Auta sprzeczne z wizerunkiem marki [cz.1]
Prawie każda marka produkuje auta o pewnych niezmiennych szczególnych cechach, które kształtowały się przez wiele lat. Modele Porsche, Aston Martina czy Maserati mają być przede wszystkim sportowe i szybkie, a konstrukcje marki z kolei Jeep powinny mieć stały napęd na 4 koła i dobrze radzić sobie w terenie. Czy tak musi być zawsze? Niekoniecznie.
Aston Martin Cygnet
Z czym kojarzy się Wam brytyjska marka Aston Martin? Z Jamesem Bondem? Z szybkimi sportowymi samochodami? Z muskularnymi silnikami V8 i V12, których ryk zapiera dech w piersiach? Wszystko się zgadza, a właściwie zgadzało do czasu, kiedy Brytyjczycy postanowili wypuścić na rynek miejskie auto bazujące na Toyocie IQ, które nazwali Cygnet. Pod maską małego Astona znalazł się 98-konny motor o pojemności 1,3 l, zużywający średnio 5 l paliwa na 100 km, który pozwala autu osiągnąć 100 km/h w 11,5 s.
No cóż, może i Cygnet nie zachwyca sportowymi osiągami, ale za to z zaparkowaniem go w zatłoczonym mieście nie powinno być żadnych problemów, a i na benzynie będzie można nieco zaoszczędzić. Pytanie tylko, czy właśnie takich aut oczekują potencjalni klienci tej marki? Na pewno nie! Jego cena to ponad 100 000 zł.
Porsche Cayenne
Porsche od zawsze było kojarzone nie tylko z wyścigami samochodowymi, ale przede wszystkim z tym, co szybkie, luksusowe i zarezerwowane tylko dla bogatych. Ta sytuacja zmieniła się wraz z wprowadzeniem do gamy siników jednostki wysokoprężnej, która zadebiutowała w 2009 roku, w modelu Cayenne. 3-litrowy, 6-cylindrowy motor o mocy 24o KM, znany między innymi z takich aut jak Volkswagen Touareg czy Audi Q7, nie przystoi w samochodzie marki o sportowych tradycjach.
Co prawda osiągi SUV-a z dieslem spod znaku Porsche nie są najgorsze, bo sprint od zera do 100 km/h to dla Cayenne o około 0,1 s dłużej od bazowej jednostki benzynowej, czyli 7,6 s. Tyle że klienci kupujący auto tej klasy za około 500 000 zł raczej nie oczekują niskiego zużycia paliwa tylko rasowego gangu silnika i piorunującej mocy dostępnej w szerokim zakresie obrotów.
Subaru Justy
Kolejny bohater naszej listy to Subaru. Oczywiście jeśli Subaru to tylko z silnikiem typu w układzie boxer i stałym napędem na 4 koła Symmetrical AWD. W przekonaniu części osób ceniących tę japońską markę wszystkie modele z plejadami na masce mają właśnie taki układ napędowy. Przynajmniej tak sugeruje oferta polskiego dystrybutora tych aut.
Nic bardziej mylnego, na niektórych rynkach w salonach Subaru znajdziemy coś, co nawet z wyglądu nie przypomina samochodu tej marki, nie mówiąc już o napędzie na przednią oś i 3-cylindrowym silniczku pod maską o pojemności zaledwie 1 l i mocy około 70 KM. Nie ma się co jednak dziwić, bo małe Subaru Justy jest tak naprawdę tylko przeprojektowanym Daihatsu Sirion. Poprzednie generacje tego modelu również nie były niezależnymi konstrukcjami Subaru, tylko modyfikacjami Suzuki Swifta lub Ignisa. Warto jednak dodać, że do niektórych odmian można było nawet zamówić stały napęd na 4 koła. Jednak mimo wszystko trudno uznać Justy za pełnoprawne Subaru.
Maserati Kubang
Moda na luksusowe SUV-y trwa już od dobrych kilku lat, a największymi graczami na tym rynku są oczywiście BMW, Audi, Mercedes, a także Porsche. Ostatnio do tego elitarnego grona postanowił dołączyć inny producent aut sportowych z Włoch, czyli Maserati. Jesienią 2011 roku Włosi zaprezentowali kontrowersyjny prototyp futurystycznego SUV-a, którego nazwali Kubang.
Z wizerunkiem marki wyraźnie kłóci się nie tylko typ nadwozia, któremu bliżej raczej do rodzinnego krążownika niż do innych sportowych modeli Maserati, ale także bliskie pokrewieństwo z Jeepem. Jak wynika z informacji prasowych, włoski SUV ma bowiem bazować na płycie podłogowej Jeepa Grand Cherokee i w pewnym stopniu wykorzystywać jego podzespoły, co oznaczałoby przynajmniej teoretycznie drastyczny spadek jakości, a na to tak ekskluzywna marka nie może sobie pozwolić. Auto zawita do salonów najprawdopodobniej w 2014 roku.
