miesięcy tego roku wyniki aut z gwiazdą na masce poprawiły się w Europie o 9 proc., jeszcze lepiej słupki sprzedaży wyglądają na rynku azjatyckim. Popularne są oczywiście SUV-y, sportowe modele AMG i sporym zainteresowaniem rynku cieszy się Klasa E.
Z jednej strony to uniwersalna limuzyna sprawdzająca się zarówno jako taksówka, jak i reprezentacyjny pojazd dla menadżerów pod krawatem. Z drugiej jednak Klasa E należy do najbardziej zaawansowanych pojazdów zdolnych do poruszania się samodzielnie na autostradzie, jak i w korku. Choć Reifenrath twierdzi, że na w pełni autonomiczne auta będziemy musieli poczekać jeszcze minimum 5 lat, już teraz Klasa E daje przedsmak tej przyszłości. Czy to długo?
– Nawet pociągi czy wagoniki metra poruszające się po torach muszą być nadzorowane przez człowieka. Dlaczego więc wymagamy od razu samodzielności od aut, które mogą pojechać gdziekolwiek? – zastanawia się Johannes.
Oczywiście można zacząć się zastanawiać, czy automatyzacja nie odbierze nam przyjemności z kontrolowania auta. Johannes stawia jednak ważne pytanie – czym jest prowadzenie obecnie? W większości przypadków to rutynowa jazda z punktu A do punktu B, często w korku.
– Wprowadzenie na drogi pojazdów autonomicznych da nam więcej czasu. Gdy auto zajmować będzie się transportem, my możemy poświęcić czas na pracę czy kontakty z bliskimi. Plusów jest więcej. Dzieci będą mogły samodzielnie wrócić ze szkoły. Osoby niepełnosprawne zyskają nowe możliwości bycia mobilnymi. Czy to nie wspaniałe? – fantazjuje specjalista Mercedesa.
By takie rozwiązanie miało sens, pojazd musi znać nasz plan dnia, wyprzedzać nasze oczekiwania, a nawet monitorować nasz humor (i zdrowie), by przygotować masaż czy też odpowiednią muzykę. Taka opcja jest już w nowej Klasie S. Kwestia sztucznej inteligencji w pojazdach brzmi jak sci-fi, lecz zespół rozwoju marki pracuje nad zagadnieniem pełną parą.
– Czy auto powinno zadawać nam pytania, czy też może udzielić odpowiedzi zanim w ogóle one padną? – zastanawia się Reifenrath.
Mercedes pracuje nie tylko nad systemami autonomicznymi, ale i rozwojem nowoczesnych układów napędowych. Przeciętny kierowca pokonuje mniej niż 100 km dziennie.
– Nie potrzebujesz zasięgu na poziomie 700 km – mówi Johannes odnosząc się do wyścigu na coraz większe możliwości elektryków. Marka ze Stuttgartu chce, by w 2025 roku samochody na prąd stanowiły 25 proc. całej światowej sprzedaży.
Z większą nadzieją firma zapatruje się jednak na hybrydy, które łączą zalety elektryków w mieście, jak i tradycyjnie napędzanych aut na długich trasach. Mercedes pochwalił się ostatnio hybrydową Klasą S, której silnik elektryczny ma moc 90 KW.
– W mieście potrzeba nawet mniej niż połowę tego – twierdzi Reifenrath. Jednakże z każdym kolejnym samochodem technologia jest coraz tańsza, a kolejne pomysły jak 48-woltowa instalacja elektryczna czy też zintegrowany moduł rozrusznika i alternatora pozwalają zmniejszyć spalanie.
Niemcy ostrożnie podchodzą do gwałtownej elektryfikacji. Znacząca część "elektryków" trafi przecież do Chin, gdzie energia dalej pozyskiwana jest z węgla, przez co poruszanie się samochodem na prąd nie jest tak ekologiczne. Analogicznie jest w przypadku Indii, które od 2030 roku zakażą rejestracji samochodów napędzanych w tradycyjny sposób. Wciąż jednak energia w tym kraju wytwarzana jest w "brudny" sposób.