Porsche Taycan zmieni opinię o elektrykach. W specyfikacji nie ma nic z odkurzacza

Pierwszy samochód elektryczny z Zuffenhausen jest coraz bliżej. Najpierw poznaliśmy jego nazwę – już nie Mission E a Taycan – a teraz zasłonę tajemnicy zdjęto ze specyfikacji. Liczby napawają optymizmem.
Specyfikacja udostępniona przez Porsche nie jest konkretna, ale pokazuje rząd wilekości, w które wpisuje się ich nowe auto. Za napęd sportowej limuzyny posłużą dwa motory elektryczne o łącznej mocy przekraczającej 600 KM. Do pierwszej setki rozpędzi się w znacznie mniej niż 3,5 s, zaś do drugiej w mniej niż 12 s. Inżynierowie zadbali też, by auto nie przegrzewało się przy ostrzejszej jeździe.
Na jednym ładowaniu Taycan ma móc przejechać ponad 500 km, lecz nie jest jasne, jak to zostało zbadane. Logika podpowiada, że mówimy tutaj o bardziej szczegółowym WLTP. Największym zaskoczeniem jest jednak czas ładowania. Wystarczy podłączyć auto na 15 minut do najmocniejszej, 800-woltowej ładowarki, by móc przejechać 400 km. W sekcji dotyczącej uzupełnienia akumulatorów producent wspomina też o dużym, 10-calowym wyświetlaczu dotykowym.
Porsche planuje sprzedawać 20 tys. egzemplarzy rocznie i to dopiero początek. Do 2025 co drugie auto wyjeżdżające z fabryki ma mieć jakąś formę elektrycznego napędu: połowa z nich ma być w pełni elektryczna, połowa to hybrydy plug-in. Premiera Taycana przewidziana jest na 2019 rok.
Ten artykuł ma 2 komentarze
Pokaż wszystkie komentarze