Polacy pojechali na Kubę ratować zabytkowego Junaka. Przy okazji odbyli podróż życia
Miłośnicy polskich motocykli dostali sygnał z Kuby, że pewne małżeństwo ma problem z uruchomieniem zabytkowego Junaka. Polacy zebrali potrzebne części, ale mieli problem z ich wysyłką. Wtedy postanowili zawieźć je osobiście. Ten pomysł to początek niesamowitej historii.
26.05.2017 | aktual.: 30.03.2023 13:11
Grupa motocyklistów „Dziki Junak” skupia wokół siebie miłośników i właścicieli polskich motocykli Junak. W ramach jej działalności są organizowane krajowe i zagraniczne wyjazdy, np. odwiedzono wiele krajów europejskich, a także Bałkany i kraje Bałtyckie.
Członkowie grupy szukają śladów polskich motocykli, które były eksportowane w czasie ich produkcji. Dzięki temu tworzy się sieć kontaktów, ponieważ wspólna pasja do motoryzacji, a konkretnie do motocykli i podróży pozwala znaleźć wspólny język z ludźmi z całego świata.
Droga od wejścia w posiadanie wymarzonego Junaka do organizacji dalekich wyjazdów nie była długa. Jeden z „Dzikich Junaków” posiada motocykl od 2007 roku i do tej pory przejechał nim już ponad 180 tysięcy kilometrów. To imponujący wynik, zważając na to, że panowie w ten sposób realizują swoje hobby, a na co dzień mają rodziny, pracę, firmy i masę innych obowiązków.
Pomysł wyprawy na Kubę zrodził się dość spontanicznie. Panowie planowali w 2017 roku odwiedzić Kirgistan, kiedy pewnego dnia przez internet z „Dzikimi Junakami” skontaktowało się pewne małżeństwo z Kuby. Okazało się, że kupili oni Junaka i mają problem z przywróceniem go do życia.
Jak się dowiedzieliśmy w rozmowie z Krzysztofem Pazurą ze stowarzyszenia „Dziki Junak”, małżeństwo z Kuby odnalazło w sieci info o "polskich Junakowcach" i zwrócili się o pomoc w organizacji części potrzebnych do remontu Junaka. Użytkownicy Forum SFM (m.in. Zbigniew Golon) zebrali około 40 kilogramów części, jednak nie jest łatwo je przetransportować na Kubę. Wtedy padł pomysł, żeby je zawieźć osobiście.
Powstał więc plan, żeby przyłączyć się do wyprawy innej ekipy motocyklowego, które akurat planowało wyprawę po Kubie. Motocykle trzeba było nadać 20 lutego, a motocykliści lecieli tam miesiąc później.
Przygotowania nie były łatwe. Jednoślady trzeba było poskładać na długo przed sezonem motocyklowym, a jak wiadomo pośpiech sprzyja popełnianiu błędów. Dodatkowo trzeba było zebrać informacje o tym, jak przygotować się do podróżowania w kubańskich warunkach. Na szczęście polska ambasada na Kubie okazała się bardzo pomocna, jednak wcześniej zaplanowany urlop Pani ambasador uniemożliwił spotkanie z polskimi motocyklistami.
Na miejscu udało się odebrać motocykle i spotkać z właścicielami uszkodzonego Junaka. Z archiwalnych informacji wynikało, że około 200 sztuk Junaków w latach 60. XX wieku trafiło na Kubę. Jako że mały Polski Fiat występuje na Kuba w ilościach przemysłowych i stanowi sporą atrakcję turystyczną, to on jest w obszarze zainteresowań większości turystów. Jednak ambasada obiecała pomoc w odnalezieniu innych Junaków.
Jeden z nich został w marcu naprawiony i uruchomiony z użyciem części pochodzących od polskich miłośników Junaków, a także przy ich pomocy. Jak tylko motocykl ożył, wyjechał na drogi w asyście kilku motocykli przywiezionych z kraju nad Wisłą.
Łączne „Dzikie Junaki” przejechały ponad 2200 kilometrów po kubańskich drogach. W czasie wyjazdu zrobiono sporo zdjęć i kilka nagrań filmowych:
Miasteczko na Dzikim Zachodzie - Kuba na Junakach
Motocykliści wrócili do Polski na początku kwietnia, a ich maszyny dotrą do Europy dopiero pod koniec maja. Każdy kto planuje taki wyjazd powinien zaplanować wcześniejsze wysłanie motocykla na Kubę i pamiętać o tym, że na jego powrót trzeba będzie zaczekać.