BMW i3
Na kontrowersyjny pomysł wpadli również inżynierowie z BMW, którzy mają zamiar wprowadzić do swojej oferty auto w pełni elektryczne oznaczone symbolem i3, które nie dość, że nie będzie mogło zostać wyposażone w rzędową szóstkę, to na dodatek jego napęd przekazywany jest tylko na koła osi przedniej. Silnik elektryczny, który ma trafić do i30, generuje moc 170 KM i maksymalny moment obrotowy o wartości 250 Nm, dzięki czemu sprint od 0 do 100 km/h auto będzie trwał 7,9 s.
To całkiem nieźle. Niestety, zagłębiając się nieco dokładniej w dane prasowe, zauważymy, że nie jest jednak już tak różowo, jak sugeruje producent. Dlaczego? Otóż prędkość maksymalna modelu i3 to zaledwie 150 km/h, a na w pełni naładowanych akumulatorach będziemy mogli pokonać dystans tylko około 225 km. Niestety w mieście zasięg samochodu spadnie do około 160 km. Debiutu modelu i3 można się spodziewać najwcześniej w 2013 roku.
Mercedes-Benz klasy A
Mercedes już od czasów przedwojennych słynął z wystawnych limuzyn, samochodami tej marki podróżowali najwyżsi rangą dostojnicy państwowi i inne słynne osobistości. Ponieważ modele tej marki nigdy nie należały do tanich, a dodatkowy przypływ gotówki w postaci nowych klientów miał zapewnić Mercedesowi środki na dalszy rozwój, specjaliści od marketingu do ofert stopniowo wdrażali coraz to mniejsze i tańsze modele zapełniając kolejne nisze.
Na początku lat 80. fani aut z gwiazdą na masce nie mogli pogodzić się z wprowadzeniem na rynek modelu 190, który według nich ze względu na mniejsze gabaryty nie mógł być już uznawany za prawdziwego Mercedesa. Pod koniec lat 90. okazało się jednak, że o ile 190 przynajmniej z daleka przypominał prawdziwego Mercedesa W124 to, klasa A nie miała już nic wspólnego z resztą modeli.
Samochód był chyba największą pomyłką niemieckich inżynierów. Nie dość, że obniżał prestiż marki, to na dodatek fatalnie się prowadził, zaliczając wywrotkę podczas testu łosia przeprowadzonego przez grupę dziennikarzy. Na szczęście z czasem problem rozwiązano, montując seryjnie system ESP, a druga generacja klasy A z powodzeniem oferowana jest do dziś. Czekamy na trzecią.
Jaguar X-Type
Jaguar również ma na swoim koncie wpadkę w postaci modelu X-Type, który miał godnie reprezentować brytyjską markę w klasie średniej premium. Niestety, auto technicznie bazowało na Fordzie Mondeo III generacji, przez co jego podzespoły nie były najlepszej jakości, a to poskutkowało słabą sprzedażą i bardzo dużą utratą wartości używanych egzemplarzy.
Gwoździem do trumny tego modelu był 2-litrowy 140-konny silnik Diesla TDCi, który również pochodził od Forda. Do samego silnika nie można mieć większych zastrzeżeń, ale fakt, że on się tam znalazł podczas premiery tego modelu wzbudzał dodatkowe kontrowersje i zniechęcał do jego zakupu. Kolejnym szokiem dla entuzjastów marki była premiera wersji kombi, jednak teraz prasowe informacje o nowym XF w takiej odmianie nadwozia już nikogo nie dziwią.
Jeep Compass
Jeep już od lat 40. XX wieku produkował wojskowe terenówki z prawdziwego zdarzenia, to właśnie inżynierowie tej amerykańskiej marki stworzyli słynny model Willys. Czasy się jednak zmieniają i Jeep również musiał się dostosować do potrzeb wybrednych klientów. Zgodnie z tą ideą, czyli wychodząc naprzeciw potrzebom rynku, Jeep systematycznie wprowadzał do produkcji bardziej ucywilizowane modele, które znacznie lepiej czuły się raczej na asfalcie niż w terenie.
Niestety, Amerykanie nie poprzestali jednak na typowych SUV-a i w 2006 zaprezentowali kompaktową miejską bulwarówkę ze standardowym napędem na przód, w której stały napęd na 4 koła był dostępny jedynie za odpowiednią dopłatą. W konstrukcji pierwszej generacji Compassa wykorzystano wiele podzespołów Dodge'a Caliber, a pod jego maskę trafiły dwa silniki: 2-litrowy, 140-konny, wysokoprężny i 173-konny, 2,4-litrowy benzyniak.