Volkswagen Corrado VR6 [autofascynacje]
Volkswagen jak mało która marka opanował niemal do perfekcji tworzenie do bólu poprawnych, ale zdecydowanie zbyt nudnych i mało porywających stylistycznie aut. Wyjątkiem od tej reguły może być współczesne wcielenie modelu Scirocco. Na przełomie lat 80. i 90. VW oprócz sportowego i adresowanego do młodych Scirocco miał w ofercie jeszcze jedno auto, które nie chciało być tak grzeczne jak Golf i tak ułożone jak Passat.
19.11.2013 | aktual.: 13.10.2022 14:09
Produkowany od września 1988 roku Volkswagen Corrado nie chciał być przykładnym i szablonowym ”Das Auto”. Początkowo zakładano, że tak będzie wyglądała kolejna wersja popularnego Scirocco, jednak większa masa, gabaryty oraz wyższa cena przyczyniły się do narodzin nowego modelu, którego nazwa elektryzuje fanów motoryzacji do dziś.
Bandzior
Pomimo że wiele elementów przedniej części nadwozia pochodzi z ówczesnych modeli Golfa oraz Jetty, Corrado charakteryzuje się zgrabną i przysadzistą sylwetką. Co prawda w dzisiejszych, o wiele bardziej plastikowych czasach pozbawione wodotrysków nadwozie nie budzi skojarzeń z filmem "Szybcy i wściekli", ale bez wątpienia ogólnej stylistyce nadwozia tego samochodu trudno odmówić uroku. Egzemplarz widoczny na zdjęciach
polakierowany na ciemnośliwkowy kolor (odcień widoczny jest praktycznie tylko w słońcu) w mocno industrialnym otoczeniu wygląda niczym czterokołowy bandzior mający w nosie dobre maniery.
Ciekawostką nie tylko w czasach, w których Corrado był produkowany, jest elektrycznie wysuwany tylny spojler. Swoją obecność demonstruje automatycznie po przekroczeniu 120 km/h (w wersji USA przy 80 km/h). Chowa się sam, w momencie gdy prędkość spada poniżej 20 km/h. Da się również wysunąć go ręcznie.
Warto wspomnieć, że ten model Volkswagena był wytwarzany w zakładach Karmanna w Osnabrück, a jedynie około 20% elementów wyprodukowano w fabryce w Wolfsburgu. Pomimo tak dużego wkładu Karmanna w produkcję Corrado auto nie jest usiane emblematami tej firmy. Jedynym elementem świadczącym o pochodzeniu tego samochodu jest tabliczka znamionowa umiejscowiona we wnętrzu na tunelu środkowym.
Topornie i dobrze
Przejdźmy do wnętrza i projektu kabiny. Podobnie jak w większości Volkswagenów, czy to współczesnych, czy tych będących reliktami przeszłości, trudno jest się tu czymkolwiek zauroczyć. Deska rozdzielcza pamiętająca lata 90. wygląda dość topornie, ale pomimo upływu lat trzyma fason. Podobnie jest ze skórzanymi fotelami, które przetrwały próbę czasu i nadal prezentują się bardzo dobrze, co bez wątpienia jest po części zasługą właściciela auta.
Jak na owe czasy każdy model Corrado już w standardzie był stosunkowo bogato wyposażony. Bez jakiejkolwiek dodatkowej opłaty na pokładzie znajdowały się m.in.: ABS, elektrycznie regulowane lusterka, komputer pokładowy mogący wyświetlać 18 różnych funkcji, alufelgi czy halogeny. Jedną z opcji dodatkowych były dwa wskaźniki pokazujące ciśnienie oleju oraz ładowanie.
Wspomnień czar
W ofercie silnikowej Volkswagena Corrado dominowały benzynowe jednostki czterocylindrowe. Wersje 1,8 oraz 2,0 z 8 lub 16 zaworami występowały w kilku wariantach mocy. Ciekawą propozycją był silnik z modelu oznaczonego G60, który z pojemności 1,8 l oraz z pomocą doładowania generował moc 160 KM i pozwalał na czerpanie sporej przyjemności z jazdy.
Na szczycie gamy silnikowej stała jednostka 6-cylindrowa. Corrado VR6 nie tylko zapewniał bardzo dobre osiągi, ale także z biegiem lat stał się białym krukiem, rzadko widywanym na ulicach. Właśnie taki egzemplarz z tym niepowtarzalnym silnikiem gościł w naszej redakcji. Sama idea silnika VR6 była mocno rewolucyjna jak na owe czasy.
Umiejscowienie cylindrów pod kątem 15 stopni w pojedynczej głowicy pozwoliło udanie połączyć zalety jednostek widlastych i rzędowych. Oferowany na rynku europejskim Corrado VR6 legitymował się mocą 190 KM, osiąganą z pojemności 2,9 l. Co ciekawe, tak samo oznaczony model występujący na rynku amerykańskim miał nie tylko silnik o 0,1 l mniejszy, ale także nieco niższą moc - 174 KM.
Auto widoczne na zdjęciach to pełnoprawna wersja europejska, której osiągi nawet po upływie około 20 lat są więcej niż zadowalające. Do osiągnięcia pierwszej setki potrzeba mniej niż 7 s. Dodatkowo brak turbosprężarki czy innej motoryzacyjnej viagry wpływa na liniowy przyrost mocy.Już w momencie debiutu Corrado potrafiło zachwycić walorami trakcyjnymi jak na auto przednionapędowe i w tej dziedzinie nie zmieniło się nic do dziś. Co prawda samochód nie jest tak neutralny, precyzyjny i sterylny w prowadzeniu jak najnowszy Golf GTI, jednak pomimo sporej mocy i dużego silnika umiejscowionego w okolicach przedniej osi prowadzenie jest więcej niż dobre.
Po uniesieniu ciężkiej przedniej maski naszym oczom nie ukaże się tona plastiku z jakimś bezpłciowym napisem. Jednostka napędowa jest mocno wyeksponowana, już samo patrzenie na nią sprawia, że budzi się w nas respekt. Co ciekawe, nawet podczas dynamicznej i agresywnej jazdy silnik nie daje po sobie poznać, jakoby nie lubił takiego traktowania i wylewał z siebie ostatnie poty. Groźny, ale jednocześnie delikatny pomruk 6 cylindrów nie miażdży uszu, jednocześnie dając do zrozumienia, że ma w sobie całkiem spory potencjał.
Kogoś, kto wielbi Facebooka i nie potrafi żyć bez urządzeń z nagryzionym jabłuszkiem w logo, Volkswagen Corrado z pewnością nie zachwyci. Ba, wielce prawdopodobne, że taka osoba nawet nie odwróci głowy za tym samochodem. 2,9 l pojemności i tylko 190 KM mocy? W obecnych czasach takimi parametrami cechują się silniki niemal o połowę mniejsze. I właśnie w takim antywspółczesnym podejściu do motoryzacji tkwi siła Corrado VR6, czyli auta, które docenią nieliczni.
Volkswagen Corrado VR6 - galeria
Jeśli masz nietuzinkowy samochód i chcesz go zaprezentować szerszemu gronu, napisz do nas na adres redakcja@autokult.pl, wpisując w temacie ”Autofascynacje”. Za pomoc w realizacji materiału dziękuję firmie Stacja Legionowo.