Nissan Juke 1,2 DIG-T Acenta - test

Samochód miejski z definicji nie jest pojazdem wzbudzającym silne emocje. To proste auto, które kupuje się rozsądnie analizując swoje potrzeby. Wchodząc w posiadanie takiego samochodu automatycznie dajemy wchłonąć się szarej masie tłumu przepływającego codziennie ulicami polskich miast. Jest jednak sposób, by tego uniknąć. Nazywa się Nissan Juke.
Ten artykuł ma 2 strony:
Nissan Juke 1,2 DIG-T Acenta — test
O tym, że pomysł Nissana na miejskie auto jest niesztampowy nie trzeba nikogo przekonywać. Jeśli ktoś ma wątpliwości, wystarczy postawić Juke'a obok dowolnego innego miejskiego samochodu. Mój kanarkowy egzemplarz był w stanie wygrać większość pojedynków na przyciąganie spojrzeń. Jadąc tym samochodem przez miasto możemy się poczuć jak prawdziwy magnes na spojrzenia. Nissan wiedział co robi tworząc tak nieszablonowy pojazd. To prawdziwy festiwal kolorów na kołach.
Lifting, który Juke przeszedł w tym roku przyniósł subtelne, ale znaczące zmiany. W niepowtarzalnej twarzy tego Nissana pojawiło się teraz coś nieokreślonego, co bardzo przypadło mi do gustu. Nie pytajcie co. Tego nie da się pokazać palcem. W tym froncie jest coś idealnie pośrodku między narzucającą się wulgarnością a delikatnie zaczepnym wariactwem, co sprawia, że poliftowy Juke łatwo wzbudza sympatię. Przez ten nieco postrzelony charakter Juke jest samochodem porywającym, obok którego nie da się przejść obojętnie. Od razu wiesz, czy jest stworzony dla Ciebie, a Ty dla niego, czy przeciwnie i czas wracać do swojego szarego auta.
Ja już po pierwszej chwili spędzonej w Juke'u poczułem, że kupując ten samochód płacimy nie tylko za silnik, wyposażenie i dodatki stylistyczne, ale również za bilet wstępu do bardzo barwnego świata, który nie ma mierzalnej wartości, dającej się określić konkretną kwotą. W tym samochodzie dostrzeże Cię każdy na ulicy. Dzieci będą za nim obracać głowy częściej niż za egzotycznymi samochodami, a dla ludzi, których przepuścisz na pasach Twój pojazd będzie jednym z nielicznych tego dnia powodów do oderwania wzroku od smartfonów.
Zobacz również: Nowy Opel Zafira (2016) - test Autokult.pl - Samochód Miesiąca
Ten miejski samuraj nie należy więc do mistrzów kamuflażu. Znakomicie radzi sobie za to z przemieszczaniem się przez betonową dżunglę. Chociaż nie zdradzają tego jego muskularne nadkola, ma on dosyć kompaktowe rozmiary. To rozdmuchane nadwozie zmieści się w naprawdę ciasnych miejscach. Manewrowanie nim wymaga nieco wyczucia, bo nie ma tu czujników parkowania, ale gdy już oswoimy się z myślą, że zawsze mamy trochę więcej zapasu niż nam się wydaje, Juke staje się bardzo poręcznym transporterem miejskim.
W trakcie jazdy tym Nissanem w godzinach szczytu zauważyłem, że bardzo pomocny bywa jego charakter, nie tylko gabaryty. Kierowcy chętnie ustępują pierwszeństwa, oglądają się za nim i bardziej ochoczo dziękują za zrobienie im miejsca.
Takie samochody w pewnym sensie składają obietnicę swoim nadwoziem. Po nieszablonowych kształtach od zewnątrz oczekujemy, że w środku producent również puścił wodze wyobraźni. Często na tym polu spotyka nas rozczarowanie. Inaczej jest w Juke'u. Nissan zadbał o to, by prowadząc ten pojazd każdy pamiętał, że zasiada za sterami wyjątkowego auta. Mamy tu więc czarne wnętrze poprzecinane jaskrawymi elementami w kolorze nadwozia. Czarna jest również podsufitka, za co należy się plus. Żółte elementy z tworzywa mogą przez niektórych zostać uznane za trochę zbyt zabawkowe, jednak ja zdecydowanie wolę takie rozwiązanie niż nieprzemierzone połacia czarnego, połyskującego plastiku, który rzekomo ma być elegancki. Wcale taki nie jest, a na dodatek na błyszczącej nawierzchni szybko wychodzą mikrozarysowania. W Juke'u tego typu tworzywo znajdziemy jedynie na konsoli środkowej. Jednak Nissan zadbał o to, by nie był to zwykły kawałek plastiku. Ma on w swojej strukturze wtopione metalizujące płatki, które mienią się delikatnie w świetle. Nie jest do dla mnie wymarzone rozwiązanie, ale z drugiej strony trudno mi wyobrazić sobie co innego w to miejsce. Aluminium? Nie pasuje. Żółte tworzywo jak w innych miejscach? Zrobiłoby się zbyt pstrokato i nieczytelnie. Wygląda więc na to, że musimy się pogodzić z tym czarnym tworzywem.
