Robert "Dominator" Kubica niszczy rywali na Kanarach

Rajd Wysp Kanaryjskich w zeszłym roku stanowił rundę nieistniejącej już serii Intercontinental Rally Championship, w której wygrał Jan Kopecký - kierowca fabryczny Škody. Walka między nim a mistrzem serii Andreasem Mikkelsenem trwała praktycznie do samego końca. Tymczasem bardzo doświadczony na europejskich odcinkach specjalnych Czech nie może sobie poradzić z debiutującym Robertem Kubicą. Debiutującym nie tylko w mistrzostwach Europy, ale także w nowym samochodzie, w nowej dla niego klasie i w poważnym rajdzie na poziomie czempionatu.

Robert pokazał szybkość już podczas testów. Przed rajdem wielu zapowiadało świetlaną przyszłość polskiemu kierowcy, ale byli i sceptycy. Jednym z nich był niezwykle doświadczony Francois Delecour. Jednak przewagę mieli optymiści. Mistrz serii IRC, ERC i SWRC, były kierowca fabryczny Škody Juho Hänninen nie miał wątpliwości, że Robert pojedzie bardzo dobrze i ..."jeśli jest na takim poziomie jak Robert, spodziewam się, że powinien wygrać". Również Jan Kopecký zdawał sobie sprawę z tego, że Kubica będzie trudnym przeciwnikiem. Co więcej Jan i Robert to starzy kumple o czym świadczy chociażby fakt, że Czech udostępnił Robertowi swoje on-boardy z poprzednich startów.

Obaj - Kopecký i Hänninen - byli zdania, że odcinki Rally Islas Canarias ze względu na swoją gładkość i przyczepność będą Robertowi bardzo pasowały ponieważ wymagają czysto wyścigowego stylu jazdy. Nie pomylili się, a co więcej Robert zaskoczył ich jeszcze bardziej.

Pierwszy odcinek rajdu zaskoczył wszystkich. Na Kanarach pada najwyżej kilka dni w ciągu roku i akurat dziś rano spadł deszcz. Wydawać by się mogło, że aura popsuje debiut Kubicy, ale nie tylko nie popsuła, a wywołała sensację. Mało doświadczony w doborze opon Robert wygrał pierwszy, 13,5-kilometrowy oes z druzgocącą przewagą 11,4 s nad Kopeckim i 13,5 s nad Craigiem Breenem. Aby udowodnić, że to nie był czysto losowy wynik, na kolejnej próbie dołożył Kopeckiemu jeszcze 26,2 s. Breen stracił niecałe 23 s. Po dwóch odcinkach przewaga Roberta wynosiła już 37,6 s co oznaczało, że jadąc bezbłędnie już w tym momencie był trudny do wyprzedzenia. To więcej niż na mecie poprzedniej edycji tego rajdu między zwycięzcą a drugim kierowcą.

Jednak to nie wystarczyło naszemu reprezentantowi. Na kolejnych próbach również wygrywa. Po drugiej pętli miał już ponad minutę przewagi nad przyjacielem z Czech, który był zdumiony tempem kierowcy Citroëna. Do końca dnia pozostały dwa odcinki. O ile na przedostatniej, ponad 25-kilometrowej próbie Kopecký trzymał tempo rywala oddając mu niewiele ponad sekundę, to już Craig Breen został znokautowany czasem o 21,6 s lepszym. To samo stało się na ostatnim odcinku dnia.

Po 8 oesach rajdu, z których wszystkie padły łupem Roberta Kubicy, Polak prowadzi z przewagą 1:06,7 min nad Janem Kopeckim i 1:51,0 min nad Craigiem Breenem. Właściwie już nie musi wygrywać kolejnych odcinków, wystarczy, że będzie kontrolował tempo rywali na sześciu jutrzejszych próbach. Zwycięstwo jest już w kieszeni.

Jutro drugi i ostatni dzień rywalizacji w Rally Islas Canarias. Czy Robert Kubica wygra i jak wypadnie na tle rywali? Czy Maciej Baran, bardzo doświadczony pilot ostudzi zapał Roberta i przekona go, że zwycięzcy są na mecie? Przekonamy się już niebawem.

Interesujesz się rajdami samochodowymi? Zapraszamy do działu rajdy

Źródło: ERC