Chociaż Juke jest samochodem stworzonym do miasta, zmieści w komfortowych warunkach cztery osoby. Z tyłu może być jedynie problem z miejscem na głowę, jeśli posadzimy tam kogoś o wzroście w okolicach 1,9 m lub więcej. Przy przewozie czwórki osób będziemy prawdopodobnie chcieli w dłuższą trasę zabrać odpowiednio dużą porcję bagażu. Niestety, bagażnik Juke'a jest już stricte miejski. Dalekie wyjazdy w więcej niż 3 osoby mogą więc wymagać zastosowania pojenika dachowego.
Napompowane kształty i kontrastujący schemat kolorystyczny są obietnicą sporej dawki dynamiki. Może więc zdziwić pojemność silnika, który pracuje pod maską egzemplarza prezentowanego na zdjęciach. To 1,2-litrowy motor benzynowy rozwijający 115 KM. To wystarczająca dawka mocy, by żwawo przemieszczać się po mieście. Jednak dla osób chcących dysponować autem, które jeździ równie szybko jak wygląda, poleciłbym mocniejszy silnik DIG-T o pojemności 1,6 l i mocy 190 KM. Pozwala on rozpędzić Juke'a do 100 km/h w 7,8 s. To osiągi, które zaspokoją potrzeby każdego, bez względu na to, czy podróżujecie często po mieście, czy wolicie dalsze eskapady.
Prowadzenie było w przypadku mojego egzemplarza proporcjonalne do osiągów jednostki napędowej. Wystarczało do dynamicznej jazdy w granicach rozsądku, ale większe szaleństwo kończyło się podsterownością, z którą bardzo szybko zaczynał walczyć układ kontroli trakcji. Znacznie lepiej niż zawieszenie pracowała skrzynia biegów. Kolejne przełożenia wchodziły precyzyjnie, co ułatwiało żwawe rozpędzanie się i szybkie redukowanie. Do tego silnika 6-biegowy manual był w zupełności wystarczający, jednak przypuszczam, że w przypadku mocniejszego motoru mógłby okazać się trochę za krótki.
Jak na auto miejskie przystało, Juke'a nietrudno zachęcić do zredukowania zużycia paliwa. W mieście można bez problemu osiągnąć poziom 7,0 l/100 km. Nie jest to wyjątkowo niska wartość, ale jest bardzo łatwa w utrzymaniu. To bardzo istotne, bo czasem jednostki napędowe są w stanie wycisnąć z siebie dużą wydajność, ale na tyle dużym kosztem, że nikt w rzeczywistych warunkach nie będzie w stanie pozostać na tym pułapie zużycia paliwa.
Niemniej istotny w porównaniu z surową mechaniką jest zestaw wyposażenia, który dostajemy na pokładzie Juke'a. Mój testowy egzemplarz dysponował między innymi klimatyzacją automatyczną, tempomatem z ogranicznikiem prędkości oraz elektrycznie otwieranym oknem dachowym. Na wyróżnienie zasługuje tutaj punkt pierwszy z tej listy. Po pierwsze samo sterowanie tym układem jest bardzo łatwe i przyjemne, ponieważ instrumenty są czytelne, a gałki obracają się niezwykle lekko, z minimalnym oporem i łagodnym zaznaczeniem kolejnych stopni ustawień. Co jeszcze ważniejsze, nawiewy nietrudno ustawić tak, by nie było czuć bezpośredniego intensywnego nadmuchu na dłonie czy inne części ciała. Kratki dobrze rozpraszają powietrze, dzięki czemu działanie klimatyzacji jest niezwykle komfortowe.
Nieprzeciętny samochód miejski wcale nie kosztuje nieprzeciętnie dużo. Ceny Juke'a startują już od 54 800 zł. Dopłata do nieszablonowego charakteru nie jest więc drastyczna. Oczywiście, w tej cenie oferta miejskich szaraków jest bardzo bogata, ale żaden z nich nie trafia w potrzeby osób, które chcą takiego samochodu jak Juke. A dobrze, że są tacy kierowcy. Dzięki nim nudne, zlewające się w jedną masę ulice nabierają kolorów i kształtów do tej pory niespotykanych.
PLUSY:
Przyciągająca wzrok stylistyka
Dużo miejsca dla czwórki pasażerów
Szeroka gama akcesoriów personalizacyjnych
MINUSY:
Nieduży bagażnik z wysokim progiem
Ogólna ocena samochodu: 7,5/10
Nissan Juke 1,2 DIG-T Acenta — galeria zdjęć
Materiał powstał przy współpracy z marką Nissan.
Ten artykuł ma 32 komentarze
Pokaż wszystkie komentarze